Z Michałem Sochą, wiceprezesem PolandProperty, koordynatorem Ogólnopolskiego Programu „Prywatny kapitał – Publiczna korzyść”, współtwórcą Polskiego Instytutu PPP, rozmawia Tomasz Szymkowiak


Proszę powiedzieć ogólnie, czym jest zasada Partnerstwa Publiczno-Prywatnego?
Najprościej mówiąc, Partnerstwo Publiczno-Prywatne jest specyficznym narzędziem współpracy między sektorem publicznym, który ma potrzeby z zakresu infrastruktury oraz jest w stanie wygenerować i – co równie ważne – zagwarantować w umowach na nie popyt, a sektorem prywatnym, który dla odmiany jest je w stanie sfinansować, zbudować, a przede wszystkim zarządzać w najbardziej optymalny i najtańszy sposób. Co ważne, w PPP po wygaśnięciu kontraktu zawsze następuje przekazanie własności infrastruktury stronie publicznej, chyba że strony życzą sobie przedłużyć umowę. Tym właśnie PPP różni się od prywatyzacji. Dodatkową cechą charakterystyczną PPP jest długotrwałość stosunku prawnego wiążącego obie strony.


Dlaczego współdziałanie inwestorów prywatnych i sektora publicznego w ramach Partnerstwa Publiczno-Prywatnego (PPP) ma być korzystne dla obu stron? Dotychczasowe doświadczenia na styku interesu publicznego z biznesem prywatnym pokazują, że te korzyści odnosi głównie ten ostatni.
Bardzo słuszna uwaga. Niestety, jak do tej pory, partnerstwo publiczno-prywatne w powszechnej świadomości kojarzy się z korupcjogennymi związkami biznesu z urzędnikami państwowymi bądź samorządowymi. Podstawa sukcesu polega na przejrzystości kontaktów i negocjacji na każdym etapie pomiędzy obiema stronami. Większość działaczy samorządowych, których znam, na hasło ze strony inwestora prywatnego: „panie burmistrzu, jakoś się dogadamy” – kończy negocjacje. Brak jasno określonych praw, obowiązków i ryzyka po obu stronach na samym początku prowadzenia interesów owocuje najczęściej wojną po dwóch, najdalej trzech latach, która objawia się na przykład w 100% podwyżce cen wody, odwołaniu dotychczasowego zarządu i renegocjacjami umowy spółki.


Inwestycje finansowe w ramach Partnerstwa Publiczno-Prywatnego to w powszechnym odbiorze projekty duże, jak np. autostrady. Czy małe miasta i gminy wiejskie, które głównie cierpią na brak środków na inwestycje, mają szanse na skorzystanie z PPP?
Poruszył Pan bardzo ważną kwestię. Część projektów jest ogó1nokrajowymi bądź regionalnymi kontraktami, w których partnerem jest rząd. Dotyczy to autostrad, lotnisk, portów, elektrowni, metra itp. Natomiast nie wolno zapominać, że idea PPP to idea współpracy pomiędzy partnerem prywatnym i samorządem. W Wielkiej Brytanii, którą uznaje się za ojczyznę PPP, większość, nawet dużych, projektów była realizowana przy współudziale samorządów. Mam nadzieję, że – niezależnie od potrzeb polskiego drogownictwa – będzie o tym pamiętał ustawodawca przy tworzeniu ustawy o PPP. Gminy wiejskie są idealnym partnerem do kontaktów PPP, chociażby z racji swych potrzeb telekomunikacyjnych. Z drugiej strony, małe gminy muszą pamiętać o tym, że jeśli chcą być liczącym się partnerem dla sektora prywatnego i administracji rządowej, powinny tworzyć komunalne związki celowe, obejmujące na tyle dużą liczbę mieszkańców, iż nawet liczący się inwestorzy będą zainteresowani współpracą z nimi.


Czy idea Partnerstwa Publiczno–Prywatnego może znaleźć zastosowanie w branży ochrony środowiska?
Oczywiście. Branża ochrony środowiska, a więc oczyszczalnie ścieków, wod-kan, wywóz odpadów jest stosunkowo najłatwiej „policzalna”, a co za tym idzie – niesie ze sobą niskie ryzyko zarówno dla partnerów prywatnych, jak również instytucji finansujących, takich jak banki i fundusze inwestycyjne. Od początku bieżącego roku notujemy duże zainteresowanie tą branżą ze strony międzynarodowych funduszy inwestycyjnych, dotychczas lokujących tradycyjne środki na rynku kapitałowym.


Jakie są doświadczenia z realizacji PPP w sektorze usług komunalnych w Polsce i za granicą?
Za granicą ogromne, w Polsce praktycznie żadne. W Polsce znam osobiście dwa przykłady czystego PPP. Jeden z nich to autostrada A2, w której ciężko się doszukać strony samorządowej. Było to partnerstwo między inwestorem prywatnym i rządem. Drugi to niewielka kryta pływalnia na Śląsku, która została już przejęta przez samorząd, gdzie wartość inwestycji nie przekroczy 900 tys. zł. Świadczy to o tym, że jeżeli jest wola, zrozumienie między partnerami i otwartość, o której mówiłem wcześniej, nie potrzeba żadnych „specustaw”, aby robić PPP. Natomiast na świecie… W samej Wielkiej Brytanii od 1992 r. przeprowadzono ponad 400 dużych projektów PPP, o łącznej wartości przekraczającej 20 mld funtów szterlingów. Najwięcej, bo 205 projektów, dotyczyło ochrony zdrowia, 69 – szkolnictwa, pozostałe to transport i drogownictwo, więzienia, obrona narodowa, ochrona środowiska i inne dotyczące rozwoju regionalnego.


Jakie bariery PPP napotyka w Polsce?
Dość zasadnicze. Po pierwsze, w obowiązującej ustawie o finansach publicznych wykładnia długu jednostek samorządu terytorialnego jest na tyle nieprecyzyjna, że regionalne izby obrachunkowe masowo zaliczają długoletni zakup usług na poczet długu. Następne kwestie to brak możliwości podejmowania przez jst zobowiązań na okres dłuższy niż trzy lata na podstawie pojedynczej umowy, uznaniowość w postaci konieczności otrzymania każdorazowej zgody prezesa Urzędu Zamówień Publicznych na tego typu transakcję, problemy z rozliczaniem VAT-u przy przekazywaniu infrastruktury bądź udziałów w spółce celowej z powrotem dla jednostki samorządowej oraz przede wszystkim brak ram prawnych, w których partnerzy mogą się poruszać. Owocuje to umowami, w których większość ryzyka jest po stronie publicznej. Niestety wynik jest taki, że jakikolwiek prezydent, burmistrz lub wójt, decydując się na umowę PPP, ryzykuje, że oponenci zarzucą mu korupcję, za co trafi przed oblicze prokuratora, NIK-u i w rezultacie przegra najbliższe wybory.


Branża wodno-kanalizacyjna oceniana jest jako potrzebująca największych nakładów finansowych. Czy z punktu widzenia gminy nie lepiej przedsiębiorstwo wod-kan sprywatyzować, zapewnić sobie wpływ głównie na ceny usług dla ludności i mieć problem z głowy, niż wchodzić na nieznane sobie pole współpracy z inwestorem w ramach Partnerstwa Publiczno–Prywatnego?
To bardzo delikatny problem. Z jednej strony, dla gminy lepiej jest sprywatyzować miejscowy PWiK, za co otrzymuje na nowoczesny know-how, poprawia jakość infrastruktury i świadczonych usług, a przede wszystkim dostaje gotówkę, którą może zainwestować gdzie indziej lub spłacić bieżące zadłużenie. Jest to tym bardziej istotne, iż wiele jednostek samorządowych w Polsce zbliżyło się do magicznej granicy 60% wskaźnika zadłużenia i na gwałt szuka wolnych środków. Niestety, często po prywatyzacji wpływ samorządu na cenę wody staje się dość iluzoryczny. Z drugiej strony, prywatny inwestor dlatego podnosi cenę wody, że musi sobie zamortyzować inwestycję. Powstaje klincz: samorząd chce mieć tanią wodę, inwestycje w infrastrukturę i wysoki poziom usług, a „kapitalista” chce odzyskać pieniądze. Tak naprawdę zagraniczne firmy zajmujące się sektorem wodno-kanalizacyjnym są najbardziej zainteresowane operatorstwem, a niekoniecznie inwestycjami w istniejący majątek. Tworzenie PPP w tym segmencie pozwala zadowolić obie strony, jednocześnie zmniejszając ryzyko podniesienia taryf dla ludności. Inwestor prywatny, jeżeli nawet inwestuje w infrastrukturę i amortyzuje jedynie nakłady w środki trwałe, nie musi oczekiwać zwrotu z kapitału przeznaczonego na udziały w miejscowym PWiK.


W tym roku pojawiła się możliwość wprowadzenia PPP jako prawnie usankcjonowanego narzędzia inwestycyjnego projektów infrastrukturalnych także w samorządach. Na jakim etapie są prace nad projektem stosownej ustawy?
Z tego, co mi wiadomo, wstępne założenia ustawy trafiły już do Ministerstwa Infrastruktury. Miejmy nadzieję, iż projekt pójdzie, „szybką” ścieżką legislacyjną i ustawa zostanie uchwalona przed naszym wejściem do Unii Europejskiej, a więc do połowy przyszłego roku. W pracach nad ustawą, oprócz samego Ministerstwa Infrastruktury, uczestniczy międzyresortowy komitet sterujący na czele z Ireną Herbst, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Gospodarki oraz zespół doradczy, w skład którego wchodzą kancelaria prawna Allen & Overy i spółka Ecorys. Pracują tam wysokiej klasy specjaliści, mający doświadczenie w przygotowywaniu podobnych ram prawnych na terenie Unii Europejskiej.


Nasi czytelnicy wielokrotnie sygnalizowali, że barierą rozwoju wielu inwestycji czy wręcz zakupu nowoczesnego, ale i drogiego sprzętu są zapisy ustawy o zamówieniach publicznych. Czy szykowana ustawa daje szansę na uniknięcie tego typu barier? Czy może Partnerstwo Publiczno–Prywatne stoi wręcz w sprzeczności z obecnym systemem zamówień publicznych?
W tej chwili na podpis Prezydenta RP czeka nowelizacja ustawy o zamówieniach publicznych. W nowych rozwiązaniach zlikwidowano większość dotychczasowych ograniczeń związanych z niemożnością zawierania umów na czas dłuższy niż rok lub trzy lata, bez prywatyzacji istniejącego majątku. Pozwoli to na ogłaszanie przetargów na operatorstwo, np. wodociągów na 30 lat, i pozwoli też poważnie myśleć o PPP. Oczywiście pozostaje jeszcze uproszczenie procedur na tyle, aby nie trwało to 20 miesięcy tak jak w tej chwili, a 2-4 – jak ma to miejsce w Hiszpanii, która jest jednym z europejskich liderów w zakresie PPP.


Czy samorządy będą mogły wykorzystać PPP do finansowania wkładu własnego w projektach finansowanych z funduszy strukturalnych i Funduszu Spójności?
Do wkładu własnego na pewno nie. Komisja Europejska jasno dała nam do zrozumienia, aby nie łączyć procedur związanych z funduszami strukturalnymi i PPP. Jedne i drugie są na tyle skomplikowane, że łączenie ich doprowadzi do prawdziwego „korowodu biurokratycznego” i znacznie przedłuży realizacje projektów. Natomiast PPP doskonale sprawdzi się jako zamiennik prywatyzacji w tych obszarach, gdzie można liczyć na dofinansowanie z Unii. Jako przykład można znowu przytoczyć branżę wod-kan. Do tej pory po prywatyzacji wodociągów pojawiał się problem, jako że potencjalnym beneficjantem środków unijnych przestawał być samorząd. Natomiast w sytuacji, gdy zamiast sprzedawać, gmina podpisuje wieloletni kontrakt na operatorstwo, nie ma problemów z własnością i w dalszym ciągu można się starać o pieniądze z UE. Drugą możliwością zastosowania PPP w kontekście środków unijnych są projekty, których jedynie część może być zrealizowana przy ich udziale. Znakomitym przykładem jest rewitalizacja starówek. W Narodowym Planie Rozwoju są zapisy dotyczące „dziedzictwa kulturowego”, które odnoszą się m.in. do rewitalizacji zdewastowanych i zdekapitalizowanych centrów większości miast. Niestety, najczęściej skala projektów jest tak duża, że samorządu nie stać na zebranie wkładu własnego na całość. Naprzeciw wychodzi projekt Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast, który w ustawie o rewitalizacji zamierza położyć duży nacisk na PPP w tej części zamierzeń inwestycyjnych, które mogą się „obronić ekonomicznie”, a pomoc publiczną zarezerwować dla tych, które nie wygenerują przychodów umożliwiających przyciągniecie partnerów prywatnych.


Trwają koordynowane przez firmę PoladnProperty prace nad stworzeniem drugiej edycji raportu Partnerstwo Publiczno–Prywatne w Polsce 2003. Czemu ma służyć to opracowanie?
W zeszłym roku, kiedy przygotowywaliśmy pierwszą edycję raportu, chodziło nam przede wszystkim o przedstawienie idei PPP polskim samorządowcom i firmom prywatnym. Z przygotowywanych projektów, które wtedy opisywaliśmy, tylko jeden wszedł w fazę realizacji. W tegorocznej edycji położyliśmy nacisk na identyfikację i diagnozę zagrożeń, utrudniających wdrażanie PPP w Polsce. W założeniu tegoroczna edycja raportu ma na celu pomoc legislatorom w stworzeniu rozwiązań, które umożliwią wykorzystanie PPP jako narzędzia rozwoju, a nie ciekawostki gospodarczej, czego wszystkim nam życzę.


Dziękuję za rozmowę.



Redakcja „Przeglądu Komunalnego” włączyła się w Ogólnopolski Program Prywatny kapitał – Publiczna korzyść. „Przegląd Komunalny”, wraz ze współpracującymi mediami i instytucjami, prowadzić będzie działania, mające na celu propagowanie realizacji zadań publicznych w ramach Partnerstwa Publiczno-Prywatnego. Z tą ideą dotrzeć chcemy do środowisk samorządowych i biznesu.