Jest Pan jednym z najbliższych doradców ministra środowiska. Na czym polega Pańska praca?

Profesor Nowicki po otrzymaniu w 1996 r. nagrody Deutscher Umweltpreis założył Fundację swojego imienia, której celem jest wspieranie rozwoju najzdolniejszych młodych specjalistów w dziedzinie ochrony środowiska. Idea była jednak dalej idąca – chodziło także o stworzenie multidyscyplinarnej platformy specjalistów. Mam szczęście i olbrzymią przyjemność być jednym spośród stypendystów tej Fundacji.

Moja praca, mówiąc najprościej, polega na ułatwianiu i usprawnianiu merytorycznej i organizacyjnej pracy ministra zarówno wewnątrz urzędu, jak i w relacjach na zewnątrz.

Polski system ocen oddziaływania na środowisko (o.o.ś.) został skrytykowany przez Komisję Europejską. Jakie zarzuty postawiła nam Bruksela? Na jakim etapie są prace nad dostosowaniem polskiego prawa do wymagań unijnych?

Skupiając się na najważniejszych zarzutach, wskazać należy na brak powiązania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach zgody na realizację przedsięwzięcia z konkretnym etapem procesu inwestycyjnego, co może skutkować z jednej strony brakiem możliwości oceny całości oddziaływań przedsięwzięcia na środowisko, z drugiej zaś – nieuruchomieniem postępowania w sprawie o.o.ś. na najwcześniejszym możliwym etapie, np. związanym z lokalizacją przedsięwzięcia. Kolejnymi zarzutami są ograniczenia możliwości udziału społeczeństwa w postępowaniu w sprawie o.o.ś., brak konieczności analizowania rozwiązań alternatywnych w odniesieniu do dróg na etapie pozwolenia na budowę, a także niewłaściwa transpozycja załącznika II dyrektywy 85/337/EWG.

Projekt ustawy dostosowującej nasze regulacje do prawa wspólnotowego został przekazany do konsultacji międzyresortowych oraz społecznych na początku kwietnia, w tej chwili w Ministerstwie trwają prace nad uwagami zgłoszonymi w ramach konsultacji. Chcemy, aby projekt ustawy został przedłożony Radzie Ministrów w czerwcu, a reszta zależy już od naszego parlamentu.

Jakie będą skutki proponowanych zmian?

Pozwolę sobie odwrócić to pytanie i zapytać, jakie byłyby skutki zaniechania zmian. I tu odpowiedź jest prosta – brak możliwości wykorzystania środków pomocowych oraz niekorzystny dla Polski wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Przypomnieć należy, że toczy się formalne postępowanie związane z niedostosowaniem polskiego prawa do prawa wspólnotowego i jest ono na etapie uzasadnionej opinii, a więc tuż przed skierowaniem sprawy do ETS. To, że sprawa jeszcze do niego nie trafiła, wynika z przychylności Komisji, widzącej nasze starania zmierzające do naprawy tej sytuacji.

Podstawowym skutkiem będzie więc powstanie ram prawnych, które pozwolą na wykorzystanie środków pomocowych. Jak to jest w ogóle możliwe, aby cztery lata po wejściu do Unii Europejskiej polskie przepisy dotyczące o.o.ś. nadal były niezgodne z prawem wspólnotowym? Ktoś w tym kraju tworzył politykę i prawo przez ostatnie lata i ktoś powinien odpowiedzieć za to, że Komisja grozi nam teraz niemożliwością wykorzystania tych środków.

Czy w obliczu proponowanych zapisów pod znakiem zapytania nie staną szanse na szybką realizację niezbędnych inwestycji, np. związanych z Euro 2012?

Można mieć wątpliwości, czy bez tych zmian realizacja niezbędnych inwestycji byłaby w ogóle możliwa. Chcę podkreślić, że zarówno dokonywane zmiany w prawie, jak i inne działania niewymagające zmian ustawowych, np. zmiana charakteru i sposobu działania Komisji Ocen Oddziaływania na Środowisko czy planowane wzmocnienia kadrowe, mają na celu – oprócz usunięcia niezgodności z prawem wspólnotowym – usprawnienie i udrożnienie systemu o.o.ś. Szczególną opieką w tym zakresie będą objęte przedsięwzięcia finansowane z funduszy pomocowych oraz związane z Euro 2012. Nie oznacza to jednak wprowadzenia jakiejś uproszczonej procedury, „łatwiejszej” oceny oddziaływania na środowisko. Tego zrobić nam nie wolno. Chodzi jednak o stworzenie „przyjaznego środowiska administracyjnego”, wspomagającego zaplecza eksperckiego, tak aby podnieść jakość wykonywanych raportów oraz przyspieszyć proces wydawania decyzji środowiskowych. Rozważana jest także możliwość stworzenia osobnej ścieżki administracyjnej dla tych inwestycji.

Na jakim etapie znajdują się ustalenia z Komisją Europejską w zakresie obszarów należących do sieci Natura 2000? Czy rozszerzanie ich listy nie zakłóci rozwoju gospodarczego kraju?

Po pierwsze, z góry należy odrzucić paradygmat, wg którego ochrona środowiska zakłóca rozwój gospodarczy. Jest dokładnie odwrotnie – wystarczy przejrzeć raporty ONZ czy OECD, aby znaleźć dane dotyczące strat dla rozwoju gospodarek świata związanych z pogarszaniem się stanu środowiska. Ciągle pokutuje u nas myślenie, że ochrona przyrody to jakieś kwiatki i żabki, które interesują tylko zwariowanych ekologów. Brakuje zrozumienia, że środowisko jest systemem połączonym, że zniszczenie jednego elementu nie pozostaje bez wpływu na pozostałe. Wystarczy wspomnieć o miliardowych stratach dla rolnictwa amerykańskiego w efekcie masowego ginięcia pszczół czy jeszcze większych dla gospodarki chińskiej, wywołanych przedwczesną śmiertelnością ludzi spowodowaną największym na świecie zanieczyszczeniem powietrza i wód. Od tego, czy będziemy rozwijać nasz kraj w taki sposób, aby jak najmniej negatywnie oddziaływać na środowisko, zależy także pomyślność naszej gospodarki w przyszłości. Sieć Natura 2000 jest jednym z instrumentów, które mają pomóc w zachowaniu obszarów kluczowych z przyrodniczego punktu widzenia dla zachowania środowiska we właściwym stanie.

Obecne problemy wynikają z braku należytych działań w latach wcześniejszych. Do utworzenia sieci Natura 2000 powinniśmy być przygotowani w 2004 r. Dzięki staraniom podjętym w Ministerstwie w ostatnich miesiącach jesteśmy w końcowej fazie wyznaczania obszarów ptasich, do jesieni tego roku powinniśmy mieć ich komplet. Zaś jeśli chodzi o obszary siedliskowe, to ostateczną listę obszarów chcemy przedłożyć Komisji przed końcem tego roku.

Jak łagodzić konflikty i godzić interesy wokół obszarów cennych przyrodniczo znajdujących się wokół lub na terenach wartościowych gospodarczo?

Samo wyznaczenie obszaru Natura 2000 nie jest równoznaczne z brakiem możliwości prowadzenia działalności gospodarczej czy inwestycyjnej, a wręcz może ją warunkować. Komisja wyraźnie stwierdziła, że nie ma co liczyć na finansowanie ze środków wspólnotowych tych przedsięwzięć mogących znacząco negatywnie oddziaływać na obszary, które powinny zostać wyznaczone jako obszary Natura 2000. Paradoksalnie więc czasami właśnie wyznaczenie obszaru Natura 2000 staje się warunkiem dla prowadzenia działalności inwestycyjnej.

Oczywiście, jakieś konflikty zawsze będą powstawały. Wydaje się, że najważniejszymi narzędziami w ich unikaniu są odpowiednie planowanie – takie, które uwzględnia uwarunkowania środowiskowe, oraz komunikacja ze wszystkim zainteresowanymi stronami. Właściwe użycie tych narzędzi pozwala na uniknięcie znacznej liczby konfliktów. Jestem przekonany, że gdyby ich użyto kilka lat wcześniej, to takich konfliktów jak wokół Rospudy dziś by nie było.

Czy obecne kierownictwo resortu widzi potrzebę kontynuowania prac nad powołaniem Państwowej Agencji Ochrony Środowiska? Czym miałaby się zajmować taka instytucja?

Tak, wydaje się to zasadne i konieczne. Aktualnie mamy ogromne rozproszenie kompetencji związanych z ochroną środowiska pomiędzy wszystkie szczeble administracji rządowej i samorządowej. Tymczasem prawo europejskie nakłada na nas coraz nowsze obowiązki w tym zakresie. Realizacja niektórych z nich wymaga, z jednej strony, wysoce specjalistycznej wiedzy, z drugiej zaś – zespołów składających się z fachowców w wielu dziedzinach. W obecnej sytuacji w wielu urzędach nieliczny zespół zajmujący się ochroną środowiska ma także inne zadania do realizacji, przez co wiele obowiązków w tym zakresie nie może być dobrze realizowanych. W efekcie spośród wszystkich państw Unii Europejskiej Polska jest krajem o największej liczbie skarg indywidualnych w sprawach ochrony środowiska, kierowanych do Komisji Europejskiej.

Nie przesądzając szczegółowego zakresu kompetencji chodzi o stworzenie nowoczesnego i kompetentnego urzędu, który skupiałby znaczną część kompetencji dotyczących ochrony środowiska, którego fachowość minimalizowałaby liczbę konfliktów, w tym z Komisją Europejską, oraz prowadziłaby do usprawnienia postępowań związanych z ochroną środowiska i egzekucji obowiązków z nią związanych. Podkreślić należy, że nie planujemy w tym zakresie jakiegoś nikomu nieznanego eksperymentu, a tego typu ciała istnieją w większości państw europejskich, a także w innych krajach rozwiniętych, np. USA.

Jak z perspektywy Ministerstwa Środowiska wygląda stopień zaawansowania prac organizacyjnych związanych z Konferencją Klimatyczną, która w grudniu br. odbędzie się w Poznaniu? Na jakie problemy napotykają organizatorzy?

Prace idą pełną parą. O tym, że przygotowania są na dobrej ścieżce, świadczy bardzo dobra ocena wystawiona w końcowych dniach kwietnia przez misję techniczną sekretariatu Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w Sprawie Zmian Klimatu. Nadal jest wiele do zrobienia, ale znaczna część problemów została rozwiązana. Liczymy także na aktywne zaangażowanie w organizację Konferencji ze strony Poznania, jakby nie było – głównego beneficjenta tego wydarzenia. To do Poznania przyjedzie ok. 10 tys. osób, w tym 150 delegacji rządowych, i to miasto przez wiele dni będzie wymieniane w czołówkach wszystkich światowych serwisów informacyjnych.

Słychać głosy, że po poznańskiej Konferencji nie należy oczekiwać przełomowych rozstrzygnięć. Czego zatem można spodziewać się i co na organizacji szczytu może zyskać nasz kraj?

Wszystko zależy od tego, co rozumie się przez przełom. Konferencja w Poznaniu jest jedną z konferencji w toku negocjacji międzynarodowego porozumienia, które ma zastąpić obecny Protokół z Kioto, gdzie ustalono zobowiązania do redukcji gazów cieplarnianych dla państw rozwiniętych do końca 2012 r. Aby nowe porozumienie zastępujące Protokół z Kioto weszło w życie z początkiem 2013 r., konieczne jest jego zawarcie przed końcem 2009 r. W grudniu 2009 r. odbędzie się kolejna, po Poznaniu, konferencja i wszyscy liczą, że właśnie wtedy, w Kopenhadze, w ostatnim z możliwych terminów uda się podpisać nowe porozumienie. W tym sensie trudno liczyć na to, że w Poznaniu dojdzie do przełomowych rozstrzygnięć i nagle porozumienie zostanie zawarte. Naszym zadaniem jest „popchnąć” te negocjacje jak najdalej do przodu, tak aby w Kopenhadze mogło dojść do podpisania nowego porozumienia. Pamiętać jednak trzeba, że bez Poznania oraz wcześniejszych konferencji, m.in. na Bali i w Nairobi, zawarcie porozumienia w Kopenhadze na pewno nie byłoby możliwe.

Polska może zyskać przede wszystkim rozgłos na arenie międzynarodowej jako centrum światowej polityki – chociaż przez dwa tygodnie oraz pozycję istotnego i skutecznego partnera, a Polacy opinię dobrych organizatorów. Ale to już zależy od nas i od tego, jaką opinię wywiozą stąd wszyscy ci, którzy w grudniu do Poznania przyjadą.

Jest Pan również przewodniczącym Rady Nadzorczej Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Poznaniu. Jak z tej perspektywy ocenia Pan system finansowania ochrony środowiska w Polsce i prace nad zbudowaniem wspólnej strategii dla instytucji finansujących ochronę środowiska?

Jestem zdania, że system odrębności finansowania zadań w dziedzinie ochrony środowiska jest właściwym rozwiązaniem. Co do zasady, za trafną uważam koncepcję, zgodnie z którą środki uzyskane z opłat za korzystanie ze środowiska przeznaczane są na jego ochronę. Kilkanaście ostatnich lat działania funduszy ochrony środowiska pozwoliło zaangażować w realizację przedsięwzięć związanych z ochroną środowiska kilkanaście miliardów złotych. Aktualnie fundusze wykorzystywane są jako istotne wsparcie dla współfinansowania inwestycji finansowanych ze środków pomocowych oraz stanowią instytucje pośredniczące dla osi środowiskowych funduszy europejskich, realizowanych w ramach Programu Operacyjnego „Infrastruktura i Środowisko”. Nie oznacza to jednak, że nic nie można poprawić. Powinny być przedsiębrane działania zmierzające do większej transparentności procedur przyznawania środków, polepszania komunikacji z beneficjentami, lepszego dopasowania wybieranych projektów do potrzeb środowiskowych, większego stopnia wykorzystania środków, którymi dysponują fundusze, przy jednoczesnym dbaniu o elastyczność procedur i niedoprowadzaniu do ich zbytniego zbiurokratyzowania.