„Polska liderem w biznesie wiatrowym w Europie Wschodniej i jednym z najbardziej atrakcyjnych rynków dla inwestorów” – tak jednym zdaniem można podsumować najnowszy raportu Europejskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (EWEA) „Wiatr ze wschodu. Wschodzące europejskie rynki energetyki wiatrowej”. Brzmi to oczywiście jak paradoks, bo przecież od miesięcy w polskich mediach dominują katastroficzne nagłówki, wieszczące rzekomy koniec branży. Słyszymy i czytamy o spektakularnych wyjściach zagranicznych inwestorów z Polski, o spodziewanych bankructwach i wyprzedawanych za bezcen projektach, o zamrożonych inwestycjach. A jak jest naprawdę? Jesteśmy branżą sukcesu czy branżą porażki?

Wspomniany raport analizuje rozwój energetyki wiatrowej nie tylko w nowych państwach członkowskich Unii Europejskiej, ale także w krajach, które nie należą do wspólnoty – w tym w Chorwacji, Słowenii, Turcji i – co ciekawe – Rosji. Polska jest zdecydowanym liderem w ilości zainstalowanej mocy (2496,7 MW) i jako jeden z nielicznych krajów zrealizowała założenia Krajowego Planu Działania, ale, co ważniejsze, polski łańcuch dostaw charakteryzuje się dużą liczbą przedsiębiorstw oferujących usługi zintegrowane, w tym projektowanie, budowę, eksploatację i konserwację farm wiatrowych. Mówiąc wprost – kręcą się nie tylko śmigła turbin, napędzając przychody producentów zielonej energii, ale kręci się przemysł „okołowiatrakowy”. Na krajowym rynku działa kilkudziesięciu producentów kluczowych komponentów do turbin. W nowoczesnych fabrykach na terenie Polski powstają podzespoły elektroniczne, urządzenia do pomiaru siły wiatru, specjalistyczne oprogramowanie, a nawet wielkowymiarowe łopaty turbin. Stocznie bałtyckie oraz przedsiębiorstwa metalurgiczne już dawno dokonały ekspansji w branży offshore. Drobnym, ale świetnym przykładem pokazującym wysoką wartość branży, jest zainteresowanie przedsiębiorców udziałem w targach energetyki wiatrowej. Powierzchnie wystawiennicze organizowanej 24-25 kwietnia br. w Serocku k. Warszawy VIII Konferencji i Targach PSEW sprzedały się w tym roku jak przysłowiowe świeże bułeczki. To cieszy. Rodzi się jednak pytanie – dlaczego, skoro jest tak dobrze, to jest tak źle?

Oczywiście trudno nie uwzględnić naszej „tradycyjnej” skłonności do narzekania i pesymizmu. To żadne odkrycie – rzadko w Polsce potrafimy radować się sukcesami, a czasami trudno nam w ogóle je zauważyć. Lubimy wieszczyć katastrofę i szukać teorii spiskowych, wyjaśniających niepowodzenia. Dotyczy to również naszej branży i nawet twarde fakty oraz świetne wyniki finansowe wielu firm nie poprawiają nastrojów. Oczywiście niepewność związana z oczekiwaniem na ustawę o OZE i spodziewaną (pewną) zmianą systemu wsparcia zdestabilizowała rynek. Jednak zarówno aktualny raport EWEA, dokumenty unijne, czy choćby KPD mówią jedno – jesteśmy skazani na energetykę wiatrową. Tak po prostu. Skazani na sukces.

Ewa Kurdyła

dyrektor PSEW