Tegoroczne lato, mniej łaskawe dla wczasowiczów krajowych, było niezwykle przychylne dla roślin energetycznych. Takich przyrostów masy drzewnej nawet najstarsi plantatorzy nie pamiętają. A wszystko dzięki deszczom. Czy grozi nam klęska urodzaju? Nic z tych rzeczy. Zapotrzebowanie energetyki zawodowej na paliwa biomasowe liczy się obecnie w milionach ton i import nawet najbardziej egzotycznych pozostałości roślin, jak na przykład łupin orzecha kokosowego lub kawowca, będzie niezwykle pożądany. To łatwiejsze niż dogadanie się w kraju z rolnikami w kwestii warunków zakładania plantacji celowych, najlepiej na ziemiach odłogowanych i nieużytkach. Korzyść dla rolników i zmniejszenie emisji CO2, wynikającej z transportu międzykontynentalnego, byłyby ewidentne, ale rozumie to chyba tylko polski minister rolnictwa, który na sopockim spotkaniu ministrów rolnictwa UE w ramach polskiej prezydencji zaproponował wprowadzenie ograniczeń w imporcie biomasy na cele energetyczne spoza Unii. Ciekawy będzie dalszy los tej inicjatywy.
Z pewnością nie będzie łatwo rządowi wobec wszczętego przez Komisję Europejską postępowania przeciwko Polsce za niezrealizowanie bardzo ważnej części Krajowego Planu Działania w ramach dyrektywy 2009/28/WE o odnawialnych źródłach energii, tj. niewprowadzenia odpowiednich przepisów wykonawczych, a przede wszystkim ustawy o OZE. Konsultacje tego aktu rozpoczęły się z bardzo dużym opóźnieniem, i tylko miłość do węgla może to jakoś tłumaczyć. Jednak nie rozgrzeszać. Każdy miesiąc utrzymywania kuriozalnego systemu wsparcia dla współspalania biomasy z węglem w przestarzałych kotłach to opóźnianie inwestycji w energetykę rozproszoną i nowoczesne technologie smart grid oraz metering, czyli w przyszłość energetyki, a już wkrótce obecne rozwiązania staną się wąskim gardłem dla rozwoju kraju.
Jak zwykle w takich sytuacjach obywatele muszą brać sprawy we własne ręce, nie zważając na silny lobbing koncernów reprezentujących przestarzałe koncepcje, ale posiadających pieniądze i przychylnych polityków.
Dzięki Internetowi i nowym technologiom społecznego komunikowania się odnawialne źródła energii wypromują się same. Przysłużą się temu narastające problemy związane ze zmianami klimatu i pośrednio kłopoty w przesyłaniu energii na duże odległości oraz brak zgody społeczeństw na groźną energetykę jądrową. Wszyscy docenią zalety posiadania własnego odnawialnego źródła energii, chociaż nie rozwiąże to problemów energetycznych w szerszej skali. Bezpieczeństwo energetyczne społeczności lokalnych powinno mieć priorytet w aktach ustawodawczych i wykonawczych różnych szczebli. Swego czasu podczas kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych jeden z kandydatów posługiwał się hasłem: „Ekonomia, głupcze!”. Może bez naruszania praw autorskich można by używać u nas zmienionej wersji: „Odnawialna energia, frajerze!”?
 
Henryk Pyrka, sekretarz Polskiej Izby Biomasy