Nikt ich nie chce, ale i tak będą ? podwyżki opłat za wodę i odprowadzanie ścieków wprowadzane mimo zatwierdzonych w ubiegłym roku trzyletnich taryf. Stało się coś, co przewidywałem w poprzednich felietonach na tych łamach ? ekonomii nie da się zaczarować. Kiedy rosną koszty stałe, niezależne od spółki wodociągowej, muszą się one przełożyć na ceny.
W ostatnich miesiącach już kilka przedsiębiorstw wodociągowych ogłosiło zmiany w taryfach powyżej tego, co rok temu zatwierdziło Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. I Wody Polskie muszą na nowo rozpatrywać takie propozycje.
W Rudzie Śląskiej zdrożał prąd, z którego korzysta cała wodociągowa infrastruktura oraz gaz ziemny wykorzystywany przede wszystkim w oczyszczalni ścieków. Trudno w takim przypadku negować, że są to koszty stałe, niezależne od przedsiębiorstwa i praktycznie niemożliwe do ograniczenia. Skutek? Rudzkie wodociągi dostały zgodę Wód Polskich na podwyżkę o 1 zł od 5 października za m3 wody i ścieków, do ceny 14,80 zł brutto. Spółka nie za bardzo może liczyć na oszczędności, ponieważ dodatkowo zaplanowała budowę i modernizację prawie 32 km wodociągu i kanalizacji za prawie 30 mln zł. Władze spółki, występując o korektę wniosku taryfowego, powołały się na argument, że może do tego dojść w przypadku zmian w warunkach ekonomicznych, które mają wpływ na cenę wody i ścieków. Jest jeszcze dodatkowy czynnik ? rudzkie wodociągi kupują wodę hurtowo od Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów, które również podniosło cenę za 1 m3 o 9 groszy.
Rozum jedno, serce drugie
Takie same argumenty stały za zmianą taryfy w Jaworznie. Nowa, zatwierdzona już taryfa ma teraz obowiązywać na lata 2019?2021. Oczywiście, jeśli znowu w polskiej gospodarce coś się nie zmieni, czytaj: zdrożeje. ? Będziemy analizować warunki gospodarcze i w przypadku ich zmiany w stosunku do tego, jakie zostały założone w zatwierdzonej taryfie, będziemy wnioskować do regulatora o ewentualną zmianę ? mówi na miejskiej stronie internetowej Rafał Łabaj, prezes ds. finansowych Wodociągów Jaworzno.
Jak nie teraz, to w najbliższych miesiącach my, wodociągowcy, musimy się zastanowić, jak pogodzić politykę społeczną z zasadami gospodarki i prowadzeniem firmy w oparciu o rachunek ekonomiczny. Co robić w przypadku, kiedy koszty stałe niezależne od firmy rosną? Rozum nakazuje podnieść opłaty, ale serce nie pozwala. Jednak narracja, jacy to dobrzy jesteśmy, na dłuższą metę niczym dobrym się nie kończy. Należałoby szukać złotego środka, pogodzić niezbędne korekty cen z polityką społeczną. Kluczową sprawą jest, jak to komunikować społeczeństwu? Odradzam prostą metodę zwalania wszystkiego na państwowego regulatora, kierowania pretensji do niego, odsyłania tam zadających pytania dziennikarzy, umywania rąk. Lepiej przygotować fakty, liczby, tak jak to zresztą czynią wspomniane wyżej spółki. Liczby warto przedstawiać nie tylko w wartościach bezwzględnych, ale od razu przeliczać je na zmiany procentowe, porównywać z innymi kosztami wpływającymi na budżet rodzin, wizualizować. Bezcenna jest również współpraca z naszymi samorządami. Walka i wzajemne podgryzanie się wiele tu nie da, a niestety są i takie przykłady.
Strach pierwotnego człowieka?
To drugie będzie coraz trudniejsze, bo i naszym samorządom zaczyna brakować funduszy. Obciążenia są coraz większe, a wpływy do budżetów gminnych maleją m.in. w związku ze zmieniającymi się przepisami podatkowymi. Te nieliczne już spółki, które jeszcze otrzymują dopłaty od samorządów do cen wody dla mieszkańców, muszą się liczyć z zakończeniem lub znacznym ograniczeniem takiej pomocy. 
Przenieśmy się na Podhale. Właśnie tu, w Nowym Sączu, radni zdecydowali o całkowitym wstrzymaniu dopłat do cen wody i ścieków dla mieszkańców od 1 września. Gminny budżet ma na tym oszczędzić 3 mln zł rocznie, ale stracą mieszkańcy ? spółka wodociągowa ogłosiła zwiększenie ceny za m3 wody i ścieków z 11,29 zł do 16,53 zł brutto, czyli o prawie 50%! Jak tłumaczą władze spółki, taka taryfa jest obowiązująca i wynika z kosztów działalności, nie trzeba jej więc zmieniać, a została jedynie urealniona po odliczeniu gminnej subwencji. 
W tym wszystkim cały czas bulwersuje mnie i zastanawia, dlaczego akurat ceny wody wywołują w naszym społeczeństwie takie emocje? Przecież patrząc na strukturę wydatków przeciętnej rodziny, to nie cena wody, ale koszty ogrzewania, prądu, czynszu, stanowią największe obciążenie. Jednak rosnące ceny tych dóbr jakoś są mało dyskutowane, za to nawet niewielka korekta opłat za wodę potrafi wywołać prawdziwą burzę. Może źródłem tego jest jakiś pierwotny instynkt, bo przecież bez prądu, ogrzewania, dachu nad głową jakoś da się przeżyć, ale bez wody czeka człowieka szybka śmierć? 
No, ale to już temat na całkiem inny felieton.