Ogórkiem w bak
Sezon ogórkowy w pełni, aż tu nagle na łamy i ekrany wróciły nam… biopaliwa! Temat mocno niegdyś nagłośniony, kontrowersyjny i tak sromotnie przez jego zwolenników przegrany (przede wszystkim propagandowo). Może już niedługo się przekonamy, czy choć tym razem Polak zmądrzał po szkodzie. A ja już teraz – m.in. ku rozwadze biopaliwowych orędowników (do których sama należę) – pozwolę sobie wtrącić redaktorskie trzy grosze.
Powodem „odgrzania” tematu jest fakt, że Rafineria Trzebinia uruchomiła pierwszą w Polsce – i podobno najnowocześniejszą w Europie – instalację biodiesla (w USA wytwarza się już doskonalsze biopaliwa).
Z relacji i reakcji w mediach można odnieść wrażenie, że dopóki chcieli na tym zarobić maluczcy spoza naftowych układów, to temat był „be”, a gdy zabrał się za to sam PKN (właściciel RT – o czym nie wszyscy wiedzą), to zaczyna być „cacy”. No proszę, czyżby orlenowski „pi-ar” był aż tak skuteczny? Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale na pewno nie możemy się ani dziwić, ani gorszyć, że płockie (bynajmniej nie od „płotki”) lobby walczy o swoje – jak widać zmienne – interesy. Oto niedawny przeciwnik zmienił się nam w sojusznika, lidera i pioniera. Cudowna transformacja, nieprawdaż?
Gorszyć musi natomiast nienormalny fakt, że wciąż nie ma norm jakości polskich biopaliw. I jak w tej sytuacji uspokoić i przekonać kierowców, którzy w ogromnej większości po prostu się boją, że biopaliwa zaszkodzą sprawnośći ich wspaniałych „maszyn”?!
Podobno już wkrótce Minister Gospodarki ma wydać stosowne rozporządzenie wprowadzające normy europejskie. Tymczasem trzeba pamiętać, że cała ta sprawa ma również aspekt psychologiczny i ekonomiczny.
Psychologia ściśle wiąże się z ekonomią. Jak głosi współczesna prawda rynkowa – nie sztuka wyprodukować, ale sprzedać. Jeśli najpierw kierowcy nabiorą przekonania, że biopaliwa są bezpieczne (a jest to kwestia nie tyle faktów, co samej ich percepcji, którą media mogą istotnie „wymodelować”), to bez wątpienia argumenty ekonomiczne będą przemawiały silniej niż „jakaś tam” ekologia. Jeśli wobec dramatycznie rosnących cen ropy, biopaliwa okażą się wyraźnie – więcej niż o skromne 5% – tańszą alternatywą i będą postrzegane jako „OK”, to sukces stanie się realny. Tu jednak pewnym zagrożeniem może być pogoda (plony rzepaku), a przede wszystkim… akcyza (apetyt fiskusa). Ano zobaczymy…
Póki co, wobec biopaliwowej opieszałości polskich (zresztą nie tylko) decydentów, Komisja Europejska może zastosować dotkliwe środki „dopingujące” (sprawa w toku). Nie przysporzy to wprawdzie ani jej, ani całej sprawie dobrego rozgłosu, ale być może bez takiego popchnięcia samochody na biopaliwa nie ruszą. A już by mogły.
Urszula Wojciechowska
Redaktor naczelny
Powodem „odgrzania” tematu jest fakt, że Rafineria Trzebinia uruchomiła pierwszą w Polsce – i podobno najnowocześniejszą w Europie – instalację biodiesla (w USA wytwarza się już doskonalsze biopaliwa).
Z relacji i reakcji w mediach można odnieść wrażenie, że dopóki chcieli na tym zarobić maluczcy spoza naftowych układów, to temat był „be”, a gdy zabrał się za to sam PKN (właściciel RT – o czym nie wszyscy wiedzą), to zaczyna być „cacy”. No proszę, czyżby orlenowski „pi-ar” był aż tak skuteczny? Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale na pewno nie możemy się ani dziwić, ani gorszyć, że płockie (bynajmniej nie od „płotki”) lobby walczy o swoje – jak widać zmienne – interesy. Oto niedawny przeciwnik zmienił się nam w sojusznika, lidera i pioniera. Cudowna transformacja, nieprawdaż?
Gorszyć musi natomiast nienormalny fakt, że wciąż nie ma norm jakości polskich biopaliw. I jak w tej sytuacji uspokoić i przekonać kierowców, którzy w ogromnej większości po prostu się boją, że biopaliwa zaszkodzą sprawnośći ich wspaniałych „maszyn”?!
Podobno już wkrótce Minister Gospodarki ma wydać stosowne rozporządzenie wprowadzające normy europejskie. Tymczasem trzeba pamiętać, że cała ta sprawa ma również aspekt psychologiczny i ekonomiczny.
Psychologia ściśle wiąże się z ekonomią. Jak głosi współczesna prawda rynkowa – nie sztuka wyprodukować, ale sprzedać. Jeśli najpierw kierowcy nabiorą przekonania, że biopaliwa są bezpieczne (a jest to kwestia nie tyle faktów, co samej ich percepcji, którą media mogą istotnie „wymodelować”), to bez wątpienia argumenty ekonomiczne będą przemawiały silniej niż „jakaś tam” ekologia. Jeśli wobec dramatycznie rosnących cen ropy, biopaliwa okażą się wyraźnie – więcej niż o skromne 5% – tańszą alternatywą i będą postrzegane jako „OK”, to sukces stanie się realny. Tu jednak pewnym zagrożeniem może być pogoda (plony rzepaku), a przede wszystkim… akcyza (apetyt fiskusa). Ano zobaczymy…
Póki co, wobec biopaliwowej opieszałości polskich (zresztą nie tylko) decydentów, Komisja Europejska może zastosować dotkliwe środki „dopingujące” (sprawa w toku). Nie przysporzy to wprawdzie ani jej, ani całej sprawie dobrego rozgłosu, ale być może bez takiego popchnięcia samochody na biopaliwa nie ruszą. A już by mogły.
Urszula Wojciechowska
Redaktor naczelny