Od redaktora

W miejskiej przestrzeni poszukujemy tego, co znajome, przyjazne i oswojone. Odnajdując to, nie czujemy skrępowania i presji otoczenia. Teoretycznie wszyscy zdajemy sobie sprawę z faktu, że codzienne funkcjonowanie wymaga relaksu, regeneracji i kumulowania sił witalnych, aby móc podejmować codzienne wyzwania w domu, pracy oraz egzystując w społeczności. I właśnie społeczny wymiar naszego otoczenia zaintrygował Williama Hollingswortha Whyte?a, który poświęcił się badaniu funkcjonowania publicznych przestrzeni. Jego pracę opisuje w artykule ?Obserwator i miejscotwórca? Małgorzata Okołowicz (str. 22). Przez lata Whyte analizował wybory ludzi, którzy zatrzymywali się w określonych miejscach, aby odpocząć czy porozmawiać. Te nieocenione badania stały się podstawą projektowania miejskich przestrzeni. Warto sięgać po ich wyniki, planując salony miejskie, skwery, parki czy place, a nawet ciągi przyuliczne lub ronda. Czasem nie zdajemy sobie sprawy z przeróżnych zależności, które oddziałują na nasze decyzje. A w przestrzeni publicznej ? nawet jeśli część społeczeństwa nie dostrzega tego ? potrzebujemy zieleni, która podnosi jakość życia. W Warszawie zmniejsza się ilość zieleni wysokiej, która z punktu widzenia ochrony środowiska i zdrowia człowieka jest najcenniejsza. Ale stolica to nie żaden wyjątek, lecz jeden z przykładów obrazujących rzeczywistość w większości polskich miast. O tym, jak fatalne będą skutki takiej polityki, chyba nie tr...