„Zadanie wykonałem, na mnie już czas, mogę iść na emeryturę”. Mniej więcej tymi słowami pożegnał się z rządem Donalda Tuska minister środowiska, Maciej Nowicki. Pracę rozpoczął w trudnych warunkach, gdyż spraw do uprzątnięcia poprzednicy pozostawili sporo. Zakończył konflikty z Komisją Europejską – choćby o Rospudę i Naturę 2000. Ruszył słabą absorpcję środków wspólnotowych i zmienił przewlekłe procedury środowiskowe, blokujące część inwestycji. I – jak sam podkreśla – ogólne słabe funkcjonowanie resortu. Zarówno rozmówcy, jak i współpracownicy ministra Nowickiego podkreślali jego otwartość i zrozumienie wagi problemów, które przychodziło z nim poruszać. Wiele zrobił dla promocji nowych, „zielonych” technologii w Polsce. Na finiszu jego urzędowania udało się sprzedać Hiszpanii i Irlandii nasze limity CO2.
Ale jeśli szło tak dobrze, to może warto było zostać i powalczyć na innych polach? Jak sam wskazywał, żegnając się z resortem, największą jego bolączką był pakiet ustaw odpadowych. Gospodarka odpadami stanowiła najpilniejszy priorytet, stąd ból, że stale w tym obszarze nie ma postępu. Przygotowane nowelizacje nie są uchwalone lub nie trafiły jeszcze do Sejmu. Podobnie ciągnie się w parlamencie ustawa o organizmach genetycznie zmodyfikowanych. Idea rozszerzenia Białowieskiego Parku Narodowego też utknęła na rafach partykularnych interesów przeciwników tej koncepcji. A zatem spraw do załatwienia nie zabrakłoby do końca kadencji.
Niewielu komentatorów wierzyło w zapewnienia ministra Nowickiego, że za jego decyzją stały wyłącznie powody przez niego wskazane. Do końca trzymał poziom i nie wskazywał na kolegów z rządu czy ministerstwa, nie narzekał na złą współpracę czy nieprzychylną ochronie środowiska atmosferę. A to było, wedle powszechnych komentarzy, prawdziwą przyczyną jego dymisji. Od dłuższego już czasu podkreślano, że największym problemem prof. Nowickiego jest to, iż jego niekwestionowanej pozycji eksperta nie towarzyszy wsparcie polityczne. Czyli: dobry fachowiec, ale bezpartyjny. Mimo wszystko, była to, jak się wydaje, spodziewana dymisja. Publicysta „Gazety Wyborczej”, Adam Wajrak, napisał: „Na pewno minister Nowicki był najlepszym ministrem środowiska od czasów ministra Nowickiego, czyli od 1991 r., gdy piastował to stanowisko w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego”.
Panie Ministrze – Następco, ciężko będzie zmierzyć się z taką opinią i dobrym wspomnieniem o poprzedniku. Warto jednak się starać. To wyjdzie tylko na korzyść środowisku i Polsce.
 
Tomasz Szymkowiak
Dyrektor – redaktor naczelny wydawnictw