Sarna podchodzi do miejskiego śmietnika. Tu, wśród plastikowych worków, można znaleźć kawałki niedojedzonego kurczaka z kostkami czy pozostałości w konserwach. No ale sarna to przecież ssak roślinożerny, takich rzeczy nie zje. Nic bardziej mylnego!
 

Synantropizacja, czyli osiedlanie się zwierząt w pobliżu ludzi, zwłaszcza w ich miastach, polega – jak się okazuje – nie tylko na okiełznaniu przez nie strachu przed człowiekiem i jego cywilizacją. Zwierzęta miejskie nie pozbywają się tego strachu, ale są w stanie z nim żyć. Zyski, jakie z tego tytułu otrzymują, przewyższają ryzyko, więc je podejmują. Okazuje się jednak, że synantropizacja powoduje zmiany znacznie głębsze. To zmiana także diety.

Wiele zwierząt przenoszących do miast staje się wszystkożercami. Nie wzgardzą odpadkami zarówno roślinnymi, jak i zwierzęcymi. Czy to szczury, czy lisy, czy kosy, czy dziki, w mieście trzeba jeść wszystko, co człowiek wyrzuci czy udostępni. Nie ma wybrzydzania, zatem wiele organizmów zmienia swoje dotychczasowe przyzwyczajenia żywieniowe wyniesione z lasu, pola, środowiska, w którym żyły pierwotnie. Gołębie wcinają chipsy, wróble wydziobują wylane resztki zupy, jeże wylizują pudełka po jogurtach.

Łakomy kąsek dla drapieżników

Prawda, ale sarny to jednak roślinożercy. W&nbs...