Ostatnie wydarzenie w polskiej energetyce, a szczególnie pierwsze tygodnie sierpnia i nagły ?powrót do przeszłości? z 20 stopniem zasilania ożywiły dyskusję o stanie i perspektywach sektora.

Duża część najciekawszych głosów opublikowano wyłącznie w niszowych wydawnictwach i na portalach internetowych. Tymczasem sytuacja, z którą mieliśmy do czynienia na początku drugiego tygodnia sierpnia, czyli właśnie ograniczenie dostaw energii, każe zastanowić się nad kształtem całego rynku energii elektrycznej w Polsce, a w tym nad tym, czy jest on wystarczająco otwarty i czy obecny miks energetyczny to odpowiednie rozwiązanie z punktu widzenia bezpieczeństwa dostaw energii. Trzeba zatem postawić pytanie, jakich elementów w architekturze rynku energii elektrycznej nam brakuje.

 Czego nam brakuje

Wskutek niemal jednoczesnego zaistnienia kilku zdarzeń ? deficytu mocy, faktycznego bankructwa branży górnictwa węgla kamiennego i wchodzenia w życie nowych zasad finansowania inwestycji w OZE ? prawie każdy głos jest dzisiaj radykalny. Jedni domagają się natychmiastowego zaprzestania dotowania OZE, renegocjacji polityki klimatycznej UE i przyspieszenia inwestycji w wielkie bloki węglowe (rzecz jasna zasilane własnym paliwem) oraz jądrowe, drudzy krzyczą do energetyków, że już dość dyktatu tej branży i stawiania jej potrzeb ponad całą gospodarkę, że czas na źródła odnawialne, rozproszone, na otwarcie rynku na import i zap...