Małe rzeki w miastach przeżywają obecnie renesans, a ich renaturyzacja i zagospodarowanie obszarów nabrzeży mogą przynieść szereg korzyści, zarówno dla ludzi, jak i dla miejskiego ekosystemu. Na przestrzeni ostatnich dwóch stuleci zmieniało się jednak ich postrzeganie.

Wzmożona urbanizacja, do której bodźcem było uprzemysłowienie, sprawiła, że duże powierzchniowo tereny, przez stulecia stanowiące przestrzeń rolniczą i półnaturalną, zostały włączone w obszary miejskie i zabudowane. Tereny wcześniej przepuszczalne dla wody były stopniowo uszczelniane – pod koniec XIX w. woda stagnująca na terenach miejskich i podmiejskich była postrzegana przez mieszkańców jako uciążliwość, właściciele zalanych parceli pisali listy do władz miejskich z prośbą o skanalizowanie kolejnych ulic i pozbycie się problemu rozlewającej się i wszędobylskiej, szczególnie w okresie wiosennych roztopów i nawalnych deszczy, wody. Jednocześnie rzeki były postrzegane jako zagrożenie i konieczny do okiełznania żywioł. Rzeka budziła całkiem uzasadniony strach: mogła zabrać życie w sposób bezpośredni, stanowiła także zagrożenie sanitarne dla miasta. Brak wiedzy o procesach zachodzących w skali mikro sprawiał, że do cieków wodnych z terenów zurbanizowanych trafiały wszelkie nieczystości, co przy rosnącej mi...