Jakie jest najbardziej niebezpieczne zwierzę, które wyobrażacie sobie Państwo w mieście? Zapewne jakiś krwiożerczy drapieżnik, z którego pazurów i kłów trudno się wydostać. Zatem co powiedzieliby Państwo na miejskiego lamparta? Nie, to nie żart. Lamparty są dzisiaj synantropami i żyją w mieście. Co więcej, te ogromne koty okazały się dla mieszczuchów błogosławieństwem.

W jednej z indyjskich gazet przeczytałem historię pana Balaji Kamite z Bombaju, zwanego dzisiaj oficjalnie Mumbai - jednego z największych miast Indii i zarazem największych miast świata. Indie to bowiem kraj, którego liczba mieszkańców przekroczyła miliard, a wszystkie jego miasta są nieprawdopodobnie przeludnione. Bombaj, tak jak Delhi i Kalkutta, to mrowisko ludzi, kłębowisko samochodów, motocykli, ryksz i zgiełku. Trudno sobie w takim miejscu wyobrazić lamparta, jednego z największych drapieżników kotowatych świata. A jednak.

Pan Balaji Kamite w styczniu 2018 r. wrócił w nocy z pracy do domu. Był zakrwawiony, na rękach i twarzy miał poważne rany. Żona się przeraziła. Jeszcze bardziej zlękła się, gdy na pytanie, co się stało, jej mąż odpowiedział, że zaatakował go lampart. Pomyślała, że zwariował.

- Jak to ?lampart?? Tu, w mieście? To musiał być pies - relacjonowała potem tę rozmowę dziennikarzom. Pan Kamite pojechał jednak do szpitala, gdzie lekarze opatrzyli rany i zmierzyli ich wielkość. Nie było wątpliwości, zadały je pazury kota wielkości lam...