Rachunek zysków i strat
Minęło Boże Narodzenie. Mamy Nowy Rok. Znowu. Znowu Nowy Rok, bo na Boże Narodzenie jakoś nie narzekamy. A przecież jest to ze sobą związane. Wiemy to od urodzenia, a jednak ciągle mamy tę sympatię do jednego i antypatię do drugiego święta (chociaż pamiętam, że gdy byłem dorastającym chłopakiem, to wcale nie narzekałem na Nowy Rok, bo kojarzył mi się z kolejnymi imprezami). Każdy z nas nauczył się żyć z taką dwoistością uczuć. Im jesteśmy starsi, z tym większą nostalgią wspominamy minione święta i tym większą mamy skłonność do oglądania się za siebie. O tym właśnie chciałbym napisać. O dwoistej naturze niektórych rzeczy i o retrospekcji. Najpierw o pierwszym.
Dwoista natura
Dwoista natura stanowisk kierowniczych sama w sobie nie jest niczym nowym. Niemniej jednak w spółkach wodociągowych ma trochę inny wymiar – wymiar wewnętrznego komfortu psychicznego. Szczególnie jest to ważne przy zmianach władz gminnych. Szef firmy jest przecież powoływany po to, by dbał o jej dobro. Wszakże nie zawsze jest ono tożsame z dobrem jej właściciela. I właśnie w tym miejscu zaczyna się dylemat (bo przecież nie dramat) takiego szefa firmy. Do którego momentu skłonność do kompromisu może być zaliczana jako zaleta, a od kiedy jako brak dbałości o spółkę? Nie chcę tu oczywiście powiedzieć, że każdy powinien „odstawiać Rejtana” przy byle sprawie i mniej czy bardziej zgniłym kompromisie. Nie. Jest natomiast pewna granica, którą każdy musi sobie sam określić, której przekroczenie cofa zarówno nas samych, jak i całą firmę i pcha w otchłań strachu. Strachu przed władzą samorządową, a władzy przed wyborcami. Często ten strach ma podłoże niespełnionych obietnic wyborczych. I słusznie. Trzeba bowiem szanować swoje słowa, nie oszukiwać maluczkich i nie mamić pustymi obietnicami. Do powiedzenia, że strach ma wielkie oczy, można by w tym przypadku dodać, że ma też długi język. Najłatwiej jest bowiem rozbudzić oczekiwania, lecz później często trzeba przed nimi uciekać. Za pół roku (a może już szybciej) rozpocznie się kampania wyborcza do samorządów. Dlatego właśnie piszę te słowa. Piszę je, choć szansa na to, że dotrą do tych, którzy powinni je przeczytać, jest taka jak to, że jutro wyrośnie mi grzywka. Przecież ci „oni” doskonale wiedzą i nie muszą niczego czytać. Lecz jeśli nie wezmą sobie do serca rad w sprawie obietnic, to może chociaż zastanowią się nad tę jedną, może nawet nie tyle radę, co prośbę. Drugą stroną (tą gorszą) bycia szefem firmy jest to, że w każdej chwili można być odwołanym, a każde wybory to loteria. Na to godzi się każdy (choć może nie każdy świadomie) szef firmy. Prośba moja dotyczy tylko formy i stylu, w jakim się to robi. Samo odwołanie jest na tyle nieprzyjemne, że wystarczy, by nie trzeba było się jeszcze wstydzić za drugą stronę za brak klasy. A to, niestety, jest częste. Ale to też jest wpisane w tą gorszą stronę stanowiska. A teraz trochę o oglądaniu się wstecz. Więc…
Czas podsumowań
Za chwilę rozpoczną się podsumowania roku i różne plebiscyty na… My też oglądamy się za siebie. Robimy rachunek zysków i strat. Tych własnych i tych firmowych. Ja robię sobie taki mój mały własny rachunek. Tyle że nie strat, a taki, gdzie po stronie „ma” wpisuję dobro, którego zaznałem od ludzi, a po stronie „winien” – podziękowania. Z reguły mam manko po tej drugiej stronie. Manko w stosunku do zwykłych ludzi. W stosunku do ludzi, którym nie miałem czasu podziękować – lub nawet o tym nie pomyślałem. Dlatego teraz właśnie mówię im wszystkim DZIĘKUJĘ. Póki jest czas. By zdążyć im to jedno magiczne słowo powiedzieć. Póki są z nami. Przewracam kartkę i znowu mam taki sam rachunek. Po stronie „winien” mam wszystkich tych, którym zrobiłem krzywdę. Czasem nawet o tym nie wiedząc. Przeważnie są to nasi podwładni. Ci, którzy często niczemu nie zawinili i znoszą „humory” swoich szefów. A czasami to nasi koledzy z branży, którym nie w czas pomogliśmy, a czasami… Może lepiej nie mówić. Również, choć niechętnie przyjmujemy to do wiadomości, robimy krzywdę tym najbiedniejszym, którym wysyłamy rachunki. Wiem, że to nasz obowiązek, ale nie zmienia to faktu wyrządzania tym ludziom jakiejś krzywdy. Tym wszystkim, tak jak wielu innym, należy się jedno proste słowo. PRZEPRASZAM. Pamiętać też musimy o tym, by wybaczyć wszystkim tym, którzy wobec nas zawinili. Pewnie tacy są i często wstydzą się przyjść i podać rękę. A może sami wyciągnęlibyśmy do nich rękę? Tak bez czekania. To właśnie mam na tej kartce po stronie „ma”.
Na koniec wszystkim tym, którzy choć częściowo podzielają mój punkt widzenia przedstawiony powyżej, chciałby życzyć, by za rok każdy z nas miał mniejsze manko po każdej ze stron. Bo zupełnie tego manka wyeliminować się pewnie nie da. Wszak wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.
Paweł Chudziński
prezes Aquanet, Poznań
Dwoista natura
Dwoista natura stanowisk kierowniczych sama w sobie nie jest niczym nowym. Niemniej jednak w spółkach wodociągowych ma trochę inny wymiar – wymiar wewnętrznego komfortu psychicznego. Szczególnie jest to ważne przy zmianach władz gminnych. Szef firmy jest przecież powoływany po to, by dbał o jej dobro. Wszakże nie zawsze jest ono tożsame z dobrem jej właściciela. I właśnie w tym miejscu zaczyna się dylemat (bo przecież nie dramat) takiego szefa firmy. Do którego momentu skłonność do kompromisu może być zaliczana jako zaleta, a od kiedy jako brak dbałości o spółkę? Nie chcę tu oczywiście powiedzieć, że każdy powinien „odstawiać Rejtana” przy byle sprawie i mniej czy bardziej zgniłym kompromisie. Nie. Jest natomiast pewna granica, którą każdy musi sobie sam określić, której przekroczenie cofa zarówno nas samych, jak i całą firmę i pcha w otchłań strachu. Strachu przed władzą samorządową, a władzy przed wyborcami. Często ten strach ma podłoże niespełnionych obietnic wyborczych. I słusznie. Trzeba bowiem szanować swoje słowa, nie oszukiwać maluczkich i nie mamić pustymi obietnicami. Do powiedzenia, że strach ma wielkie oczy, można by w tym przypadku dodać, że ma też długi język. Najłatwiej jest bowiem rozbudzić oczekiwania, lecz później często trzeba przed nimi uciekać. Za pół roku (a może już szybciej) rozpocznie się kampania wyborcza do samorządów. Dlatego właśnie piszę te słowa. Piszę je, choć szansa na to, że dotrą do tych, którzy powinni je przeczytać, jest taka jak to, że jutro wyrośnie mi grzywka. Przecież ci „oni” doskonale wiedzą i nie muszą niczego czytać. Lecz jeśli nie wezmą sobie do serca rad w sprawie obietnic, to może chociaż zastanowią się nad tę jedną, może nawet nie tyle radę, co prośbę. Drugą stroną (tą gorszą) bycia szefem firmy jest to, że w każdej chwili można być odwołanym, a każde wybory to loteria. Na to godzi się każdy (choć może nie każdy świadomie) szef firmy. Prośba moja dotyczy tylko formy i stylu, w jakim się to robi. Samo odwołanie jest na tyle nieprzyjemne, że wystarczy, by nie trzeba było się jeszcze wstydzić za drugą stronę za brak klasy. A to, niestety, jest częste. Ale to też jest wpisane w tą gorszą stronę stanowiska. A teraz trochę o oglądaniu się wstecz. Więc…
Czas podsumowań
Za chwilę rozpoczną się podsumowania roku i różne plebiscyty na… My też oglądamy się za siebie. Robimy rachunek zysków i strat. Tych własnych i tych firmowych. Ja robię sobie taki mój mały własny rachunek. Tyle że nie strat, a taki, gdzie po stronie „ma” wpisuję dobro, którego zaznałem od ludzi, a po stronie „winien” – podziękowania. Z reguły mam manko po tej drugiej stronie. Manko w stosunku do zwykłych ludzi. W stosunku do ludzi, którym nie miałem czasu podziękować – lub nawet o tym nie pomyślałem. Dlatego teraz właśnie mówię im wszystkim DZIĘKUJĘ. Póki jest czas. By zdążyć im to jedno magiczne słowo powiedzieć. Póki są z nami. Przewracam kartkę i znowu mam taki sam rachunek. Po stronie „winien” mam wszystkich tych, którym zrobiłem krzywdę. Czasem nawet o tym nie wiedząc. Przeważnie są to nasi podwładni. Ci, którzy często niczemu nie zawinili i znoszą „humory” swoich szefów. A czasami to nasi koledzy z branży, którym nie w czas pomogliśmy, a czasami… Może lepiej nie mówić. Również, choć niechętnie przyjmujemy to do wiadomości, robimy krzywdę tym najbiedniejszym, którym wysyłamy rachunki. Wiem, że to nasz obowiązek, ale nie zmienia to faktu wyrządzania tym ludziom jakiejś krzywdy. Tym wszystkim, tak jak wielu innym, należy się jedno proste słowo. PRZEPRASZAM. Pamiętać też musimy o tym, by wybaczyć wszystkim tym, którzy wobec nas zawinili. Pewnie tacy są i często wstydzą się przyjść i podać rękę. A może sami wyciągnęlibyśmy do nich rękę? Tak bez czekania. To właśnie mam na tej kartce po stronie „ma”.
Na koniec wszystkim tym, którzy choć częściowo podzielają mój punkt widzenia przedstawiony powyżej, chciałby życzyć, by za rok każdy z nas miał mniejsze manko po każdej ze stron. Bo zupełnie tego manka wyeliminować się pewnie nie da. Wszak wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.
Paweł Chudziński
prezes Aquanet, Poznań