Europejska Sieć Ekologiczna Natura 2000 to spójny system obszarów chronionych, którym objęte są kraje Unii Europejskiej. W Polsce wdrażany jest on z wielkimi oporami. Kilka miesięcy temu pisałem już o nieudolnej polityce naszego państwa w tym zakresie. Od tamtego czasu sytuacja znacznie się pogorszyła. Listę obszarów wytypowanych do Natury 2000 drastycznie skrócono, a odpowiednia nowelizacja ustawy jest mocno spóźniona.
Przyrodnicy i ekolodzy w Polsce są zgodni, że polityka Ministerstwa Środowiska dotycząca Natury 2000 jest fatalna. Decyzja o skreśleniu 64 obszarów z listy wytypowanych do tego programu wywołała oburzenie. To posunięcie władz kompromituje Polskę w oczach Europy. Dodatkowo pociąga za sobą groźbę znacznego ograniczenia pomocy finansowej z UE. Przecież spora część środków unijnych ma być przeznaczona na cele środowiskowe. Jakie mogą być przyczyny prowadzenia tak absurdalnej polityki?
Sprawne połączenie funkcjonującego w naszym kraju systemu ochrony przyrody z systemem europejskim wymaga oczywiście sporego wysiłku. Niezbędne są prace legislacyjne, które pozwolą zharmonizować dotychczas obowiązujące u nas przepisy z wymogami prawnymi Natury 2000. Konieczne są także pewne nakłady finansowe związane z typowaniem, a później z obsługą nowych obszarów chronionych. Nie oznacza to jednak, że po stronie państwa i obywateli będą same koszty, a korzyści pojawią się jedynie po stronie przyrody. Być może ograniczone możliwości budżetu, a także myślenie w kategoriach konfliktu pomiędzy interesem człowieka a dobrem przyrody powodują skłonność do oszczędzania. Tymczasem oszczędności te są pozorne i krótkowzroczne.
Obszary należące do Natury 2000 i ich otuliny mogą liczyć na poważne dofinansowanie (do 80% potrzebnych wydatków) z różnych unijnych sektorowych programów (m.in. z rolnośrodowiskowych w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich oraz z programu LIFE). Tereny objęte ochroną nie muszą być niedostępne dla jakiejkolwiek działalności gospodarczej. Przeciwnie, są one wyjątkowo atrakcyjne z punktu widzenia turystyki, w szczególności eko- i agroturystyki. Można rozwijać na nich rolnictwo ekologiczne i drobne przedsiębiorstwa z branży spożywczej. Dopuszcza się także inwestycje porządkujące gospodarkę energetyczną, odpadową czy ściekową. To wszystko może dawać w każdej gminie setki „zielonych miejsc pracy”. Na terenach objętych siecią Natura 2000 zasada zrównoważonego rozwoju mogłaby być realizowana w sposób modelowy. Musi być przy tym przestrzegany jeden istotny warunek: działania człowieka nie mogą spowodować zniknięcia przedmiotu ochrony – siedliska gatunków roślin i zwierząt – dla których dany obszar Natury 2000 został ustanowiony.
Pośród obszarów skreślonych z listy proponowanej do Natury 2000 wiele jest dolin rzek i naturalnych terenów zalewowych. Czy to tylko przypadek, że właśnie rzeki w ostatnim czasie są bezmyślnie regulowane – prostowane i pozbawiane przy tym przybrzeżnej roślinności oraz ryb? Jest to osobny problem, o którym już pisałem (patrz PK 04/2004). Opisywane regulacje, prowadzone ze środków przeznaczonych na usuwanie skutków powodzi i ochronę przeciwpowodziową, nie tylko nie zwiększają bezpieczeństwa powodziowego, lecz wręcz przeciwnie – zwiększają ryzyko wezbrania wód na terenach położonych poniżej. Tego typu inwestycje byłyby nie do pomyślenia na obszarach objętych ochroną w ramach Natury 2000. Przepisy chroniące np. ptaki mogłyby niekiedy uchronić dobytek ludzi.
Polityka rządu, w tym Ministerstwa Środowiska, pozostawia bardzo wiele do życzenia. Należy tu jednak odnotować głos ministra środowiska sprzeciwiający się niszczeniu rzek przez zarządy melioracji podlegle samorządowym województwom. Minister nie zauważył jednak, że dewastację prowadzą w równej, a może w większej mierze także Regionalne Zarządy Gospodarki Wodnej, które podlegają właśnie jemu.
Podsumowując politykę naszego rządu, pośrednio i bezpośrednio związaną z programem Natura 2000, trudno byłoby ocenić ją pozytywnie. Z jednej strony mamy całkowicie nieracjonalne oszczędności, które w dalszej perspektywie ograniczają dopływ środków unijnych na ochronę środowiska. Z drugiej zaś obserwujemy rozrzutność i marnotrawienie środków pomocowych i budżetowych na inwestycje, które mogą spowodować więcej szkód niż pożytku.

Radosław Gawlik, członek Zarządu Zieloni 2004