Ogrody dla naszej integracji
W 1915 r. w swoim dziele ?Cities in evolution? sir Patrick Geddes, szkocki biolog, prekursor zielonej zrównoważonego myślenia o urbanistyce pisał: (?) kiedy nasi przyjaciele urbaniści oraz inżynierowie wciąż projektują ulicę za ulicą i przedmieście za przedmieściem, nadszedł moment, abyśmy my również wzięli się do pracy i spowodowali, by to wieś podbiła miasto, a nie tylko miasto podbijało wieś. Ogrody społeczne są, obok ogrodów przydomowych, szkolnych czy działkowych, ale też upraw na farmach czy na budynkach, jedną z form rolnictwa miejskiego. Zyskują też coraz większą popularność.
Pierwsze pojawiały się w Polsce po 2010 r. Z uwagi na swoją nieformalną często strukturę, tymczasowe użytkowanie i oparcie na zaangażowaniu lokalnych aktywistów, wiele z nich jest efemerycznymi zjawiskami, inne zaś ewoluują. Wydaje się, że najtrwalsze są te, które zrodziły się z energii dobrosąsiedzkiej, a nie zostały zaszczepione z góry na danym obszarze przez instytucje. Niektóre z takich ogrodów mają już wieloletnie tradycje. Wśród nich m.in. poznański Kolektyw Kąpielisko założony w 2014 r.
To właśnie poznańskie i berlińskie ogrody społeczne zwiedzali uczestnicy warsztatów organizowanych w lipcu i sierpniu tego roku przez Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w ramach projektu ?Kolaboratorium?. Był on skierowany do mieszkańców Poznania i Wielkopolski. Na darmowe warsztaty mógł zapisać się każdy, a ich celem było pokazanie ogrodnictwa społecznego jako rodzaju aktywności sp...