Najmłodsze pokolenia Polaków nie wyobrażają sobie Warszawy bez Zamku. A jednak? Wpisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO Stare Miasto wraz z królewską rezydencją to znakomite dzieło powojennej rekonstrukcji. Zamek Królewski został bowiem przez okupanta z premedytacją wysadzony w powietrze. Budowla zmartwychwstała, lecz towarzyszące jej niegdyś ogrody w dyskursie architektów przez kolejne lata po prostu nie istniały. Promenady na zamkowych tarasach, mocno związane z kamienną architekturą budowli, z czasem porządkowano, jednak wciąż nie było wiadomo, co robić ?z tym, co na dole?.
Na kartach historii
Cofnijmy się do czasów ostatniego polskiego monarchy. Król Stanisław August, wykształcony władca epoki Oświecenia, z ducha esteta, postanowił siedzibie królewskiej dodać elegancką, zieloną oprawę. Żeby wygospodarować więcej miejsca na ogrody, zarządził odsunięcie rzeki od skarpy. Prace finansował osobiście. Wisła w tym miejscu rozlewała się płytko pomiędzy dwoma piaszczystymi cyplami, więc udało się podnieść brzeg, zyskując nowy teren. Wizję ogrodów doby stanisławowskiej można opisać jako położony u dołu skarpy park otwarty na krajobraz (miał być dostępny również dla poddanych), zaś wyżej, na skarpie ? należący do króla ogród górny. Niestety, nie zdołano tej wizji urzeczywistnić. Nastała bowiem epoka rozbiorów.
Temat powrócił w I poł. XIX w., kiedy to jeden z najświetniejszych architektów owych czasów, Jakub Kubicki, budował pod zamk...