Z doktorem Andrzejem Siemaszko, dyrektorem Krajowego Punktu Kontaktowego Programów Badawczych Unii Europejskiej w Polsce, o szansach rozwoju dla polskiej nauki i przemysłu oraz o konieczności inwestowania w nowe technologie rozmawia Agata Szymańska

Polska nauka boryka się z problemami finansowymi. Jak Pan ocenia tę sytuację? Jakie rozwiązania pomogłyby zmienić ten niekorzystny stan?
Strategia Lizbońska zakłada przeznaczenie 3% PKB na badania naukowe. W Polsce to założenie nie jest zrealizowane. Jednostki naukowe mają ledwie tyle środków finansowych, aby mogły przetrwać. Brakuje pieniędzy na rozwój nowych technologii.
W Polsce mamy możliwość finansowania badań ze źródeł publicznych i prywatnych. Funkcjonowanie tych pierwszych nie odbiega standardem od ich realizacji w krajach naszego regionu. Dużo gorsze jest jednak finansowanie prywatne, gdyż nie ma żadnych zachęt dla przemysłu, aby ten wspierał rozwój badań.Byłoby to możliwe, gdyby sferę biznesową dotyczyły zwolnienia podatkowe i inne płynące z tego tytułu korzyści. To jest problem ustawienia relacji pomiędzy strumieniem finansowania publicznego i prywatnego. Dlatego też powinny powstać wspólne inicjatywy technologiczne w partnerstwie publiczno-prywatnym, kierowane przez Polskie Platformy Technologiczne (PPT), analogiczne do tych europejskich. Istnieje ogromna potrzeba stworzenia nowego instrumentu, który zwiększyłby dynamikę rozwoju. Przy czym chodzi tutaj o działania grupy przedsiębiorstw zorientowanych na wypracowanie pewnych wspólnych technologii, które byłyby wdrażane w skali całego kraju. Mamy PPT, ale ciągle brakuje systemowego podejścia do rozwoju nowych technologii.
 
A jak Pan – jako inicjator Polskich Platform Technologicznych – oceniłby ich funkcjonowanie z perspektywy czasu?
PPT mają dwa poziomy działania. Pierwszy jest to poziom europejski współpracy z Europejskimi Platformami Technologicznymi (ETP), dzięki czemu mogą one oddziaływać na tworzenie strategicznych programów badawczych i przygotowanie dużych wspólnych inicjatyw technologicznych (JTI). I robią to skutecznie. PPT przetrwały, gdyż wkomponowały się w system europejski. Jednak zupełnie zaniechano budowy kompatybilnego systemu na poziomie krajowym. Platformy powinny generować wspólne inicjatywy przemysłowe. Te winny być przekazywane do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które poprzez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju mogłoby ogłaszać konkursy w tych obszarach, w których przemysł zamówił badania. Takie działania powinny dotyczyć dużych przedsięwzięć w skali dziesiątek czy setek milionów złotych. Tego po prostu brakuje. Dziś PPT są zawieszone w próżni, jeżeli chodzi o rozwój technologii w Polsce. Niestety, olbrzymi potencjał jest niewykorzystany.
 
Poziom zainteresowania polskich przedsiębiorców naszymi rodzimymi technologiami jest niewielki. Z czego to wynika?
Sytuacja jest krytyczna. Ja nazywam to „zapaścią cywilizacyjną” pod względem technologicznym. Kilkanaście lat brakowało finansów na badania, które przemysł postrzegał jako ważne. To spowodowało, że dzisiejsza kadra zarządzająca przedsiębiorstwami nie zdaje sobie sprawy, że na badania i rozwój technologii można by uzyskać jakieś środki publiczne. Firmy znają właściwie tylko jeden sposób na rozwój nowej technologii – jej zakup za granicą. I to jest dramatyczne.
Ponadto brakuje kultury innowacji. Istnieje widoczna potrzeba współpracy przemysłu z nauką na konkretnych płaszczyznach. W PPT wypracowaliśmy ok. 10 strategicznych inicjatyw technologicznych, które pozwoliłyby Polsce stać się liderem na skalę europejską.
Brakuje również wspólnego języka dla przemysłu i nauki. Tu konieczna jest nowa kategoria tzw. brokerów technologii – osób potrafiących mówić językiem pośrednim, dobrze komunikujących się z przemysłem i przekładających to na działalność naukowo-badawczą. Te instytucje powinny funkcjonować przy inkubatorach i parkach naukowo-technologicznych. Obrazowo mówiąc, istnieje wielka przepaść między nauką a przemysłem. Dlatego trzeba zbudować struktury pomostowe, które ten kontakt umożliwią.
 
Czy widzi Pan jakieś obszary badań naukowych, w których Polska może odnieść sukcesy na płaszczyźnie międzynarodowej?
Jest kilka niszowych inicjatyw technologicznych, które są ambitne i ważne w skali europejskiej. W Polsce mamy firmę Solaris, która przymierza się do produkcji autobusów elektrycznych. Wokół tego obszaru działań można by rozwinąć cały klaster i zespół współpracujących przedsiębiorstw, które mogłyby to rozwijać jako naszą specjalność. Przykładowo w dziedzinie transportu lotniczego szansą jest rozwinięcie w Polsce małego lotnictwa cywilnego i biznesowego. Perspektywicznym obszarem badań jest też żywność funkcjonalna czy aplikacje internetowe. Aktualnie dla gospodarki najistotniejsza okazuje się jednak energia. Węgiel jest niechciany w Europie, a ostatnie kopalnie są likwidowane. Z kolei Polska jest i będzie dalej zależna od węgla. Dlatego mamy szansę stać się liderem w zakresie podziemnego zgazowania węgla, technologiach wychwytu i składowania geologicznego CO2 (technologie CCS – Carbon Capture and Storage). Jednak nie położyliśmy na te badania silnego nacisku, a to powinna być polska specjalność! Walczymy o dwie grupy technologii, które do lat 70. intensywnie rozwijaliśmy. W skład pierwszej wchodzi: podziemne procesowanie węgla, produkcja taniego gazu syntetycznego, jak również łączenie różnych technologii górnictwa otworowego np. wydobycia ciepła geotermalnego połączonego z podziemnym zgazowaniem. Wdrożenie tych rozwiązań pozwoliłoby wykorzystać nasze tzw. pozabilansowe pokłady węgla. Druga zaniechana technologia to karbochemia. Węgiel zamiast spalać, można zgazowywać. Dzięki temu powstaje gaz syntezowy będący podstawą syntezy wielu związków organicznych, np. metanolu – substytutu benzyny – czy też eteru dimetylowego – substytutu diesla. Sam gaz syntezowy moglibyśmy stosować zamiast gazu ziemnego, dzięki czemu ograniczono by import.
 
Jak ocenia Pan zainteresowanie 7PR w Polsce wśród przedsiębiorców i instytucji naukowo-badawczych?
Fundusze strukturalne wprowadziły znaczącą konkurencję. Łatwiej jest bowiem otrzymać z nich dofinansowanie. Stąd też odczuwamy zmniejszenie zainteresowania 7PR. Wnioskujący do 7PR musi zbudować konsorcjum europejskie składające się z 10, a czasem nawet 20 partnerów. Ponadto wniosek trzeba sporządzić po angielsku. Do uczestnictwa zniechęca też zapewne niska skuteczność polskich wnioskodawców, kształtująca się na poziomie 16%. Ponieważ powoli kończą się środki strukturalne to przewiduję wkrótce wzrost zainteresowania 7PR.
Kluczową drogą do zwiększenia uczestnictwa w 7PR jest jednak aktywność przemysłu. Dużą rolę do odegrania mają tutaj PPT. Brak krajowych programów i specjalizacji nie pozwala nam przenieść inicjatyw badawczych na poziom europejski, a co za tym idzie, nie możemy pełniej korzystać z 7PR. Aktualnie dołączamy się do inicjatyw technologicznych innych krajów. Nasi naukowcy wspierają tworzenie rozwiązań w innych państwach.
 
W 7PR bardzo ważne są badania dla gospodarki. Czy to się sprawdza?
Mamy 10 obszarów badawczych. W większości 60-70%, a w kilku nawet 100% środków jest przekazywanych na programy technologiczne zamawiane przez przemysł. Europejskie Platformy Technologiczne przygotowują Strategy Research Agenda, czyli wizje programów badawczych, które są akceptowane przez Komisję Europejską i ogłaszane w drodze konkursie.
7PR jest programem przeznaczonym na bezpośrednią realizację Strategii Lizbońskiej m.in. na budowanie gospodarki opartej na wiedzy. To przedsiębiorstwa w dużej mierze decydują o kształcie programu. Jest coraz więcej inicjatyw, takich jak samochody elektryczne, budownictwo energowydajne, czy wspólne czyste niebo w lotnictwie, które przeradzają się w przedsięwzięcia technologiczne warte miliardy euro.
Przemysł europejski integruje się i pracuje nad wspólnymi inicjatywami, a 30 Europejskich Platform Technologicznych jest filarem tego systemu. Z kolei Komisja Europejska daje dużo pieniędzy na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego dla realizacji inicjatyw wypracowanych przez ETP.
 
Ekoinnowacje i technologie środowiskowe to nowe tematy. Czy mają one szansę stać się istotnym wkładem w polską gospodarkę?
Obawiam się, że z nowoczesnymi technologiami środowiskowymi będzie tak, jak w przypadku naszego drogownictwa, gdzie największe inwestycje są realizowane przez firmy zagraniczne. Jeżeli historia się powtórzy, to krajowe strategiczne projekty dotyczące budowy kilku tysięcy biogazowni, farm wiatraków czy też rozwinięcie geotermii nie przyczynią się do rozwoju krajowej gospodarki, gdyż przedsiębiorcy nadal będą sprowadzać te technologie z zagranicy. Natomiast my powinniśmy rozwinąć nasz potencjał wytwórczy. Wiedza i ośrodki produkujące nowoczesne rozwiązania istnieją. Potrzebne są jednak programy wsparcia dla wytwarzania w Polsce urządzeń do produkcji „zielonej energii”. Każdy program rozwoju energetyki powinien mieć stronę podażową, dotyczącą wytwarzania urządzeń. Nowoczesne technologie energetyczne powinny być kołem zamachowym naszej gospodarki.
 
Jakie nisze w zakresie nauki i przemysłu widzi Pan w zakresie ochrony środowiska?
Szansą jest np. tzw. geotermia głęboka. Na głębokości 10 km cała Polska ma skały rozpalone do temperatur 250-350°C. Moglibyśmy więc to ciepło wykorzystać do produkcji energii elektrycznej. Przyszłością są też technologie oszczędzania wody, mała retencja czy też racjonalne zużycie wody słodkiej. Innym naszym skarbem jest biomasa, a tutaj m.in. możliwość rozwinięcia sieci gminnych centrów biogazowi oraz biorafinerii. Chodzi tutaj też np. o utworzenie obszarów samowystarczalnych energetyczne, zasilanych lokalnie z wielu uzupełniających się źródeł.
 
Recepta na dobrą współpracę nauki i przemysłu…
Kluczem są Polskie Platformy Technologiczne. Na Starym Kontynencie wypracowano system instrumentów, którego podstawą są Europejskie Platformy Technologiczne. One zamawiają badania, a w trybie partnerstwa publiczno-prywatnego, realizowanego poprzez program ramowy lub wspólne inicjatywy technologiczne, otrzymują olbrzymie środki na rozwój technologii. Powinniśmy skopiować ten dobrze sprawdzony system. Wówczas uzyskamy większy dostęp do europejskich źródeł finansowania i jednocześnie będziemy rozwijać naszą gospodarkę opartą na wiedzy.
 
 
Wywiad przeprowadzony drogą telefoniczną.