Obawy o przyszłość funduszy
Z prezesem Zarządu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej Jerzym Swatoniem rozmawia Jolanta Czudak-Kiersz
W tym roku wojewódzkie fundusze ochrony środowiska i gospodarki wodnej obchodziły swoje 10-lecie, a w roku przyszłym NFOŚiGW świętować będzie 15-lecie. Jak można ocenić z perspektywy tych lat skuteczność opartego na działalności funduszy systemu finansowania ochrony środowiska w Polsce?
Stworzony w Polsce system finansowania ochrony środowiska budzi uznanie nie tylko w kraju, ale i za granicą. Instytucje międzynarodowe dokonały oceny naszych osiągnięć w ochronie środowiska. Użyto nawet określenia, że jest to gigantyczny postęp. NFOŚiGW i wojewódzkie fundusze mają w tym procesie znaczący udział. Dofinansowane przez te instytucje przedsięwzięcia przyniosły wymierny efekt ekologiczny. Poprawiła się jakość wody w rzekach i jeziorach, zredukowano znacznie emisję szkodliwych zanieczyszczeń do atmosfery, uporządkowano w wielu miejscowościach gospodarkę odpadami, a także uratowano wiele cennych przyrodniczo obszarów, chroniąc rzadkie i ginące gatunki fauny i flory. Na realizację tych przedsięwzięć Narodowy Fundusz wydatkował w ciągu tych prawie 15 lat działalności ok. 13,5 mld zł. Prawie 10 mld zł przeznaczyły na wsparcie ekologicznych przedsięwzięć wojewódzkie fundusze. Wielkość wydatków świadczy o zaangażowaniu tych instytucji w działania związane z poprawą stanu środowiska w Polsce. Inwestycje realizowano terminowo i z reguły bardzo oszczędnie. Z tego punktu widzenia trudno mi sobie wyobrazić inny, bardziej skuteczny system, który mógłby to zagwarantować. Pamiętam czasy, kiedy finansowano ochronę środowiska z budżetu państwa. Inwestycje ekologiczne stale drożały, a ich wykonanie trwało bez końca. Nowy system ich finansowania wprowadził efektywne gospodarowanie środkami publicznymi. Konieczność zawierania umów cywilno-prawnych z samorządami i podmiotami gospodarczymi oraz odpowiedzialność wynikająca z ich realizacji wpływały na podniesienie jakości służb inwestycyjnych. Początkowo beneficjenci bardzo krytycznie oceniali sformalizowany proces ubiegania się o środki, a także wymagania stawiane przez fundusze. Z czasem przyzwyczaili się do tych standardów i myślę, że teraz przejście na etap absorpcji środków unijnych jest na pewno łatwiejsze.
Mimo tych osiągnięć słychać coraz częściej głosy o potrzebie scentralizowania funduszy, a nawet ich częściowej likwidacji. Czy uzasadnione są takie obawy w odniesieniu do wojewódzkich funduszy?
Nie ma jeszcze konkretnych propozycji, jak ta centralizacja ma wyglądać. Gdyby to miało dotyczyć każdego aspektu działalności funduszy, to być może jest to niewykonalne. Natomiast jeśli centralizacja ma oznaczać planowanie środków pod projekty, które będą finansowane z Unii Europejskiej – to wydaje się potrzebna. Daje gwarancję lepszego wykorzystania środków unijnych, do których trzeba dodawać polskie złotówki. Przeniesienie pewnych doświadczeń Narodowego Funduszu przy obsłudze zagranicznych projektów do wojewódzkich funduszy też jest procesem korzystnym. W moim przekonaniu nie planuje się likwidacji funduszy w sensie środków finansowych na szczeblu województwa, które będą wykorzystywane na ochronę środowiska i gospodarkę wodną. Mówi się tylko o ewentualnym pozbawieniu ich osobowości prawnej.
Minister środowiska powiedział na konferencji prasowej na MTE POLEKO w Poznaniu, że może to nastąpić od 1 stycznia 2005 roku.
Te sprawy są regulowane ustawowo. Być może jest taki projekt, ale to jeszcze nie oznacza, że będzie natychmiast przyjęty i że nie rozpocznie się dyskusja na ten temat. Uważam, że każdy system trzeba doskonalić, bo w pewnym momencie wyczerpują się jego możliwości. Tak może się stać z systemem funduszy ekologicznych w okolicach roku 2015, kiedy zakończy się ostatni okres przejściowy w obszarze środowisko. Jeżeli jednak mówimy o likwidacji czegoś, to musimy powiedzieć co się proponuje w zamian. Jaki będzie instrument ekonomicznego wsparcia na poziomie wojewódzkim, gdzie trafia ¾ wpływów z opłat ekologicznych, a do Narodowego Funduszu tylko ¼. Trudno sobie wyobrazić, żeby nagle zniknęła jednostka, zarządzająca tymi środkami albo żeby te środki zniknęły, chyba że są jakieś inne koncepcje, o których my nie wiemy. Radykalne zmiany w tym zakresie mogłyby utrudnić absorpcję środków unijnych.
O pomocy unijnej na inwestycje ekologiczne po akcesji mówi się w kraju od kilku lat. Czy nie jest trochę za późno na wprowadzanie zmian w systemie finansowania ochrony środowiska? Jeżeli faktycznie jest potrzeba scentralizowanego zarządzania ekologicznymi finansami, dlaczego nie przeprowadzono stosownych reform wcześniej?
Trzeba odpowiedzieć tak, jak było. Pojawiały się różne koncepcje, ale wybrano model finansowania ochrony środowiska, oparty o fundusze ekologiczne, który nadal obowiązuje. Uznano go powszechnie za racjonalny i dobry. Jeżeli teraz dojdzie do publicznej dyskusji o konieczności jego zmiany, to trzeba będzie uzasadnić, że jest nieskuteczny i dlatego proponuje się takie czy inne pociągnięcia, w tym np. likwidacyjne. Ja na razie nie słyszałem ze strony samorządów czy podmiotów gospodarczych zastrzeżeń do funkcjonowania wojewódzkich funduszy ani informacji, że ten model się nie sprawdził.
Sygnalizuje się konieczność ściślejszej współpracy wojewódzkich funduszy, samorządu terytorialnego i Narodowego Funduszu. Kto będzie ją koordynował i jaki wpływ na działania poszczególnych funduszy wojewódzkich będzie miał NFOŚiGW?
Poruszamy dalej tę samą kwestię co i jak doskonalić w naszych wzajemnych relacjach i mechanizmach funkcjonowania. Jeżeli rozmawiamy np. o wykorzystaniu środków unijnych z Funduszu Spójności to obowiązuje tu określony mechanizm przedkładania projektów do Komisji Europejskiej przez nadzorującego te działania ministra środowiska. Koordynatorem całego procesu związanego z absorpcją środków unijnych jest natomiast minister gospodarki. Oba resorty muszą w tym zakresie ze sobą współpracować. Z poszczególnych województw wybierane są przez fundusze te projekty, które dają gwarancje osiągnięcia efektów ekologicznych i spełnienia wymogów okresów przejściowych, wynikających z Traktatu Akcesyjnego, aby uchronić Polskę od płacenia kar. Narodowy Fundusz będzie współpracował zarówno z marszałkami, jak i z wojewódzkimi funduszami na etapie wstępnego przygotowania i rozeznania realności wykonania różnych projektów, a później przy pełnieniu funkcji kontrolnych i nadzorczych, które łatwiej jest sprawować wojewódzkim funduszom z uwagi na bliskość terenową beneficjenta. Natomiast jeśli mówimy o zintegrowanym programie rozwoju regionalnego w województwie, finansowanym z funduszy strukturalnych, to jego koordynatorem będzie marszałek, który może korzystać z pomocy WFOŚiGW, a w razie potrzeby również z Narodowego Funduszu jako instytucji tworzącej warunki do zrealizowania takich projektów. Będzie to uzależnione od charakteru programów operacyjnych, rodzaju projektów i europejskich środków przeznaczonych na ten cel. To jest zdefiniowane w strategiach funduszy strukturalnych. Są tam wskazane jednostki zarządzające, pośredniczące, jak również tzw. beneficjenci końcowi i ostateczni. Przy projektach ponadregionalnych lub bardzo istotnych z wojewódzkiego punktu widzenia przewidywane jest wsparcie z NFOŚiGW. Natomiast projekty lokalne, w których efekt ekologiczny nie przekracza jednej gminy lub województwa, wspomagane będą przez WFOŚiGW. Nie widzimy powodów, dla których Narodowy Fundusz z poziomu centralnego miałby zajmować się np. małą kotłownią, drobnym odcinkiem wodociągu czy kanalizacji.
Wśród wniosków o dofinansowanie z Funduszu Spójności przeważają zgłoszenia z zakresu gospodarki wodno-ściekowej. Czy nie powinno być ich więcej z innych obszarów ochrony środowiska i czy NFOŚiGW zamierza aktywizować potencjalnych beneficjentów w tych dziedzinach?
Jednym z kryteriów oceny wniosków do Funduszu Spójności jest wspomaganie działalności publicznej. Polska nie dorobiła się jeszcze ustawy o partnerstwie publiczno-prywatnym, co może utrudniać przedsiębiorcom starania o pomoc finansową ze środków publicznych. Dotyczy to m.in. prywatnych firm, które otrzymały od gmin koncesje na odbiór odpadów i ich przetwarzanie. To może być istotna bariera z punktu widzenia projektów europejskich, dlatego w dziedzinie gospodarki odpadami jest trudniej wygenerować projekt niż w gospodarce wodno-ściekowej, gdzie nie ma praktycznie firm prywatnych. Trudno sobie wyobrazić konkurujące ze sobą przedsiębiorstwa z dwoma różnymi sieciami kanalizacyjnymi w jakiejś gminie. Odrębną sprawą jest redukcja zanieczyszczeń do powietrza. Za ich emisję odpowiedzialne są duże zakłady energetyczne, które konkurują między sobą na rynku energii. Odbiorcy mają możliwość korzystania z różnych usług i źródeł ciepła. Pieniądze europejskie nie mogą przyczyniać się do zwiększenia przewagi konkurencyjnej jednego dostawcy nad drugim. Niewiele jest gmin, które same są dostarczycielami ciepła. Większość przedsiębiorstw została już sprywatyzowana. To tłumaczy brak projektów czy wniosków z ochrony powietrza. Nie ma się co dziwić, że w tej sytuacji najwięcej zgłoszeń do Funduszu Spójności dotyczy porządkowania gospodarki wodno-ściekowej. W rezultacie dobrej współpracy NFOŚiGW z wojewódzkimi funduszami wyłoniono już 40 pierwszych projektów do finansowania z tego funduszu, 32 z gospodarki wodno-ściekowej i 8 z odpadowej.
Jaka jest możliwość wykorzystania środków akcesyjnych z punktu widzenia NFOŚiGW? Czy jest do tego odpowiednio przygotowana kadra i czy nie należy w tym celu zwiększyć zatrudnienia?
W dobie kiedy poszukujemy oszczędności, nie jest popularnym mówienie o potrzebie wzrostu zatrudnienia i tworzeniu warunków umożliwiających efektywną pracę. Nie da się jednak jej wykonywać w nadmiernie zagęszczonych pomieszczeniach, gdzie nie można odpowiednio zabezpieczać i przechowywać ogromnej ilości ważnych dokumentów. Jeżeli mamy znacznie zwiększyć ilość projektów, opiewających na 3 – 4 razy tyle środków unijnych w porównaniu z dotychczasowymi, to należałoby przynajmniej trzykrotnie powiększyć obsadę kadrową. My nie chcemy iść tą drogą, lecz wykorzystać potencjał i doświadczenie ekspertów zatrudnionych od wielu lat w wojewódzkich funduszach. Jest ich około 650 osób. Niemniej jednak liczymy na to, że dyskusja budżetowa pójdzie w takim kierunku, aby dla instytucji, które mają przyciągnąć do Polski miliardy euro, znalazło się parę milionów, żeby mogły to zrobić terminowo i sprawnie. Według UE pracownik musi zdobywać doświadczenie minimum przez rok, półtora, aby podołać obowiązkom. Jeżeli Polska w to nie zainwestuje już teraz, to będę pełen obaw o wykorzystanie środków z budżetu Unii Europejskiej. Tego się nie da zrobić z dnia na dzień i zatrudnić fachowców z ulicy, ani nawet bezpośrednio po studiach, bo to są bardzo skomplikowane procedury i reguły, które obowiązują przy projektach dofinansowanych ze środków UE. Pracownicy Narodowego Funduszu zdobywali w tym zakresie doświadczenia od 1994 roku przy obsłudze programów PHARE, a potem od 1999 roku przy funduszu ISPA.
Ostatnie projekty z przedakcesyjnego funduszu ISPA zostały zaakceptowane w listopadzie przez Komisję Europejską. Mimo wcześniejszych spekulacji prasowych i obaw, Unia Europejska przyjęła z Polski projekty na kwotę, przekraczającą maksymalną wielkość pomocy z tego funduszu, bo były dobrze przygotowane. Czy możemy mieć satysfakcję z tego powodu?
Myślę, że możemy mieć z tego powodu satysfakcję, chociaż absorpcja środków na tym najwyższym poziomie decyzyjnym to dopiero początek drogi. Potem zaczyna się etap podpisywania różnych dokumentów, rozstrzygania przetargów, podpisywania kontraktów, które prowadzą do rozpoczęcia robót i ich nadzoru. Następnie trzeba dokonać odbioru wykonanych robót, rozliczeń poszczególnych części składowych, bo projekty ISPA to nie są tylko pojedyńcze inwestycje, ale często programy wieloletnie. Cieszy mnie, że mimo iż przez dwa ostatnie lata nie szczędzono w prasie krytycznych opinii, że nie wykorzystamy środków unijnych, stało się inaczej. W sensie alokacji środków otrzymaliśmy ponad 720 mln euro z Unii Europejskiej, ale globalnie jest to prawie 1,4 mld euro na wszystkie projekty. Te środki jeszcze nie są wykorzystane, bo nie trafiły do wykonawców. Na część inwestycji trwają jeszcze przetargi. W ich wyniku pojawiają się pewne oszczędności. Co prawda Unia dopuszcza rozszerzanie memorandów finansowych i rozwój projektów z wykorzystaniem tych zaoszczędzonych finansów, ale trudno powiedzieć, że wszyscy inwestorzy z tej możliwością skorzystają, bo w większości projekty te rozwiązują problemy związane z porządkowaniem gospodarki wodno-ściekowej i odpadowej kompleksowo. Jestem dobrej myśli, że nie stracimy ani jednego euro z tego funduszu.
W tym roku wojewódzkie fundusze ochrony środowiska i gospodarki wodnej obchodziły swoje 10-lecie, a w roku przyszłym NFOŚiGW świętować będzie 15-lecie. Jak można ocenić z perspektywy tych lat skuteczność opartego na działalności funduszy systemu finansowania ochrony środowiska w Polsce?
Stworzony w Polsce system finansowania ochrony środowiska budzi uznanie nie tylko w kraju, ale i za granicą. Instytucje międzynarodowe dokonały oceny naszych osiągnięć w ochronie środowiska. Użyto nawet określenia, że jest to gigantyczny postęp. NFOŚiGW i wojewódzkie fundusze mają w tym procesie znaczący udział. Dofinansowane przez te instytucje przedsięwzięcia przyniosły wymierny efekt ekologiczny. Poprawiła się jakość wody w rzekach i jeziorach, zredukowano znacznie emisję szkodliwych zanieczyszczeń do atmosfery, uporządkowano w wielu miejscowościach gospodarkę odpadami, a także uratowano wiele cennych przyrodniczo obszarów, chroniąc rzadkie i ginące gatunki fauny i flory. Na realizację tych przedsięwzięć Narodowy Fundusz wydatkował w ciągu tych prawie 15 lat działalności ok. 13,5 mld zł. Prawie 10 mld zł przeznaczyły na wsparcie ekologicznych przedsięwzięć wojewódzkie fundusze. Wielkość wydatków świadczy o zaangażowaniu tych instytucji w działania związane z poprawą stanu środowiska w Polsce. Inwestycje realizowano terminowo i z reguły bardzo oszczędnie. Z tego punktu widzenia trudno mi sobie wyobrazić inny, bardziej skuteczny system, który mógłby to zagwarantować. Pamiętam czasy, kiedy finansowano ochronę środowiska z budżetu państwa. Inwestycje ekologiczne stale drożały, a ich wykonanie trwało bez końca. Nowy system ich finansowania wprowadził efektywne gospodarowanie środkami publicznymi. Konieczność zawierania umów cywilno-prawnych z samorządami i podmiotami gospodarczymi oraz odpowiedzialność wynikająca z ich realizacji wpływały na podniesienie jakości służb inwestycyjnych. Początkowo beneficjenci bardzo krytycznie oceniali sformalizowany proces ubiegania się o środki, a także wymagania stawiane przez fundusze. Z czasem przyzwyczaili się do tych standardów i myślę, że teraz przejście na etap absorpcji środków unijnych jest na pewno łatwiejsze.
Mimo tych osiągnięć słychać coraz częściej głosy o potrzebie scentralizowania funduszy, a nawet ich częściowej likwidacji. Czy uzasadnione są takie obawy w odniesieniu do wojewódzkich funduszy?
Nie ma jeszcze konkretnych propozycji, jak ta centralizacja ma wyglądać. Gdyby to miało dotyczyć każdego aspektu działalności funduszy, to być może jest to niewykonalne. Natomiast jeśli centralizacja ma oznaczać planowanie środków pod projekty, które będą finansowane z Unii Europejskiej – to wydaje się potrzebna. Daje gwarancję lepszego wykorzystania środków unijnych, do których trzeba dodawać polskie złotówki. Przeniesienie pewnych doświadczeń Narodowego Funduszu przy obsłudze zagranicznych projektów do wojewódzkich funduszy też jest procesem korzystnym. W moim przekonaniu nie planuje się likwidacji funduszy w sensie środków finansowych na szczeblu województwa, które będą wykorzystywane na ochronę środowiska i gospodarkę wodną. Mówi się tylko o ewentualnym pozbawieniu ich osobowości prawnej.
Minister środowiska powiedział na konferencji prasowej na MTE POLEKO w Poznaniu, że może to nastąpić od 1 stycznia 2005 roku.
Te sprawy są regulowane ustawowo. Być może jest taki projekt, ale to jeszcze nie oznacza, że będzie natychmiast przyjęty i że nie rozpocznie się dyskusja na ten temat. Uważam, że każdy system trzeba doskonalić, bo w pewnym momencie wyczerpują się jego możliwości. Tak może się stać z systemem funduszy ekologicznych w okolicach roku 2015, kiedy zakończy się ostatni okres przejściowy w obszarze środowisko. Jeżeli jednak mówimy o likwidacji czegoś, to musimy powiedzieć co się proponuje w zamian. Jaki będzie instrument ekonomicznego wsparcia na poziomie wojewódzkim, gdzie trafia ¾ wpływów z opłat ekologicznych, a do Narodowego Funduszu tylko ¼. Trudno sobie wyobrazić, żeby nagle zniknęła jednostka, zarządzająca tymi środkami albo żeby te środki zniknęły, chyba że są jakieś inne koncepcje, o których my nie wiemy. Radykalne zmiany w tym zakresie mogłyby utrudnić absorpcję środków unijnych.
O pomocy unijnej na inwestycje ekologiczne po akcesji mówi się w kraju od kilku lat. Czy nie jest trochę za późno na wprowadzanie zmian w systemie finansowania ochrony środowiska? Jeżeli faktycznie jest potrzeba scentralizowanego zarządzania ekologicznymi finansami, dlaczego nie przeprowadzono stosownych reform wcześniej?
Trzeba odpowiedzieć tak, jak było. Pojawiały się różne koncepcje, ale wybrano model finansowania ochrony środowiska, oparty o fundusze ekologiczne, który nadal obowiązuje. Uznano go powszechnie za racjonalny i dobry. Jeżeli teraz dojdzie do publicznej dyskusji o konieczności jego zmiany, to trzeba będzie uzasadnić, że jest nieskuteczny i dlatego proponuje się takie czy inne pociągnięcia, w tym np. likwidacyjne. Ja na razie nie słyszałem ze strony samorządów czy podmiotów gospodarczych zastrzeżeń do funkcjonowania wojewódzkich funduszy ani informacji, że ten model się nie sprawdził.
Sygnalizuje się konieczność ściślejszej współpracy wojewódzkich funduszy, samorządu terytorialnego i Narodowego Funduszu. Kto będzie ją koordynował i jaki wpływ na działania poszczególnych funduszy wojewódzkich będzie miał NFOŚiGW?
Poruszamy dalej tę samą kwestię co i jak doskonalić w naszych wzajemnych relacjach i mechanizmach funkcjonowania. Jeżeli rozmawiamy np. o wykorzystaniu środków unijnych z Funduszu Spójności to obowiązuje tu określony mechanizm przedkładania projektów do Komisji Europejskiej przez nadzorującego te działania ministra środowiska. Koordynatorem całego procesu związanego z absorpcją środków unijnych jest natomiast minister gospodarki. Oba resorty muszą w tym zakresie ze sobą współpracować. Z poszczególnych województw wybierane są przez fundusze te projekty, które dają gwarancje osiągnięcia efektów ekologicznych i spełnienia wymogów okresów przejściowych, wynikających z Traktatu Akcesyjnego, aby uchronić Polskę od płacenia kar. Narodowy Fundusz będzie współpracował zarówno z marszałkami, jak i z wojewódzkimi funduszami na etapie wstępnego przygotowania i rozeznania realności wykonania różnych projektów, a później przy pełnieniu funkcji kontrolnych i nadzorczych, które łatwiej jest sprawować wojewódzkim funduszom z uwagi na bliskość terenową beneficjenta. Natomiast jeśli mówimy o zintegrowanym programie rozwoju regionalnego w województwie, finansowanym z funduszy strukturalnych, to jego koordynatorem będzie marszałek, który może korzystać z pomocy WFOŚiGW, a w razie potrzeby również z Narodowego Funduszu jako instytucji tworzącej warunki do zrealizowania takich projektów. Będzie to uzależnione od charakteru programów operacyjnych, rodzaju projektów i europejskich środków przeznaczonych na ten cel. To jest zdefiniowane w strategiach funduszy strukturalnych. Są tam wskazane jednostki zarządzające, pośredniczące, jak również tzw. beneficjenci końcowi i ostateczni. Przy projektach ponadregionalnych lub bardzo istotnych z wojewódzkiego punktu widzenia przewidywane jest wsparcie z NFOŚiGW. Natomiast projekty lokalne, w których efekt ekologiczny nie przekracza jednej gminy lub województwa, wspomagane będą przez WFOŚiGW. Nie widzimy powodów, dla których Narodowy Fundusz z poziomu centralnego miałby zajmować się np. małą kotłownią, drobnym odcinkiem wodociągu czy kanalizacji.
Wśród wniosków o dofinansowanie z Funduszu Spójności przeważają zgłoszenia z zakresu gospodarki wodno-ściekowej. Czy nie powinno być ich więcej z innych obszarów ochrony środowiska i czy NFOŚiGW zamierza aktywizować potencjalnych beneficjentów w tych dziedzinach?
Jednym z kryteriów oceny wniosków do Funduszu Spójności jest wspomaganie działalności publicznej. Polska nie dorobiła się jeszcze ustawy o partnerstwie publiczno-prywatnym, co może utrudniać przedsiębiorcom starania o pomoc finansową ze środków publicznych. Dotyczy to m.in. prywatnych firm, które otrzymały od gmin koncesje na odbiór odpadów i ich przetwarzanie. To może być istotna bariera z punktu widzenia projektów europejskich, dlatego w dziedzinie gospodarki odpadami jest trudniej wygenerować projekt niż w gospodarce wodno-ściekowej, gdzie nie ma praktycznie firm prywatnych. Trudno sobie wyobrazić konkurujące ze sobą przedsiębiorstwa z dwoma różnymi sieciami kanalizacyjnymi w jakiejś gminie. Odrębną sprawą jest redukcja zanieczyszczeń do powietrza. Za ich emisję odpowiedzialne są duże zakłady energetyczne, które konkurują między sobą na rynku energii. Odbiorcy mają możliwość korzystania z różnych usług i źródeł ciepła. Pieniądze europejskie nie mogą przyczyniać się do zwiększenia przewagi konkurencyjnej jednego dostawcy nad drugim. Niewiele jest gmin, które same są dostarczycielami ciepła. Większość przedsiębiorstw została już sprywatyzowana. To tłumaczy brak projektów czy wniosków z ochrony powietrza. Nie ma się co dziwić, że w tej sytuacji najwięcej zgłoszeń do Funduszu Spójności dotyczy porządkowania gospodarki wodno-ściekowej. W rezultacie dobrej współpracy NFOŚiGW z wojewódzkimi funduszami wyłoniono już 40 pierwszych projektów do finansowania z tego funduszu, 32 z gospodarki wodno-ściekowej i 8 z odpadowej.
Jaka jest możliwość wykorzystania środków akcesyjnych z punktu widzenia NFOŚiGW? Czy jest do tego odpowiednio przygotowana kadra i czy nie należy w tym celu zwiększyć zatrudnienia?
W dobie kiedy poszukujemy oszczędności, nie jest popularnym mówienie o potrzebie wzrostu zatrudnienia i tworzeniu warunków umożliwiających efektywną pracę. Nie da się jednak jej wykonywać w nadmiernie zagęszczonych pomieszczeniach, gdzie nie można odpowiednio zabezpieczać i przechowywać ogromnej ilości ważnych dokumentów. Jeżeli mamy znacznie zwiększyć ilość projektów, opiewających na 3 – 4 razy tyle środków unijnych w porównaniu z dotychczasowymi, to należałoby przynajmniej trzykrotnie powiększyć obsadę kadrową. My nie chcemy iść tą drogą, lecz wykorzystać potencjał i doświadczenie ekspertów zatrudnionych od wielu lat w wojewódzkich funduszach. Jest ich około 650 osób. Niemniej jednak liczymy na to, że dyskusja budżetowa pójdzie w takim kierunku, aby dla instytucji, które mają przyciągnąć do Polski miliardy euro, znalazło się parę milionów, żeby mogły to zrobić terminowo i sprawnie. Według UE pracownik musi zdobywać doświadczenie minimum przez rok, półtora, aby podołać obowiązkom. Jeżeli Polska w to nie zainwestuje już teraz, to będę pełen obaw o wykorzystanie środków z budżetu Unii Europejskiej. Tego się nie da zrobić z dnia na dzień i zatrudnić fachowców z ulicy, ani nawet bezpośrednio po studiach, bo to są bardzo skomplikowane procedury i reguły, które obowiązują przy projektach dofinansowanych ze środków UE. Pracownicy Narodowego Funduszu zdobywali w tym zakresie doświadczenia od 1994 roku przy obsłudze programów PHARE, a potem od 1999 roku przy funduszu ISPA.
Ostatnie projekty z przedakcesyjnego funduszu ISPA zostały zaakceptowane w listopadzie przez Komisję Europejską. Mimo wcześniejszych spekulacji prasowych i obaw, Unia Europejska przyjęła z Polski projekty na kwotę, przekraczającą maksymalną wielkość pomocy z tego funduszu, bo były dobrze przygotowane. Czy możemy mieć satysfakcję z tego powodu?
Myślę, że możemy mieć z tego powodu satysfakcję, chociaż absorpcja środków na tym najwyższym poziomie decyzyjnym to dopiero początek drogi. Potem zaczyna się etap podpisywania różnych dokumentów, rozstrzygania przetargów, podpisywania kontraktów, które prowadzą do rozpoczęcia robót i ich nadzoru. Następnie trzeba dokonać odbioru wykonanych robót, rozliczeń poszczególnych części składowych, bo projekty ISPA to nie są tylko pojedyńcze inwestycje, ale często programy wieloletnie. Cieszy mnie, że mimo iż przez dwa ostatnie lata nie szczędzono w prasie krytycznych opinii, że nie wykorzystamy środków unijnych, stało się inaczej. W sensie alokacji środków otrzymaliśmy ponad 720 mln euro z Unii Europejskiej, ale globalnie jest to prawie 1,4 mld euro na wszystkie projekty. Te środki jeszcze nie są wykorzystane, bo nie trafiły do wykonawców. Na część inwestycji trwają jeszcze przetargi. W ich wyniku pojawiają się pewne oszczędności. Co prawda Unia dopuszcza rozszerzanie memorandów finansowych i rozwój projektów z wykorzystaniem tych zaoszczędzonych finansów, ale trudno powiedzieć, że wszyscy inwestorzy z tej możliwością skorzystają, bo w większości projekty te rozwiązują problemy związane z porządkowaniem gospodarki wodno-ściekowej i odpadowej kompleksowo. Jestem dobrej myśli, że nie stracimy ani jednego euro z tego funduszu.