Wiele mówi się o potrzebie budowy nowoczesnych instalacji przetwórczych i co chwila pojawiają się inicjatywy tworzenia np. spalarni odpadów. A nad głowami wisi widmo kar unijnych. Czas upływa, a eksperci nawzajem utwierdzają się w przekonaniu, że należy projektować i budować. Tak mijają lata, a decyzji nadal brak.

Zapomina się przy tym, że np. spalarnia to nie tylko problem budowniczych – to także źródło napięć i konfliktów społecznych. O aspekcie konsultacji społecznych przypomina się dopiero, gdy mamy do czynienia z pikietami, protestami czy referendami. Tak topione są kolejne inicjatywy przekształcania polskiej rzeczywistości w gospodarce odpadami. Wszelkie próby rozpoczęcia budowy nowoczesnego zakładu przetwarzania odpadów metodą termiczną kończą się fiaskiem, a publiczne pieniądze grzęzną na składowisku odpadów.
Tak było w Krakowie i tak jest obecnie w Warszawie w odniesieniu do spalarni osadów ściekowych. Podobne doświadczenia miały miejsce przy organizowaniu i uruchamianiu pierwszej w Polsce spalarni odpadów komunalnych na warszawskim Targówku.
26 czerwca 2002 r. w „Rzeczpospolitej” ukazał się artykuł pod znamiennym tytułem „Śmierdzący prezent dla Warszawy”, będący kwintesencją sytuacji na rynku odpadowym i wyrazem powszechnie funkcjonujących, fałszywych opinii o nowoczesnych metodach unieszkodliwiania odpadów. W odpowiedzi można by rzec „śmieci nie pachną”. Sprawa ma jednak znacznie głębsze podłoże, ...