„Stare” państwa członkowskie UE, ustalając dla Polski (poprzez Traktat Akcesyjny) nowe prawo odpadowe – widocznie nie brały pod uwagę naszej historycznej przeszłości. A przecież wywarła ona na naszej psychice piętno traktowania praw i obowiązków ustalanych zarówno przez własne, jak i obce rządy (w tym przypadku przez UE) jako coś, co trzeba omijać, obchodzić i robić wszystko, aby ich realizacja stawała się skomplikowana bądź wręcz niewykonalna.

Zgodnie z art. 6 dyrektywy Rady 75/442/EWG z 15 lipca 1975 r. w sprawie odpadów, państwa członkowskie powinny wyznaczyć lub desygnować kompetentną władzę lub władze odpowiedzialne za wprowadzenie w życie jej postanowień.
Unia może nałożyć kary i nałoży je na pewno – i to w odniesieniu do stopnia realizacji głównych obowiązków związanych z postępowaniem z odpadami, zwłaszcza dotyczących ograniczenia ich ilości i uciążliwości, oraz preferowanego odzysku jako podstawowego sposobu ich zagospodarowania.

Kary nieuniknione?
Już teraz grożą nam kary za odpady portowe i niebezpieczne (gdzie – paradoksalnie – spalarniom tych odpadów grozi zamknięcie, bo nie mają co spalać) oraz za ilość zbieranych surowców wtórnych. Jak alarmuje Krzysztof Kawczyński, ekspert z Krajowej Izby Gospodarczej, już w tym roku grożą nam kary od 50 do 100 tys. euro dziennie1. Jak to wygląda w praktyce, przekonała się Grecja, która tylko za składowisko w Atenach powinna płacić dziennie 20 tys. euro, co jednak urosło do 5,4 mln euro. A przecież pozostaje jeszcze kwestia odpadów biodegradowalnych. Uciekanie od selektywnej zbiórki tej frakcji to samookłamywanie się, bo selektywne usunięcie organiki ze strumienia odpadów to podstawowy warunek racjonalnej gospodarki wszystkimi pozostałymi odpadami!
Warto się zastanowić, czy na pewno stosuje się najlepsze dostępne technologie, niezwiązane z nadmiernymi kosztami, i czy pozwalają one na osiągnięcie w naszym klimacie odpowiednich efektów?

Etapy redukcji
W Traktacie Akcesyjnym przyjęte zostały trzy etapy redukcji składowania odpadów biodegradowalnych:
  • etap I: 2010 r. – składować będzie można 75% (wagowo), czyli 3 285 Mg,
  • etap II: 2013 r. – składować będzie można 50% (wagowo), czyli 2 190 Mg,
  • etap III: 2020 r. – składować będzie można 35% (wagowo), czyli 1 533 Mg.


Patrząc na powstałe instalacje kompostowania, stojące bez hal na otwartych placach kompostowych i wyłączane w związku z warunkami atmosferycznymi na pięć miesięcy eksploatacyjnych, trzeba bardzo w to wątpić. Niestety, nadal w sposób nieprzemyślany promowane są tego typu inwestycje. Dzieje się tak, ponieważ liczy się cena, a nie przydatność tych instalacji i ich efektywność ekologiczna.
Życie biegnie naprzód. W Unii prowadzone są obecnie badania powietrza poprocesowego powstałego w czasie kompostowania frakcji organicznej, pochodzącej ze zmieszanych odpadów komunalnych i instalacji mechaniczno-biologicznego przetwarzania, opierających się na kompostowaniu.

Dezodoryzacja powietrza poprocesowego w UE
Obecnie w Niemczech i Austrii wprowadzane są nowe przepisy dotyczące oczyszczania powietrza poprocesowego powstałego podczas kompostowania frakcji pozyskiwanych z wysortowywania ze zmieszanych odpadów komunalnych, podczas jej przygotowania do dalszej obróbki termicznej, czyli przyy pozyskiwaniu frakcji PDF, a ponadto podczas biologicznej stabilizacji odpadów przy przygotowywaniu ich do składowania i przy pozyskiwaniu biogazu do celów energetycznych. Dodatkowo zalecane jest, aby odległość zakładów kompostowni od zabudowań mieszkalnych była nie mniejsza niż 300 m.
W Austrii muszą zostać dotrzymane następujące parametry: zapylenie maksymalnie na poziomie 20 mg/m3, najwyżej 100 mg węgla organicznego łącznie z metanem na 1 m3 oraz nie więcej niż 500 jednostek zapachowych na 1 m3.
Aby spełnić założone normy, musi być wykonane całkowicie szczelne przykrycie biofiltra, a wychodzące z niego powietrze może być odprowadzane do atmosfery jedynie poprzez komin, gdzie dokonywane są pomiary kontrolne. W przeciwnym razie trzeba zastosować spalanie powietrza poprocesowego (TRL), co jest nie tylko trudne technicznie (doprowadzenie gazu do instalacji), ale również kosztowne.
Jeszcze bardziej rygorystyczne przepisy obowiązują w Niemczech. Łączna ilość pyłu nie może tam przekroczyć średniej dziennej, wynoszącej 10 mg/m3, a dla substancji organicznych (wyrażonych jako łączna ilość węgla) nie może zostać przekroczona średnia dzienna wynosząca 20 mg/m3. Natomiast średnia półgodzinnych wartości dla tych parametrów nie może przekraczać odpowiednio 30 i 40 mg/m3.
Poza tym średnia miesięczna, określona jako stosunek masowy, nie może przekraczać dla N2O 100 g/Mg i 20 mg/m3 dla substancji organicznych, podanych jako łączna ilość węgla. W żaden z prób nie może zostać przekroczona wielkość 500 jednostek zapachowych na 1 m3 i żadna ze średnich wartości, otrzymywana zgodnie z wyznaczonym czasem pomiaru dla danego obciążenia, nie może przekraczać 0,1 ng/m3 dla dioksyn/furanów, podanych jako suma wartości.

Tab. Ilościowe i procentowe rozbicie rocznych redukcji odpadów ulegających biodegradacji
Rok
Roczna redukcja odpadów ulegających biodegradacji
Ilościowo [tys. Mg]
Procentowo [%]
2000
99,864
2,28
2001
99,864
2,28
2002
99,864
2,28
2003
99,864
2,28
2004
99,864
2,28
2005
99,864
2,28
Razem
599,184
13,68


Jakie ostateczne wielkości graniczne zostaną przez Unię Europejską zatwierdzone, nie jest jeszcze przesądzone.
Jedno jest pewne – bez odpowiednio do tego celu przygotowanych technologicznie i technicznie instalacji owe wartości graniczne będą bardzo trudne do utrzymania.
Oznacza to, że już dzisiaj stawiane zakłady kompostowania, zarówno te dla bioodpadów, jak i dla frakcji organicznej pochodzącej ze zmieszanych odpadów komunalnych, muszą być tak wykonane, aby bez problemu mogły przejmować obie te frakcje i to bez konieczności ich późniejszego dodatkowego dozbrajania.
Jedno jest zatem pewne. Zamknięte technologie nie dadzą się zastąpić technologiami polowymi – otwartymi lub półprzemysłowymi – pojawiającymi się w Polsce.
Wymienione powyżej normy nie są obowiązujące jedynie dla kompostowni odpadów zielonych i odpadów bio, a więc frakcji zbieranych w sposób selektywny.
Należy sobie zatem uświadomić, że jedynym sposobem na wykonanie zaleceń unijnych dotyczących frakcji organicznych rozkładalnych, deponowanych na składowiskach, jest natychmiastowe wprowadzenie selektywnej zbiórki odpadów organicznych bio i to zarówno pochodzenia roślinnego, jak i zwierzęcego, a także odpadów zielonych.
Czy wobec tego przy doborze technologii powinna decydować tylko jej cena? Niestety, jak do tej pory, w przetargach prawie zawsze decyduje tylko ona. Takie podejście okazuje się bardzo zgubne, ale inni ustalają reguły gry, a inni „uszczęśliwieni” zakupionymi urządzeniami muszą je eksploatować.
Oby, takie rozumowanie nie doprowadziło do tego, że wiele z nowo powstałych instalacji będzie wymagało gruntownych modernizacji i to już nie za unijne pieniędze.
Badania nad metalami ciężkimi, zawartością trwałych związków organicznych (TZO) i WWA, dioksynami, PCDD, PCDF i PCB, występującymi w kompostach w postaciach śladowych, prowadzone są zarówno w UE, jak i w Polsce. Pokazują one, że eliminacja tych związków lub poważne ich ograniczenie w kompoście możliwe jest tylko na drodze selektywnej zbiórki organiki, a nie w pozyskiwaniu organiki poprzez przetwarzanie zmieszanych odpadów komunalnych.

Ocena gospodarki odpadowej w Polsce
Zgodnie z dyrektywą Parlamentu Europejskiego i Rady 1999/31/WE z 26 kwietnia 1999 r. Polska podpisała w Traktacie Akcesyjnym zobowiązania o redukcji deponowania na składowiskach organicznej frakcji rozkładalnej. Redukcja ta ma być osiągnięta w trzech etapach (patrz ramka), zgodnie z Dziennikiem Urzędowym z 16 lipca 1999 r. (WEL 182), w którym jako wielkość bazową przyjęto rok 1995 i zgodnie ze statystykami w owym roku wytworzono w Polsce 4,38 mln Mg odpadów komunalnych zaliczanych do biodegradowalnych.
Zakładając, że do wdrażania tych wymagań przystąpiono w 2000 r., to aby w 2010 r. osiągnąć pierwszy stopień zakładanej redukcji, mający wynosić 25%, każdego roku powinno się ograniczać ilość frakcji organicznej o ok. 2,28% (patrz tabela).
Przy średniej wielkości nowoczesnych zakładów przerabiających frakcję organiczną, wynoszącą np. 30 tys. Mg/rok, w Polsce powinno działać ok. 20 tego typu zakładów, a dla roku 2010, czyli dla 1,095 mln Mg wybranej selektywnie organiki, ok. 37 zakładów.
Krajowy Plan Gospodarki Odpadami zakładał, że w 2005 r. na składowiskach będzie deponowanych 4,293 mln Mg organiki, co odpowiada jej redukcji w odniesieniu do 1995 r. tylko o 2%. Jednak powinno być 13,68%, gdyż tylko taka wielkość pozwoliłaby na osiągnięcie zaplanowanej redukcji 25% w 2010 r.
Według Ministerstwa Środowiska, dynamiczny rozwój planowany jest na lata 2007-2010, co ma zagwarantować osiągnięcie planowanych redukcji w 2010 r. Oznacza to, że od zaraz roczna redukcja wynosić musi 4,6%, podczas gdy przez ostatnie sześć lat było to jedynie ok. 0,3% rocznie.
Jak przy obecnych stanach infrastruktury odpadowej ma być to osiągnięte, pozostaje wielką niewiadomą, gdyż średni cykl budowy zakładu utylizacji trwa od trzech do pięciu lat.
Brak jednoznacznych uregulowań prawnych dotyczących kompetencji i przepływu finansów na linii producent odpadów – gmina – przewoźnik oraz brak jasnych ustaleń przepływu odpadów pomiędzy producentem, przewoźnikiem, zakładem utylizacji a składowiskiem ma bardzo negatywne konsekwencje. Powoduje, że gminy – zobowiązane do wykonywania inwestycji komunalnych w postaci zakładów utylizacyjnych – nie mają na te cele własnych funduszy a budowane z pomocowych środków unijnych obiekty, nie mogą się zbilansować, gdyż odpady transportowane są przez prywatnych przewoźników po kilkaset kilometrów na „tanie” składowiska.
Przepisy prawne są dyskutowane, częściowo modyfikowane, ale daleko im do prostych i logicznych uwarunkowań obowiązujących w „starych” krajach unijnych, a selektywna zbiórka organiki postrzegana jest jako zło „piekielne”, którego nie da się przetransferować na polskie warunki (samorządy uważają, że jeżeli rząd podpisał, „to niech teraz sam wykonuje”).
Przewoźnicy starają się uśpić czujność gmin, twierdząc, że wszystko jest w porządku, a tymczasem nie tylko następuje odpływ gotówki z gmin do przewoźnika, ale również fałszowane są statystyki na składowiskach (odpady często wędrują do lasu, bo przewoźnik skasował pieniądze od mieszkańców, a nie jest zainteresowany wiezieniem ich na składowisko, gdzie musi płacić). Praktykowane też jest tolerowanie osadów z oczyszczalni jako „eksploatacyjnych materiałów przesypkowych” na składowiskach, co pozwala na uniknięcie opłat marszałkowskich.
Zafałszowane statystyki ilości odpadów nie pozwalają na ustalenie właściwej strategii ich utylizacji ani kontroli prawdziwego stopnia redukcji.
W zasadzie cała strategia opiera się na nieselektywnej zbiórce odpadów komunalnych i nielicznych instalacjach mechanicznego separowania z odpadów frakcji organicznej, z której ma zostać wytworzony kompost nadający się do rolniczego wykorzystania.
Takie podejście powoduje, że zakładane progi obniżenia frakcji organicznej na składowiskach będą praktycznie nieosiągalne, a kary za niewykonanie dyrektywy unijnej – ogromne.
Ostatnia zmiana przepisów zobowiązujących przewoźnika do organizacji selektywnej zbiórki napotyka na duże trudności związane ze sprawami finansowymi.
Prywatny przedsiębiorca nie otrzyma dotacji unijnych w takiej wysokości, na jaką mogą liczyć samorządy (administracja publiczna), a tego typu inwestycje (sortownia, kompostownia lub zakład fermentacji o skali ekonomicznie optymalnej) to rząd wielkości kosztów 20-30 mln euro, co dla prywatnego podmiotu jest kwotą nieosiągalną. Bierze się to stąd, że prywatne przedsiębiorstwo nastawione jest na zysk a dla tego typu przedsięwzięć Unia dotacji nie przewiduje.

Opacznie zrozumiane
Niestety, wypowiedź komisarza UE ds. środowiska, Stavrosa Dimasa, skierowana do międzynarodowej koalicji skupiającej przedstawicieli organizacji pozarządowych i biznesowych zajmujących się kompostowaniem, jeszcze bardziej całą sytuację zagmatwała. Komisarz nie widzi potrzeby tworzenia osobnej dyrektywy na temat odpadów biodegradowalnych, gdyż jest wiele technik, które mogą być użyte przy postępowaniu z odpadami biodegradowalnymi, a ich środowiskowe oddziaływanie zależy w dużej mierze od lokalnych warunków. Dlatego kraje członkowskie Unii Europejskiej są najlepiej przygotowane do tego, aby określić narodowe systemy zarządzania i politykę postępowania z odpadami biodegradowalnymi.
Wypowiedź ta, została w Polsce przyjęta jako odwrót od selektywnej zbiórki organiki i utwierdziła jej przeciwników w przekonaniu, że również redukcja organiki na składowiskach może okazać się bezprzedmiotowa. Takie podejście świadczy jednak o niezrozumieniu jej treści, gdyż Unia nie chce narzucać technicznych rozwiązań przedmiotowego problemu, ale jednocześnie nie zwalnia od uzyskania zakładanych końcowych wielkości redukcji frakcji organicznej.
W najbliższym czasie odpowiedni komisarze, odpowiedzialni w UE za sprawy środowiskowe, powinni zwrócić uwagę na korzyści płynące z zastosowania selektywnej zbiórki organiki lub jej właściwego zagospodarowania, gdyż właśnie rozwiązanie tych spraw automatycznie określa dalsze właściwe kierunki postępowania z odpadami poprzez selektywne wybieranie surowców wtórnych, zagospodarowanie odpadów pozostałych i eksploatację składowisk.
Już teraz komisarze UE powinni przeprowadzić kontrolę wykonywania podpisanych przez Polskę zobowiązań z zaznaczeniem, że ich niewykonanie przyniesie odpowiednio wysokie kary, płacone z budżetu państwa.
Jest to konieczne dla dobra Polski, bo wobec braku systemu monitoringu państwowego sama Unia powinna chronić społeczeństwo jednego z państw członkowskich przed surowymi konsekwencjami zaniechań wewnętrznej administracji publicznej. Wyniki takiej kontroli mogłyby stać się powodem negocjacji zobowiązań dla ewentualnego przedłużenia pierwotnych terminów – dla dobra finansów publicznych kraju członkowskiego.
O tym, że sprawa utylizacji odpadów komunalnych w Polsce jest bagatelizowana, najlepiej świadczy ilość pozytywnie zaakceptowanych wniosków o współfinansowanie ze środków pomocowych w stosunku do ogólnej ilości wniosków przekazanych do Brukseli. W 2005 r. do Brukseli wpłynęły 34 wnioski, z czego Unia zatwierdziła tylko 22. Jednak tylko dwa z nich dotyczą gospodarki odpadami w Toruniu i Lesznie. Szybkie i jednoznaczne uregulowanie tego problemu pozwoli nie tylko na uniknięcie kar, ale także na właściwe podejście do zagadnienia oraz na odpowiednie planowanie i wykonywanie inwestycji pozwalających na odpowiednią ochronę środowiska. W przeciwnym razie grożą nam nie tylko kary, ale też ograniczenie unijnych środków pomocowych.
Czy naprawdę ustawodawcy nie widzą, że sankcje sankcjami, a najważniejsze powinno być społeczne znaczenie ograniczenia ilości odpadów i związanej z nimi uciążliwości?

Jerzy Staszczyk

Skróty od redakcji

Źródło
  1. Ferfecki W.: Bałagan ze śmieciami drogo kosztuje. „Życie Warszawy” 31.01.2006.