Wojewoda wielkopolski, Tadeusz Dziuba, w rozstrzygnięciu nadzorczym dotyczącym uchwały stanowiącej regulamin dostarczania wody i odprowadzania ścieków w jednej z wielkopolskich gmin uchylił m.in. zapis w brzmieniu: Ilość wody dostarczanej odbiorcom, ilość odprowadzanych ścieków oraz odpowiednie ciśnienie utrzymywane w miejscu przyłączenia do sieci wodociągowej określa umowa… W umowie przedsiębiorstwo może zaniechać ustaleń dotyczących minimalnego ciśnienia, jeżeli w wydanych warunkach przyłączenia do sieci zalecono odbiorcy wyposażenie instalacji w urządzenia do lokalnego podnoszenia ciśnienia. W zapisie tym, zdaniem wojewody, naruszono ustawowy zapis, stanowiący, że regulamin powinien określać minimalny poziom usług. Minimalne ciśnienie wody, wg wojewody, należy zaliczyć do pojęcia „minimalny poziom usług”. Stąd też regulamin winien określać minimalne ciśnienie wody. Ponadto, zdaniem wojewody, wysokość ciśnienia należy zaliczyć do pojęcia jakości świadczonych usług przez przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne. Ponieważ inny przepis ustawy wymaga, by umowa zawierała postanowienia dotyczące ilości i jakości świadczonych usług, stąd nie można w niej rezygnować z ustaleń dotyczących ciśnienia, jeżeli zaleca się odbiorcy stosowanie urządzeń do podnoszenia ciśnienia.
W dostępnym w Internecie, datowanym na 2000 r., opracowaniu „Minimum Standards for Public Water Systems” opisuje się standardy charakteryzujące to, co w tłumaczeniu na język polski określa się minimalnym poziomem usług wodociągowo-kanalizacyjnych. Na temat ciśnienia minimalnego, wymaganego czy też gospodarczego, nie ma tam ani jednego akapitu. Jest natomiast o zapotrzebowaniu wody, jakie winny zaspokajać urządzenia wodociągowe. W polskich podręcznikach akademickich oraz poradnikach i encyklopediach technicznych próżno szukać pojęcia minimalny poziom usług wodociągowo-kanalizacyjnych. W podobnych opracowaniach anglo- i innojęzycznych trudno znaleźć definicję i opis zakresu pojęcia „Minimum Standards for Public Water Systems”. Dlatego trzeba pogratulować wojewodzie, a może ściślej jego prawnikowi, odwagi w stanowieniu nowych pojęć w zakresie wodociągów dotyczących w szczególności ciśnienia wody w sieci.
Odbiorca w umowie zamawia ilość wody, jaką chce pobierać z sieci. To technik musi wiedzieć, jak to zrobić: czy zapewniając odpowiednie do ilości ciśnienie, czy też proponując urządzenia podnoszące lokalnie to ciśnienie. Nie pisałbym o tym, gdyby nie to, że w ostatnich miesiącach za często kadra inżynieryjno-ekonomiczna w polskich przedsiębiorstwach wodociągowo-kanalizacyjnych dyskutuje o tym, co zrobić z opisanymi wcześniej i podobnymi rozstrzygnięciami nadzorczymi, dotyczącymi regulaminów, oraz rozstrzygnięciami, w których przy podobnie przejrzystej lub gorszej argumentacji wojewoda nie uchyla uchwał rad gminy o odmowie zatwierdzenia taryf. Mam nadzieję, że przyjdą czasy, w których uchwały radnych i rozstrzygnięcia wojewodów nie będą istotnym czynnikiem kształtującym działalność podmiotów gospodarczych, władających urządzeniami wodociągowo-kanalizacyjnymi. Być może wtedy – zamiast czytać uchwały i rozstrzygnięcia nadzorcze – inżynierowie i ekonomiści pracujący w przedsiębiorstwach wodociągowo-kanalizacyjnych będą mogli więcej czasu poświęcić artykułom publikowanym w naszym czasopiśmie. Oby mogli rozpocząć od wybranych pozycji z tego numeru, choćby tych, które dotyczą zmian w metodach zarządzania, mikroorganizmów albo unieszkodliwiania osadów z oczyszczalni ścieków.

Henryk Bylka
Redaktor prowadzący