Paweł Chudziński
prezes Aquanet, Poznań

Dzisiaj spróbuję napisać kilka słów na nowy rok. Rok, który chciałbym, by był rokiem mądrości. I właśnie o niej, a właściwie o jej braku, jego skutkach i dążeniu do mądrości chciałbym napisać. Na samym początku chciałbym jednak zastrzec (zupełnie jak w amerykańskich filmach), że jakakolwiek zbieżność podanych tu przykładów, danych itp. jest całkowicie przypadkowa. W opisach tu występujących nie mam na myśli nikogo konkretnego. Mam nadzieję, że tych zastrzeżeń wystarczy, więc teraz do rzeczy.

Poziom niewiedzy
„Proces głupienia jest niezauważalny dla głupiejącego” – mawiał mój profesor od rosyjskiego w liceum. Trudno mu odmówić racji. Tyle że, aby zacząć głupieć, trzeba najpierw być mądrym – choćby tylko troszkę i przez chwilę. Ponadto, żeby być mądrym, trzeba zacząć się uczyć. A żeby dorosły człowiek zaczął się uczyć (bo dzieci, wiedząc, że są głupiutkie, sami siłą zmuszamy do nauki), musi uświadomić sobie samemu, że jego poziom i zakres wiedzy służącej do pracy nie jest wystarczający. I tu zaczyna się problem. Problem przyznania się do własnej niewiedzy. Niestety, często jest tak, że gdy nasza niewiedza wychodzi na jaw, bo fakty jej przeczą, to z uporem maniaka twierdzimy wówczas, że tym gorzej dla nich. I tak siedzimy sobie w „ciepełku” własnej ignorancji i zarażamy nią tych wszystkich, których tylko się uda. Przyznanie się do własnej niewiedzy jest poczytywane często jako przejaw głupoty. A to właśnie ten brak samokrytycyzmu jest głupotą. Myślę, że wszyscy możemy wyróżnić dwa typy ludzi. Pierwszy reprezentują ci, którzy uznają się za głupków i chcą się uczyć, drugi – wszystkowiedzący mądrale. Z moich obserwacji wynika, że podział ten nie stwarza żadnych innych rozróżnień (czy to dotyczących wykształcenia, pochodzenia, czy jakichkolwiek innych). Nie chcę być uznany za przemądrzałego, lecz widzę wyraźną różnicę we współpracy z ludźmi chcącymi się uczyć i tymi drugimi. Z tymi pierwszymi współpraca jest spokojniejsza, bardziej celowa i przewidywalna. Czasami pozornie wolniejsza. Ciekawy też jest typ osób, które chcą się uczyć i rozwijać. Z reguły (jak wynika z moich obserwacji) są to osoby ponadprzeciętnie mądre, aktywne i kreatywne. W przeważającej części są to osoby, które dzięki swojej ciężkiej pracy osiągnęły już jakiś sukces. Dlaczego więc dalej się uczą? Czy jest to nadgorliwość? Raczej nie. Są to osoby, które znają swoje niedoskonałości, często je wyolbrzymiają, chcą być jeszcze lepszymi. Podejmują rywalizację. Patrząc na nie, wpadam w kompleksy. Jest bowiem oczywiste, że kto się nie rozwija, ten przestaje się liczyć. Zaczyna odstawać od całej reszty i mieć problemy ze sprostaniem wymaganiom. Wszyscy to widzą poza nim.

Pytać siebie
Co trzeba więc zrobić, żeby nie wpaść w rutynę i samozadowolenie? Odpowiedź jest banalnie prosta – wystarczy umieć zadawać sobie pytania. Sam w mojej poprzedniej pracy usłyszałem słowa, które pamiętam do dzisiaj. W pierwszym tygodniu pracy postanowiłem chodzić krok w krok za jednym z moich kolegów, uznanym za guru. Po kilku dniach zatrzymał się, odwrócił do mnie i powiedział: – I co, chciałbyś pewnie wiedzieć, o co pytać? Bardzo chciałem i dzisiaj też chcę. To właśnie umiejętność i chęć ciągłego pytania siebie i nie tylko siebie daje firmie „to coś”, co wyróżnia ją od innych, poszerza horyzonty. To właśnie chęć poznawania zasad prawa i praw ekonomii przez inżyniera zdejmuje mu klapki z oczu. Tak dzieje się również, gdy prawnik uczy się ekonomii czy inżynierii. Rozwój firmy zależy też od tego, czy kierownik działu, wydziału lub dyrektor departamentu interesuje się tym, co robi jego kolega w innym dziale itd. Ponieważ wątpię w moją wiedzę i w moje umiejętności, mam szansę się rozwijać. A jeśli jestem szefem, to firma ma prawo rozwoju, gdy zaczynam wątpić w dotychczas stosowane u mnie rozwiązania, technologie itp. Krytyczne podejście do siebie i otoczenia jest bardzo ważne, lecz istotne jest też wyciąganie z tego wniosków i sięganie po cudzą wiedzę, a to można robić, gdy się kogoś słucha. Z tym jednak bywa różnie. Pomijając kliniczne przypadki pacjentów, którzy mają wewnętrzne przekonanie, że wiedzą wszystko i że dookoła nic nie należy zmieniać, zdarzają się również przypadki zaskorupiania w swoim dziale (pewnie znowu kliniczne, ale nie wiem, czy to się daje leczyć). Są nimi takie osoby, które wcale nie mają ochoty kogokolwiek słuchać i jeszcze przed zadaniem pytania mają na nie gotową odpowiedź. Mają ją, bo przecież wiedzą wszystko.

Myślę, więc jestem
I tak wróciliśmy do początku tego tekstu, czyli do egzemplarza homo sapiens, który wcale pewnie tym „sapiens” nie jest. Staram się nigdy nie cytować jednego z filozofów, który powiedział „Myślę, więc…”. Boję się, że mógłbym kiedyś zniknąć. Na koniec chciałbym mieć nadzieję, że jednak nie zniknę. Przynajmniej z tego powodu i przynajmniej do czasu, gdy będę pamiętał, że proces „głupienia” jest niezauważalny dla głupiejącego. Wszystkim nam życzę, by w tym nowym roku udało nam się dowiedzieć czegoś ciekawego o własnej niewiedzy i by nam się chciało uczyć. Nawet wówczas, gdy jesteśmy absolutnie przekonani, że lepszego od nas w tej branży na świecie już nie ma. I byśmy jeszcze czasami wiedzieli, czego się uczyć. A na koniec, byśmy chcieli i potrafili słuchać. Ciągle marzę o tym, że ktoś kiedyś powie o mnie, że jestem mądry. Mam tylko nadzieję, że nie będzie to dowcip.