Po co ta ekologia?
Zdaję sobie sprawę, iż ? stawiając takie pytanie ? narażam się na zarzut, że przecież już wszystko wiadomo: przeciwnicy ekologii wiedzą swoje, a stawianie takich pytań zwolennikom jest stratą czasu. I tak, i nie.
Na takie pytanie zdarza mi się odpowiadać wiele razy i próbę tę podejmuję zawsze, gdy podczas różnych wędrówek widzę, jak bezmyślnie dewastuje się środowisko. Narzekanie na ekologów pokazujących skalę zniszczeń, Unię Europejską nakazującą wprowadzanie prośrodowiskowych norm i Bóg raczy wiedzieć kogo tam jeszcze na niewiele się zda ? sami musimy zrozumieć potrzebę ochrony środowiska i dostrzec w ekologii ochronę środowiska swojego życia.
Zachwyt utracony
Kolejnym pretekstem do takich przemyśleń była wędrówka wakacyjna, która poprowadziła mnie na południe naszego kraju. W jednej z wiosek na południowym wschodzie Polski stanąłem zachwycony wobec faktu, że wodę czerpie się tam ze studni albo pije wprost z kranu. Ten zachwyt bardzo szybko stopniał, gdy w drodze po piwo (a jakżeby inaczej w upalne lato?) minąłem strumyk ciągnący się przez tę wieś. I co zobaczyłem? Rozkładające się śmieci, opakowania po jogurtach, butelki, stare opakowania po dezodorantach? Z jednej strony cieszymy się z możliwości picia wody z głębi Ziemi, ale z drugiej ? nie widzimy niczego złego w zaśmiecaniu strumyków, które gdzieś tam te podziemne zasoby zasilają.
I tak jest ze wszystkim. Nie widzimy zależności między jedny...