Jak Pan ocenia dotychczasową polską politykę energetyczną pod kątem oddziaływania na środowisko?

Poprawiliśmy w Polsce wiele wskaźników: znacząco spadło zapylenie (choć według najnowszych norm będzie co poprawiać), uporaliśmy się z zasiarczeniem spalin, obniżyliśmy emisję tlenku azotu i kilku innych groźnych trucizn. Ale teraz czas na nowe, największe wyzwanie: obniżenie emisji CO2, poprzez radykalną poprawę sprawności bloków energetycznych oraz wyłapywanie i magazynowanie CO2.

Trwają prace nad nową polityką energetyczną Polski do 2030 r. Co, Pana zdaniem, powinien zawierać ten dokument?

Kluczową sprawą jest wypracowanie wizji zapotrzebowania na energię i źródeł zaopatrzenia kraju. Zacząć trzeba od oszczędności i wydajności energetycznej, co zaspokoi część rosnącego popytu. Musimy zdecydować, z czego produkować prąd elektryczny za 20 lat – ile produkcji ze źródeł odnawialnych, ile z węgla, a ile z atomu (bo zapewne produkcja prądu z ropy i gazu, których nie mamy, to byłby wielki luksus). Niezbędny jest program zaopatrzenia gospodarstw domowych i przemysłu w gaz, a także zużycia paliw w transporcie. Musimy wiedzieć, czy polski węgiel doczeka się ponownej – moim zdaniem, niezbędnej – nobilitacji. Nie tylko prąd i ciepło, ale również paliwa oraz chemikalia można i należy z niego wytwarzać. No i wreszcie – ile tego węgla trzeba będzie wydobyć w 2030 r.

 

Ceny energii są w Polsce wysokie, a zbliżają się do cen europejskich. Obciążenie budżetów domowych kosztami energii może wzrosnąć w kraju o 10%, co w niektórych krajach UE byłoby uważane za wyznacznik ubóstwa energetycznego. Do jakiego momentu polska gospodarka jest w stanie to wytrzymać?

Nie można w ogóle dopuścić do takiego wzrostu, nie może być mowy o „wytrzymaniu”. Poprawa sprawności energetycznej i oszczędność na każdym kroku pomogą radykalnie ograniczyć wzrost cen energii. Ale też zapisy dyrektywy o handlu emisjami muszą ulec zmianie – ta dzisiejsza propozycja nie daje nam szans.

 

Czy zamiast straszyć, że ochrona klimatu podbije ceny prądu (mam tu na myśli konieczność kupowania od 2012 r. pozwoleń na emisję CO2), nie powinniśmy obecnie więcej uwagi przykładać do działań ograniczających emisję?

To jasne, że trzeba energicznie zabrać się do modernizacji energetyki. Oszczędności w budownictwie, przemyśle i gospodarstwach domowych – wszystko to ograniczy zagrożenia po 2012 r., bo na jego oddalenie trzeba nam co najmniej 10 lat inwestycji w technologie.

 

W Unii Europejskiej nie słychać głosu polskiego przemysłu i sektora energetycznego. Pan walczy o limity CO2 dla naszego kraju, zgłasza poprawki i otwarcie mówi o energii i klimacie w kilku komisjach. Jakie poprawki Pan zgłosił i czego one dotyczą?

Po pierwsze, ciepłownie lokalne czy też elektrociepłownie na użytek własny muszą mieć łagodniejsze warunki w opłatach – płacą przede wszystkim ci, którzy mają niesprawne urządzenia. Podobnie mają się sprawy z przemysłami energochłonnymi – cementownie, chemia czy hutnictwo. Jeśli konieczność zakupu pozwoleń do emisji CO2 przyniesie nam wzrost kosztów produkcji, to inwestorzy przeniosą się poza granice Unii Europejskiej. Będziemy eksportować emisję, a importować bezrobocie.

Złożone przeze mnie poprawki mają szansę na wprowadzenie w życie. Problem pozostaje z energetyką zawodową, ale i tutaj jest szansa choćby złagodzenia dyrektywy poprzez rozłożenie w czasie dojścia do zakupu 100% pozwoleń na emisję CO2 aż do 2020 r.

 

Jakie są, Pana zdaniem, realne możliwości realizacji pakietu unijnego 3 x 20%? Czy negocjując wyznaczone dla Polski wskaźniki, nie powinniśmy jednocześnie intensywniej działać w kierunku ich realizacji, tworzyć stabilniejsze i przyjaźniejsze prawo dla rozwoju energetyki odnawialnej?

Dla energetyki odnawialnej zrobiliśmy już sporo, kolejne regulacje europejskie, a potem krajowe są już w przygotowaniu. Unia może zrealizować i zrealizuje pakiet 3 x 20%, ale wg innych szczegółowych zapisów w dyrektywach niż ma to miejsce obecnie. Na każdy szczyt dróg jest wiele, po co więc wybierać tę najbardziej ryzykowną?

 

Jest Pan zwolennikiem tzw. czystych technologii węgla. Jaki jest postęp w tym zakresie i kiedy mogą one być wdrażane na szerszą skalę?

Już są wdrożone. Najnowsze kotły mają sprawność nawet 50%, a nie jak dotąd 35%. Na świecie pracuje już kilkaset instalacji zgazowania węgla. UE właśnie przygotowuje się do programu flagowego – budowy 12 wielkoprzemysłowych (powyżej 200 MW!) instalacji wyłapywania i składowania CO2. Problem tylko w tym, czy Polska będzie na czele, czy w ogonie tego inwestycyjnego wyścigu. Na razie widzę to w ciemnych barwach.

 

W kilku obszarach akcesyjnych widać wyraźnie, że Polska nie spełni zobowiązań wobec UE – dotyczy to np. odpadów komunalnych, gdzie nie stworzono skutecznego systemu ograniczenia ich deponowania na składowiskach, a w zakresie gospodarki wodno-ściekowej barierą może być wzrost kosztów inwestycji. Czy nie za dużo wzięliśmy na swoje barki podczas negocjacji Traktatu? Czy są realne szanse, by uniknąć kar, np. renegocjując część naszych zobowiązań?

Polska jako jedyny z negocjujących w 2001 r. dziesięciu krajów uzyskała aż dziewięć okresów przejściowych – Węgry tylko cztery, inne państwa jeszcze mniej. Przyznaję, że niewiele dotąd zrobiliśmy. Sami jesteśmy sobie winni, przecież to nasze zdrowie, nasza przyroda i dobre samopoczucie.

Tak czy owak, poczekamy, aż poznamy efekty wdrażania funduszy strukturalnych.

 

Jak godzić intensywny rozwój gospodarki z ochroną środowiska na wysokim, wymaganym przez Brukselę poziomie? Bogate państwa UE spełniają te standardy, ale dochodziły do nich dekadami, a od nas wymaga się lat. Ponadto ekologia kosztuje, a my cały czas zachęcamy niskimi kosztami produkcji, która w związku z tym będzie musiała zdrożeć. Jak się w tym odnaleźć?

Nikt nie wymaga od nas cudów. Zwłaszcza że chodzi o nasze własne środowisko i warunki życia naszego społeczeństwa. Niedługo może się okazać na przykład, że można było równie tanio i szybko przeprowadzić Via Baltica, inną trasą omijającą Rospudę. Tylko komuś zabrakło wyobraźni albo zwyciężyło lenistwo. Obym nie miał racji, ale to byłyby sądne dni dla administracji i projektantów tej trasy.

Czasem jednak trzeba też zaprotestować. I protestujemy, tak jak to jest w przypadku dyrektywy o handlu emisjami czy nowych norm zapylenia w energetyce. To jest bardzo ważne i bardzo groźne.

 

Jak zapobiegać ociepleniu klimatu na szczeblu samorządowym?

Zależy od tego, czy analizujemy przyczyny ocieplenia klimatu, czy skutki. W pierwszym przypadku to przede wszystkim energetyka odnawialna, rozproszona z natury rzeczy, a więc wielka szansa dla polskiej wsi na rozwój, awans technologiczny i miejsca pracy. Trzeba też ocieplać budynki czy usprawniać lokalne ciepłownie. Nie dotarły do nas natomiast skutki tak jak w południowej Azji, choć budynki zamierzamy budować bardziej trwałe i odporne na wiatr, mając w pamięci ostatnie huragany i powodzie.

 

Wywiad przeprowadzony drogą elektroniczną.