Efekty naszej pracy ukryte są pod ziemią ? takie przekonanie jest wciąż silne w branży wodociągowej. Nie jest to do końca prawdą. Warto nagłaśniać to, co widać, słychać i czuć. A przykładów jest sporo.
We wrześniu zadzwonił do nas dziennikarz poważnej gazety, który przygotowywał cykl artykułów na temat inwestycji unijnych w naszym regionie. ? Tylko chciałbym mieć taki przykład, który ludzie odczuwają na własnej skórze, a nie jakieś miliony wydane na modernizację oczyszczalni. Przecież większość ludzi nawet nie wie, co w tej oczyszczalni się robi, ani gdzie ona jest ? powiedział szczerze dziennikarz.
Nie ma co się obrażać, prawdę powiedział i lepiej, że prosto z mostu, bo i jemu, i nam ułatwia to pracę. Co ludzie mogli odczuć? ? pomyślałem. Wiem! Smród, a raczej jego brak. I podzieliłem się tą wiadomością z dziennikarzem, a on połowę swojego dużego tekstu poświęcił na opisanie, jak to w jednej z podkieleckich gmin ludzie mogą teraz spokojnie wieczorem wyjść na spacer. Nie śmierdzi z przydrożnych rowów, bo mieszkańcy przestali nielegalnie pozbywać się ścieków. Mają kanalizację. A informacje, ile kilometrów rur położyliśmy i ile to kosztowało, zajęły w tym tekście tylko małą ramkę.
Ach, te kochane bobry
Tak, proszę Państwa, nasze sukcesy ?widać, słychać i czuć?, jak śpiewał Kuba Sienkiewicz. Kolejny przykład, który przemawia do ludzi, nawiązując do naszej największej oczyszczalni. Po modernizacji, zakończonej w 2011 r., nie bez zdziwienia odkryliśmy, że ścieki oczyszczone, jakie odprowadzamy do Bobrzy, mają lepszą jakość niż woda w samej rzece. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Woda w Bobrzy poniżej oczyszczalni uzyskała II klasę czystości (wcześniej nie mieściła się w żadnej). W rzece można teraz poić zwierzęta i organizować kąpieliska. Do Bobrzy wróciły raki i bobry, od których rzeka ma swoją nazwę. Jaka jest lepsza reklama naszej działalności niż zdjęcie raka lub bobra nad Bobrzą? Chociaż z tymi bobrami różnie bywa, bo jednych zachwycają, a innym przeszkadzają. Budują tamy i woda czasami zalewa pola i łąki. Ekolodzy twierdzą jednak, że takie zalewanie jest korzystne, więc bobrów nie przepędzimy.
Kolejny przykład: Górnośląskie Przedsiębiorstwo Wodociągowe właśnie ogłosiło sensacyjną wiadomość ? po raz pierwszy Jezioro Goczałkowickie, największy rezerwuar wody dla aglomeracji śląskiej, nie ?zakwitło? sinicami i innymi glonami. Stało się tak, mimo że aura sprzyjała takiemu zakwitowi ? było ciepło i obniżył się poziom wody, w związku z tym ogrzała się ona do wysokiej temperatury. Glonom zabrakło jednak pożywienia, bo uporządkowano gospodarkę ściekową wokół jeziora. Zasługa to m.in. inwestycji i wysiłków wszystkich przedsiębiorstw wodociągowych działających w tym rejonie. I efekty znowu są widoczne. Przebadano żyjące w Jeziorze Goczałkowickim sumy, szczupaki, karasie węgorze i sandacze, i okazało się, że ryby są zdrowe, nie mają groźnych dla człowieka pasożytów, są w dobrej kondycji.
Jak już przy rybkach jesteśmy, przenieśmy się do Wałbrzycha. Tamtejsze wodociągi, we współpracy z władzami miasta, postanowiły zarybić strumień Szczawnik. Oczywiście wcześniej uporządkowano gospodarkę ściekami. Oczyszczano ze śmieci brzegi Szczawnika, wyeliminowano ponad 40 nielegalnych odprowadzeń ścieków, no i oczywiście skanalizowano okoliczne zabudowania. I udało się. Do wody trafiło 600 pstrągów potokowych. Jak donoszą miejscowe media, jest to prawdopodobnie pierwsza próba zarybienia Szczawnika od 200 lat!
Dobry film i zdjęcie
Można też pokazać coś, czego nie widzą nasi odbiorcy. Coraz więcej spółek wodociągowych (w tym i my) instaluje u siebie komputerowe systemy monitoringu i sterowania siecią. Zazwyczaj wiąże się to z wyposażeniem głównej dyspozytorni (sterowni) w duże monitory, rzutniki wideo. Odbiorcy tam nie mają wstępu, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby właśnie w takim miejscu zrobić konferencję prasową. Teraz w mediach rządzi obraz i wiemy, że jak jest dobre zdjęcie, film, to informacja lepiej się przebija. My to już wypróbowaliśmy ? na pierwszym planie gadające głowy, ale w tle wielkie monitory z wizualizacją ujęcia wody, hydroforni, pompowni ścieków. To robi wrażenie.
Napisałem dużo o zagospodarowaniu ścieków, tymczasem i naszą wodę można zachwalać w spektakularny sposób. Jak zawsze polecam wszystko, co wiąże się z piciem kranówki, a więc saturator, poidełka w budynkach i w przestrzeni publicznej, częstowanie kranówką podczas wydarzeń organizowanych lub współorganizowanych przez przedsiębiorstwa wodociągowe.
Takich przykładów można podać jeszcze wiele. Chociaż większość naszych inwestycji spoczywa pod ziemią lub są one widoczne w odległych, położonych na peryferiach miast obiektach, to efekty naszej pracy odczuwają ludzie