Koniec roku to początek rozpoczynania w wielu przedsiębiorstwach procedur związanych ze stanowieniem taryf. Klasycy od ekonomii w grobach się na pewno przewracają, bo oto w XXI wieku budżet przedsiębiorstwa najpierw weryfikuje wójt, a potem uchwalają radni. Nic dziwnego, że namaszczona przepisami ustawy procedura weryfikacji wiosną tego roku doczekała się interpelacji. Poselskiej. Zapytano w niej m.in. o to, czy „weryfikacja” pozwala wójtowi „wiążąco” ingerować w treść wniosku, jeżeli uzna on niecelowość kosztów, a jeżeli tak, to dlaczego ustawa nie przewiduje prawa przedsiębiorcy do odwołania się od stanowiska organu wykonawczego gminy. Jakim aktem prawnym ma być wyrażone stanowisko wójta dotyczące weryfikacji wniosku?
Obok tych pytań w interpelacji mogłyby też znaleźć się inne, np. o to, czy rada może zatwierdzić taryfy negatywnie zweryfikowane przez wójta, czy i w jakiej formie przedsiębiorstwo może, np. w uzgodnieniu z wójtem, czynić zmiany w taryfie będącej w trakcie weryfikacji, a także dlaczego zysk i koszty inwestycji nie są przedmiotem weryfikacji, choć mają niewątpliwy wpływ na poziom sprawdzanych kosztów eksploatacji i utrzymania? Dlaczego wójt pełniący funkcję właściciela przedsiębiorstwa ma znajdować nieuzasadnione koszty we własnej firmie, wskazując pośrednio na to, że źle pełni swoje funkcje właścicielskie?
Ucieszyłem się, że wątpliwości, o których nieraz już pisano na łamach „Wodociągów-Kanalizacji” i mówiono o nich na wielu konferencjach, stały się także wątpliwościami posłanki Beaty Szydło. Polecam jej uwadze także publikację w tym numerze „Wodociągów-Kanalizacji”, dotyczącą procedury przedłużania ważności taryfy wcześniej obowiązującej. Może ona posłużyć do sformułowania kolejnej uzasadnionej interpelacji. Tym bardziej że jest nowy minister, który tym razem skłoni swojego sekretarza stanu do konkretnej odpowiedzi na złożoną już i ewentualną nową interpelację. Może sekretarz stanu szczerze powie, co myśli o procedurze, która w przypadku, gdy jest tak, jak on sądzi (tj., że wszystkie przedsiębiorstwa to jednoosobowe spółki gminne lub inne jednostki organizacyjne gminy, w stosunku do których wójt, z tytułu przepisów czterech innych ustaw, ma inne, wystarczające uprawnienia kontrolne), jest procedurą fasadową.
Na szczęście to nie jest zupełnie tak. Według moich szacunków w Polsce jest 10-25%, a może trochę więcej, rynku wody i ścieków obsługiwanego przez firmy prywatne. Istnieją także firmy państwowe obsługujące również gminy inne niż ta, która ma w niej udział większościowy. W stosunku do nich władze gminy pełnią tylko funkcję regulatora.
Jest prawdą, że większość rynku jest obsługiwana przez firmy, dla których regulator jest jednocześnie zgromadzeniem wspólników lub tożsamą osobą prawną (zakłady i jednostki budżetowe). Procedura stanowienia taryfy zwykle rozpoczyna się w nich od rozmowy prezesa, kierownika lub dyrektora z wójtem, burmistrzem czy prezydentem. Organ wykonawczy komunikuje zazwyczaj, jakie mają być nowe ceny i stawki taryfowe. Ceremoniał zatwierdzania, który musi dać taki wynik, jakiego życzy sobie władza, jest zwykle formalnością. Nie zdarza się w nim niespodzianka polegająca np. na negatywnej weryfikacji.
Ten stan rzeczy, a konkretnie jednoczesne pełnienie przez gminę funkcji właściciela i regulatora, to jedna z kardynalnych wad ustawy, którą polecam uwadze nowego ministra budownictwa.
Henryk Bylka
Redaktor prowadzący