Duży może więcej ? zapewne tak, ale i mały może czasem pochwalić się konkretnymi osiągnięciami.

I to niekiedy relatywnie bardziej znaczącymi niż ów duży, czego dowodzą choćby opisywane przez nas przypadki małych gmin, które postawiły na energooszczędne oświetlenie. Warto docenić ich osiągnięcia, nawet jeśli nie zawsze są wynikiem jakiejś odważnej wizji jednego czy drugiego samorządowca, któremu leży na sercu dobro naszej planety, a po prostu czystą kalkulacją. Może nawet takie pragmatyczne przeliczenie należałoby wyróżnić bardziej, w końcu obowiązkiem wójta czy burmistrza jest staranne dbanie o stan gminnej kasy.

Dokładnie liczą też z pewnością wszyscy samorządowcy, którzy walczą o bezprzetargowe zlecenia (tzw. in house) w gospodarce odpadami. Choć dla nich akurat rachunek jest prosty, a liczba argumentów przemawiających za takim rozwiązaniem długa, by wspomnieć choćby o większej kontroli nad odbiorem i sposobami zagospodarowania odpadów. Czy nie zakończy się to jednak monopolizacją tych usług? Nie sposób nie zwrócić uwagi na tego typu wątpliwości, podnoszone (a jakże!) przez przedsiębiorców prywatnych, których in house w odpadach może zwyczajnie posłać na deski. Kiedy zamykamy to wydanie ?Przeglądu?, pod Sejmem odbywa się akurat pikieta przeciwników takiego rozwiązania, co zwiastuje polaryzację rynku porównywalną z tą, z jaką mamy do czynienia na scenie politycznej.

Nowe regulacje to ...