Ponieważ praktycznie cała Polska leży w zlewni Morza Bałtyckiego, to jest traktowana jako obszar wrażliwy i wszystkie ścieki z większych aglomeracji muszą być oczyszczane w stopniu wyższym niż większość ścieków na zachodzie Europy (w Wielkiej Brytanii, Francji czy Hiszpanii). Powoduje to zwiększenie ilości osadów, które trzeba zagospodarować. Tak więc każdy starał się ową ilość zmniejszyć, a bardzo prostym sposobem na to była fermentacja osadów w celu uzyskania biogazu. Biogaz ten w większości wypadków zamieniano na energię elektryczną i ciepło w agregatach kogeneracyjnych (oczywiście incydentalnie pojawiały się inne zastosowania, np. do zasilania suszarni osadów). Dodatkowo energia z OZE była wówczas bardzo wartościowa ? ceny zielonych certyfikatów osiągały wielkość kilkakrotnie wyższą niż obecnie. Bywały sytuacje, że zwrot nakładów z inwestycji następował w mniej niż dwa lata!

Jednak po pewnym czasie firmy energetyczne zaczęły szukać sposobu na obniżenie kosztów ?zielonej? energii. I wymyśliły kotły na biomasę, często sprowadzaną z bardzo egzotycznych miejsc (np. z Azji Południowo-Wschodniej). Spowodowało to w krótkim czasie ?nadprodukcję? zielonych certyfikatów i dramatyczny spadek ich cen. A to zaczęło zagrażać wszystkim komercyjnym przedsięwzięciom producentów OZE. Choć sprawiedliwie należy przyznać, że wielkie koncerny energetyczne, oprócz wspomnianych instalacji współspalania, stworzyły też znaczną część farm wiatrowych, jakie powstały w ostatnim czasie, a także modernizowały i budowały nowe elektrownie wodne. Tak więc ich wkład w energię z OZE z pewnością nie jest tak jednoznacznie negatywny.

Wsparcie dla wybranych

Polski rząd od dłuższego czasu próbował skonstruować nową ustawę o OZE, która miała ?wyprostować? dziwną sytuację na polskim rynku OZE (czytaj: zmniejszyć wpływ produkcji ?zielonej? energii z kotłów na biomasę). Pierwsza z nich powstała pod auspicjami ówczesnego wicepremiera, Waldemara Pawlaka. Ustawa ta zachowywała system zielonych certyfikatów, ale tworzyła też system współczynników, wspomagający pewne, wybrane gałęzie OZE. Największym beneficjentem zaproponowanego systemu była fotowoltaika (choć, oczywiście, biogaz rolniczy również otrzymał odpowiednie wsparcie). Projekt ten wzbudził liczne kontrowersje ? protestowała m.in. Izba Gospodarcza ?Wodociągi Polskie?, starając się o: uwzględnienie osadów ściekowych jako źródła biomasy oraz zrównanie w prawach (i zachętach ekonomicznych) biogazu z osadów ściekowych z biogazem rolniczym. Szczególnie ta druga sprawa jest bulwersująca, ponieważ od wielu lat CAPEX (ang. capital expenditures ? wydatki inwestycyjne) dla biogazu z osadów ściekowych jest określany na poziomie 50-60% wydatków na instalację dla biogazu rolniczego. A przecież instalacje te praktycznie są identyczne (może jedynie w przypadku ?dobudowy? węzła biogazowego do istniejącej oczyszczalni można wykorzystać pewne pompownie operacyjne, zmniejszając nieco nakłady inwestycyjne). Niestety, przywołane argumenty od lat nie trafiają do decydentów! A jest to jedna z głównych przyczyn niższych wycen OZE z naszego biogazu.

System aukcyjny

Jednak wspomniana ustawa spotkała się z taką krytyką, że pałeczkę przejęła Kancelaria Premiera. Opracowany przez nią całkowicie nowy projekt ustawy nie ucieszył branży OZE (w tym nas, wodociągowców). Jako główny cel wskazano w nim ograniczenie dopłat poprzez wdrożenie systemu 
aukcyjnego (zwiększenie konkurencyjności). System aukcyjny nie został szeroko wprowadzony w Europie ? chyba jednak nikt nie zauważa jego pozytywnego wpływu na rozwój sektora OZE. U nas dodatkowo przyjęcie ustawy nie zbiegło się z przygotowaniem odpowiedniego systemu informatycznego obsługującego aukcje ? w związku z tym na pierwsze aukcje trzeba było czekać prawie rok.

Nasza branża w nowej ustawie została praktycznie wykluczona z aukcji, bowiem prosumenci nie sprzedają energii na zewnątrz (w przypadku produkcji energii produkowanej w oczyszczalniach i stacjach uzdatniania wody jest ona konsumowana prawie w całości na potrzeby własne). Jednak branża (pomimo braku wsparcia) nie zrezygnowała z energii z OZE. Oczywiście rachunek ekonomiczny związany z tymi inwestycjami znacznie się pogorszył bez wsparcia (dodatkowo sytuacji nie poprawia fakt, że nasze przedsiębiorstwa mają doskonale wynegocjowane ceny energii elektrycznej), ale i tak pojawiają się nowe inwestycje w węzły biogazowe w oczyszczalniach (Izba Gospodarcza ?Wodociągi Polskie? w ramach prowadzonych analiz ekonomicznych wykazała, że powiatowe biogazowe instalacje przetwarzające osady ściekowe mogą powstawać praktycznie w każdym powiecie w Polsce).

Umiesz liczyć, licz na siebie

Dodatkowo ostatnio znacznie zmniejszyły się ceny paneli fotowoltaicznych, co spowodowało boom na takie instalacje w branży wodociągowej. Zazwyczaj każda oczyszczalnia i stacja uzdatniania wody dysponuje sporym terenem (strefy ochronne) i nic nie stoi na przeszkodzie, aby ?wypełnić? go panelami. Dodatkowo można je montować na dachach i elewacjach obiektów (w 2016 r. Izba przyznała rekomendacje takim instalacjom). Energia fotowoltaiczna jest, co prawda, energią związaną z promieniowaniem słońca i może być tylko uzupełnieniem zasilania, ale powstają już w Polsce instalacje o mocach liczonych w MW! Generalnie można powiedzieć, że branża, nie zważając na bardzo niesprzyjający klimat polityczny, stara się tworzyć instalacje maksymalnie zabezpieczające potrzeby energetyczne poszczególnych obiektów, tak aby dokupować z sieci tylko niezbędną różnicę. Jednak niektóre z naszych przedsiębiorstw przekroczyły pewną magiczną granicę i stały się producentami netto energii. Ma to najczęściej miejsce w przypadku kofermentacji lub przyjmowania dużych ilości ścieków przemysłowych o znacznym ładunku biogenów. Jest to problemem, dlatego firmy te starają się te nadwyżki (energii, a w szczególności ciepła) spożytkować we własnych obiektach. Korzystanie z sieci dostawców energii jest nieopłacalne, więc firmy budują własne sieci energetyczne i ciepłociągi. W skrajnych wypadkach wchodzą w spółki z obiektami o dużym zapotrzebowaniu na ciepło (np. z aquaparkami). Tak więc w dalszym ciągu obowiązuje zasada ? ?jeśli chcesz na kogoś liczyć, licz na siebie?!

Klastry energii

Pewne nadzieje wiązano z wprowadzonym przez nową ustawę o OZE pojęciem ?klastra?. Wydawało się, że pozwoli to na budowanie swoistych, prawie lub całkowicie samowystarczalnych ?wysp energii?. Ponieważ jednak sposób powoływania i funkcjonowania klastra był niezbyt precyzyjnie określony, czekano na następne dokumenty ministerialne. I oto 10 marca br. Ministerstwo Energii zamieściło na swoich stronach koncepcję funkcjonowania klastrów energii. Ekspertyza ta została przygotowana na zlecenie resortu przez konsorcjum firm, których liderem była Krajowa Agencja Poszanowania Energii. Ma to być materiał, który może stanowić podstawę do rozpoczęcia dyskusji nad rozwojem koncepcji klastrów energii. W związku z tym poproszono o przedstawienie uwag do ekspertyzy do końca marca (potem termin przedłużono o 10 dni).

Z punktu widzenia naszej branży, dokument ten wnosi niewiele. Idea współpracy zaprezentowana w ekspertyzie wydaje się bardziej koncentrować na roli operatora sieci (OSD) i na jego interesach ? tak więc nie widać tu zachęty do tworzenia lokalnych źródeł energii (a w szczególności energii odnawialnej). Brakuje również nacisku na to, aby regulacje prawne były oparte na trwałych podstawach ekonomicznych (bowiem tylko takie mogą przynieść wymierne korzyści lokalne). A przedsiębiorstwa naszej branży są zainteresowane energetyką odnawialną, choćby z uwagi na obniżenie kosztów energii i ograniczenie niepotrzebnych środków na zakup energii z innych regionów. Należy zauważyć, że takie postrzeganie klastrów ma wpływ na tworzenie miejsc pracy, wyższe podatki oraz ochronę środowiska.

Korzystne mikrostruktury

Ponadto izba, przekazując uwagi do tego dokumentu do Ministerstwa Energii, zauważyła, że przykłady, na jakie powołuje się ekspertyza (klastry na dużych obszarach operatorskich ? 1000 członków i więcej), ze względu na ich ukierunkowanie na efekty dużej skali, nie będą ułatwiać działań oddolnych na rzecz bezpośredniego dzielenia się nadwyżkami ciepła oraz energii elektrycznej, bo bardziej koncentrują się na relacjach na linii koordynator klastra ? OSD. Podkreśliła też, że znacznie efektywniejsze mogą okazać się działania w małej skali, np. wprowadzenie możliwości tworzenia sąsiedzkich wspólnot energetycznych w formie mikrosieci, pozwalającej na bezpośrednią wymianę (sprzedaż) energii i ciepła pomiędzy podmiotami fizycznie połączonymi (zamknięty system dystrybucyjny). Tworzenie takich mikrostruktur (np. na poziomie sieci niskiego napięcia lub lokalnej sieci ciepłociągów) przyniosłoby potencjalnie najwięcej korzyści.

Widać więc, że (jak na razie) działania legislacyjne (pomimo ciągłego nacisku ze strony Izby) rozmijają się z oczekiwaniami branży. Ale tak jak w innych przypadkach (np. w kwestii czystości powietrza) w sytuacji, gdy rząd zapomina o naszych potrzebach, z pomocą przychodzi Unia Europejska. Ukazał się bowiem dokument stanowiący podstawę do kształtowania polityki UE w dziedzinie OZE ? tzw. pakiet zimowy. Dokument ten proponuje nowe podejście do tematu energii odnawialnej. Gdyby jego zapisy weszły w życie, to z jednej strony energia odnawialna z kotłów na biomasę nie zostałaby w większości zaliczona do energii z OZE (np. energia z biomasy transportowanej na odległość powyżej 10 000 km tylko w 15% byłaby traktowana jako energia z OZE), z drugiej zaś Polska wpadłaby w ogromne tarapaty. Już obecnie w ocenie wielu ekspertów będziemy mieli wielkie problemy ze spełnieniem wymogów unijnych przewidzianych na 2020 r. A jeśli ?zielona energia? z biomasy zostałaby zredukowana, to spełnienie tych wymagań stałoby się po prostu nierealne. I może wówczas rządzący przypomną sobie o takiej wcale niemałej (konsumpcja energii elektrycznej przez branżę to ok. 1% produkcji krajowej, a produkcja to 0,3%) branży produkującej energię prosumencką. 

Tymczasem my, jak mawiał pewien (nieżyjący od niedawna) klasyk, ?róbmy swoje?.

Adam Gołębiewski
główny specjalista ds. technicznych IGWP