Od redaktora
Na szczytach życia publicznego gorąca atmosfera. Klimat wzajemnej wrogości i oskarżeń przed zbliżającymi się przedterminowymi wyborami. Na ogół z kłótni nic dobrego nie wynika i raczej nie jest to powód do radości dla mieszkańców kraju, w którym przedstawiciele „elit” politycznych nie potrafią dojść do kompromisu.
Jednak, być może, część z nich znajdzie choć jeden argument za tym, by jasnym wzrokiem spojrzeć w przyszłość. Dla wielu osób zaangażowanych w działalność na rzecz ochrony środowiska i pracujących w gospodarce komunalnej przyczynkiem do optymizmu może być nadzieja, że w ferworze politycznej walki nie zostanie zrealizowana, forsowana przez Ministerstwo Finansów, reforma finansów publicznych.
Sama reforma, w gruncie rzeczy jak najbardziej potrzebna, powinna być chyba jednak lepiej przemyślana, przynajmniej pod kątem ochrony środowiska i środków niezbędnych na wypełnienie postanowień Traktatu Akcesyjnego.
W założeniach reformy zaproponowano m.in., że środkami likwidowanych funduszy ochrony środowiska zarządzać będą jednostki samorządu terytorialnego – poszczególnych szczebli. I może byłby to pomysł godny pochwały, gdyby samorządy musiały te środki spożytkować na określone cele proekologiczne i nie borykały się z ciągłym brakiem pieniędzy na realizację innych zadań własnych. Niestety, reforma nie przewidywała „znaczenia pieniędzy”, a samorządy trudno zmusić do realizacji zobowiązań akcesyjnych przyjętych przez rząd polski, zwłaszcza w sytuacji, gdy niedoinwestowane są inne i ważniejsze – z polityczno-wyborczego punktu widzenia – zadania.
Przeciwnicy reformy zacierają zatem ręce w nadziei, że posłowie nie zdążą zreformować finansów publicznych. Tymczasem zadań wymagających intensywnych i podejmowanych ponad podziałami politycznymi działań jest wiele – także na polu ochrony środowiska. Ot, choćby liczne problemy w gospodarce odpadami komunalnymi, wiążące się m.in. z koniecznością rozwijania selektywnej zbiórki i osiąganiem poziomów odzysku. Rozwiązanie tych kwestii także nie będzie proste, a czas rozliczenia z Komisją Europejską, niestety, coraz bliżej.
Piotr Strzyżyński
z-ca redaktor naczelnej
Jednak, być może, część z nich znajdzie choć jeden argument za tym, by jasnym wzrokiem spojrzeć w przyszłość. Dla wielu osób zaangażowanych w działalność na rzecz ochrony środowiska i pracujących w gospodarce komunalnej przyczynkiem do optymizmu może być nadzieja, że w ferworze politycznej walki nie zostanie zrealizowana, forsowana przez Ministerstwo Finansów, reforma finansów publicznych.
Sama reforma, w gruncie rzeczy jak najbardziej potrzebna, powinna być chyba jednak lepiej przemyślana, przynajmniej pod kątem ochrony środowiska i środków niezbędnych na wypełnienie postanowień Traktatu Akcesyjnego.
W założeniach reformy zaproponowano m.in., że środkami likwidowanych funduszy ochrony środowiska zarządzać będą jednostki samorządu terytorialnego – poszczególnych szczebli. I może byłby to pomysł godny pochwały, gdyby samorządy musiały te środki spożytkować na określone cele proekologiczne i nie borykały się z ciągłym brakiem pieniędzy na realizację innych zadań własnych. Niestety, reforma nie przewidywała „znaczenia pieniędzy”, a samorządy trudno zmusić do realizacji zobowiązań akcesyjnych przyjętych przez rząd polski, zwłaszcza w sytuacji, gdy niedoinwestowane są inne i ważniejsze – z polityczno-wyborczego punktu widzenia – zadania.
Przeciwnicy reformy zacierają zatem ręce w nadziei, że posłowie nie zdążą zreformować finansów publicznych. Tymczasem zadań wymagających intensywnych i podejmowanych ponad podziałami politycznymi działań jest wiele – także na polu ochrony środowiska. Ot, choćby liczne problemy w gospodarce odpadami komunalnymi, wiążące się m.in. z koniecznością rozwijania selektywnej zbiórki i osiąganiem poziomów odzysku. Rozwiązanie tych kwestii także nie będzie proste, a czas rozliczenia z Komisją Europejską, niestety, coraz bliżej.
Piotr Strzyżyński
z-ca redaktor naczelnej