Od redakcji
 
Niemal wszyscy zgodzą się ze stwierdzeniem, że sztuka w dużej mierze jest wynikiem naśladowania natury. Nie musi być przy tym eksponowana w czterech ścianach, w licznych gablotkach, na które turyści często nawet nie zwracają uwagi. Na szczęście powstają ekomuzea, które mają na celu dotarcie ze sztuką właśnie do zwykłych ludzi i pokazanie, że człowiek, tworząc artystyczne instalacje czy iluminacje świetlne, nawiązuje do tego, co od milionów lat kreuje natura. Jednak aby w przestrzeni miejskiej kultura i natura mogły zgodnie współistnieć, trzeba wciąż przekonywać mieszkańców miast, że niezwykle ważne jest tworzenie za pomocą przyrody sztuki, która w dłuższej perspektywie ma szanse zmienić nasz sposób postrzegania zieleni w przestrzeni miejskiej. Dobrymi przykładami są „partyzantki ogrodnicze” funkcjonujące już nie tylko w USA czy Wielkiej Brytanii, ale i w naszej ojczyźnie. W tym kontekście warto również zwrócić uwagę na to, że coraz częściej propaguje się zieleń za pomocą działań artystycznych, w których uczestniczą studenci lub młodzi architekci krajobrazu, a także zwykli ludzie, którym zależy na tym, aby przestrzeń wokół nich była pełna roślin. Takie działania stanowią jeden z wielu aspektów dziedziny architektury krajobrazu. I chociaż interakcja z mieszkańcami miast nie zawsze okazuje się skuteczna, to jednak wnosi ona do przestrzeni publicznej nową jakość, na którą z pewnością warto zwrócić uwagę (str. 16). Tym bardziej że taka sztuka wykracza daleko poza ramy, do których jesteśmy przyzwyczajeni, i angażuje do swoich celów także rzeźby (co można zauważyć w parku na Bródnie) czy iluminacje świetlne (str. 40). O prawdziwych perełkach wśród parkowych artystycznych kreacji piszemy również w tym wydaniu na przykładzie Londynu (str. 20). Okazuje się przy tym, że zieleń sama w sobie stanowi przejaw sztuki, wprawdzie tej tradycyjnej, ale za to pielęgnowaną od stuleci, właśnie z myślą o przyszłych pokoleniach.
 
Hanna Bauta
redaktor prowadzący