Komisja Europejska 22 stycznia opublikowała pakiet propozycji do 2030 r., stanowiących kontynuację obecnej polityki klimatycznej.

W pakiecie tym Komisja Europejska (KE) przedstawiła m.in. propozycję osiągnięcia celu 27% udziału energii z odnawialnych źródeł energii (OZE) w całkowitym zużyciu energii brutto w skali Unii Europejskiej, bez narzucania celów krajowych. Co to oznacza dla rozwoju OZE w Polsce? Czy potrafimy wspomóc energetykę odnawialną bez unijnych nacisków? Jak powinniśmy przełożyć unijny cel na założenia krajowe?

dr Andrzej Kassenberg, prezes Instytutu na rzecz Ekorozwoju

Ogłoszona 22 stycznia br. biała księga stanowi ważny krok na drodze do osiągnięcia znacznych, tj. 80-95-procentowych, redukcji emisji gazów cieplarnianych w 2050 r. Wyznacza ona ramy polityczne na okres 2020-2030, dotyczące energii i klimatu. Aby dalsza perspektywa była osiągalna do 2030 r., niezbędne jest ustalenie wiążących celów, zarówno na poziomie UE, jak i dla poszczególnych krajów, zwłaszcza w zakresie: ograniczania emisji gazów cieplarnianych, zwiększenia udziału odnawialnych źródeł energii (OZE) oraz poprawy efektywności energetycznej. Przyjęcie ambitnych celów służyć będzie budowaniu w UE innowacyjnej gospodarki, odznaczającej się wysoką efektywnością wykorzystania zasobów oraz dynamicznie rozwijającym się rynkiem ?zielonych? miejsc pracy. Niestety, biała księga nie jest pod tym względem dokumentem wystarczająco ambitnym. Obok celu redukcji emisji gazów cieplarnianych o 40% (istnieje możliwość przekroczenia wzrostu temperatury globalnej o 2°C) i braku ilościowego celu dla efektywności energetycznej, Komisja zaproponowała uzyskanie udziału OZE na poziomie 27%. Przy tym kontynuacja obecnej polityki UE w ocenie samej KE przyniosłaby wzrost udziału OZE w 2030 r. do 24%. Zwiększenie tej wartości jedynie o trzy punkty procentowe jest zdecydowanie nieadekwatne do rzeczywistego potencjału OZE. Za dyskusyjne uznać należy rozwiązanie mówiące o obligatoryjności celu dla całej UE i braku wiążących celów dla poszczególnych krajów. Oznacza to osłabienie dokumentu i nie gwarantuje znacznego postępu w tym zakresie. W krajach, gdzie część elit politycznych i gospodarczych jest niechętna OZE, tak jak w Polsce, rozwiązanie to będzie okazją do nieustalania ambitnych celów. A wg Międzynarodowej Agencji Energetycznej, OZE ma odpowiadać za prawie 50% globalnego przyrostu produkcji energii elektrycznej do 2035 r. Udział w wytwarzaniu energii elektrycznej przekroczy 30%, wyprzedzając gaz ziemny w ciągu następnych kilku lat, i praktycznie osiągnie poziom węgla. W Polsce możliwości rozwoju energetyki odnawialnej są znaczne. Według analiz Instytutu Energetyki Odnawialnej (IEO), realny potencjał techniczny OZE przekracza o 35% poziom pozyskiwania energii pierwotnej w 2011 r. Dlatego w perspektywie 2030 r. możliwe jest osiągnięcie 28,4-procentowego udziału OZE w zużyciu energii finalnej. Tworzenie sprzyjających warunków do rozwoju energetyki rozproszonej (wg IEO w 2020 r. mogłoby być zainstalowanych 2,5 mln mikroinstalacji) sprzyjałoby poprawie lokalnego bezpieczeństwa energetycznego, tak jak w Danii i Niemczech, co w kontekście zawirowań na Ukrainie może mieć kluczowe znaczenie. Ważną rolę mogą w tym pełnić spółdzielnie energetyczne. W latach 2002-2012 koszt importu surowców energetycznych do Polski zwiększył się pięciokrotnie i stanowi ok. 5% PKB. Ponadto rozwój źródeł odnawialnych może stymulować wzrost w obszarze innowacyjnych technologii. Dlatego tak ważne jest zarysowanie przez UE bardziej ambitnych i w pełni wiążących celów dla poszczególnych krajów, a Polska, popierając je, powinna stworzyć podwaliny pod transformację w kierunku niskoemisyjnej i innowacyjnej gospodarki przyszłości.

Tomasz Podgajniak, wiceprezes Zarządu, Polska Izba Gospodarcza Energii Odnawialnej

Jakie ostatecznie rozstrzygnięcia zostaną przyjęte na szczeblu unijnym, to się jeszcze okaże. Zakładam, że w końcowych regulacjach mogą znaleźć się mechanizmy, które zapewnią, że kraje, które zrezygnują z intensywnego rozwoju OZE i nie osiągną średniej unijnej, będą musiały w jakiejś formie partycypować w kosztach, jakie ponieśli liderzy tego sektora. Natomiast z katastrofą mamy do czynienia już od pewnego czasu ? jest nią bardzo krótkowzroczne, reaktywne, a nie proaktywne podejście rządu oraz, niestety, prawie wszystkich liczących się sił politycznych do kwestii dywersyfikacji miksu energetycznego, m.in. poprzez racjonalny rozwój odnawialnych źródeł energii.

Dla każdego, kto choć trochę rozumie wyzwania stojące przed współczesną energetyką, oczywiste jest, że próba zapewnienia Polsce samowystarczalności energetycznej poprzez maksymalne wykorzystywanie krajowych zasobów węgla kamiennego i brunatnego będzie w zasadzie z góry skazana na niepowodzenie! I nie dlatego, że węgla nam zabraknie, choć i to w perspektywie 30-40 lat jest bardziej niż pewne, tylko dlatego, że polski węgiel kamienny jest już dziś zbyt drogi, a koszty ekonomiczne i społeczne uruchomienia nowych złóż relatywnie tańszego węgla brunatnego też będą ogromne. Skazuje to nas na swoiste ?energetyczne wykluczenie? z grupy rozwiniętych państw o konkurencyjnej gospodarce albo na konieczność importu tańszej energii od naszych bardziej efektywnych i dalekowzrocznych sąsiadów.

Wbrew opiniom polityków taniej energii nie zapewni nam energetyka atomowa (na pewno cena energii z elektrowni atomowej byłaby przez dziesięciolecia znacznie wyższa niż aktualna rynkowa, a przedstawiane opinii publicznej koszty bezpośrednie i pośrednie tej inwestycji są bardzo niedoszacowane lub wręcz pomijane), ani mityczny gaz z łupków. W tej sytuacji należałoby stawiać na energetykę rozproszoną, rozwijaną wg strategicznego planu, także dzięki przedsiębiorczości obywatelskiej i jak najefektywniej wykorzystującą dostępne lokalnie energetyczne zasoby biomasy, wiatru, słońca i wody. Zasmuca mnie fakt, że rząd mojego kraju nie jest tego w stanie pojąć i trzeba byłoby unijnego nacisku, aby coś w tym zakresie, choć z grymasem wstrętu na twarzy, robił.

Tymczasem po komunikacie Komisji jestem już prawie pewien, że władzom unijnym ani najważniejszym państwom członkowskim wcale nie zależy na rozwoju w Polsce OZE oraz innych sektorów energetyki. I będę się tylko gorzko uśmiechał, niestety, bez żadnej satysfakcji, gdy niebawem okaże się, że na naszym rynku energii dominują konkurencyjni dostawcy z innych krajów unijnych, a może i ze Wschodu, a nasze węglowe ?mamuty? po kolei bankrutują. Brak wiążącego dla Polski celu w zakresie OZE, przy bardzo trudnym do realizacji obowiązku 40-procentowej redukcji emisji CO2, tylko mnie w tej opinii utwierdza.

prof. dr hab. Tadeusz Skoczkowski, Politechnika Warszawska

Komisja Europejska (KE), analizując niepowodzenia Europejskiego Systemu Handlu Emisjami (ETS), zaproponowała dość radykalną zmianę celów swojej polityki klimatyczno-energetycznej. Celem nadrzędnym do 2030 r. ma stać się redukcja emisji gazów cieplarnianych o 40% w stosunku do 1990 r. Pozostałe dwa cele ilościowe, dotyczące produkcji energii z OZE i ograniczenia zużycia energii przez wzrost efektywności energetycznej, mają być nieobowiązkowe i służyć ograniczaniu emisji.

Można by podejrzewać KE, że jest zmęczona ustawiczną walką z częścią krajów członkowskich o realizację celów klimatycznych i energetycznych. Może i tak jest, ale KE chce przede wszystkim uelastycznić i urynkowić drogę, jaką będą podążały poszczególne kraje, dążąc do zmniejszenia emisji.

Intencją KE jest to, aby państwa członkowskie mogły osiągnąć swój cel w redukcji emisji gazów cieplarnianych w sposób najbardziej racjonalny kosztowo, zgodnie ze specyficznymi dla każdego kraju warunkami, m.in. potencjałem energetycznych zasobów odnawialnych, kosztami technologii energetycznych oraz możliwościami zwiększenia efektywności energetycznej gospodarki.

Realizacja celu redukcji emisji o 40% powinna sama w sobie zachęcić państwa członkowskie do zwiększenia udziału energii z OZE w UE do co najmniej 27% w 2030 r.

Cel ten, choć referencyjny, nie będzie jednak obowiązujący dla państw członkowskich, lecz zostanie osiągnięty poprzez dobrowolne zobowiązania, podejmowane przez poszczególne kraje.

Posłowie do Parlament Europejskiego skrytykowali propozycje KE jako krótkowzroczne i mało ambitne. Posłowie wezwali KE do wymuszenia 40-procentowej redukcji emisji CO2, przyjęcia celu 30% dla energii z OZE i 40% w ramach efektywności energetycznej w 2030 r. Uważają również, że cele te powinny być prawnie obowiązujące.

Propozycja KE jest adresowana do krajów najbardziej ambitnych. I niewątpliwie zostanie ona przez nie prawidłowo odczytana jako szansa na zmniejszenie kosztów funkcjonowania systemu energetycznego, wzrostu innowacyjności, tworzenia nowych miejsc pracy i zwiększenia potencjału eksportowego kraju w zakresie technologii energetycznych. Wzrost bezpieczeństwa energetycznego w świetle ostatnich wydarzeń jest również czynnikiem o wielkim znaczeniu politycznym.

Czy Polska będzie należeć do grupy tych ambitnych krajów? Wydaje się to wątpliwe, gdyż negowanie celu tej polityki doprowadzi do zmniejszenia zainteresowania OZE. Niewątpliwie pojawi się pokusa ograniczenia wsparcia dla OZE kosztem znacznie tańszej interwencji państwa we wzrost efektywności energetycznej. Stanie się tak, szczególnie w przypadku kontynuowania jedynie werbalnego wspierania takiej polityki, bez konkretnych działań, które mogą spowodować zmniejszenie energochłonności gospodarki.

Energetyka jądrowa, o ile będzie rzeczywiście budowana, posłuży również jako przykład technologii niskoemisyjnej i kontrargument dla celowości rozwoju OZE. Wątpię jednak, czy wystarczy nam umiejętności do realizacji tak wielkiego, wręcz rewolucyjnego technologicznie projektu.

Przyjęcie przez polski rząd celu dla OZE na 2030 r. będzie sprawdzianem intencji odnośnie rozwoju OZE i pokaże, czy dotychczasowe działania rządu były wymuszone tylko obowiązującym celem przyjętym przez KE na 2020 r., czy też świadomą polityką rozwoju tego podsektora energetycznego.

Grzegorz Wiśniewski, prezes Zarządu, Instytut Energetyki Odnawialnej

Mówiąc o nowym pakiecie klimatyczno-energetycznym UE z nowymi celami na 2030 r., warto wrócić do dyskusji sprzed ponad pięciu lat, kiedy przyjmowany był obecny pakiet z celami klimatyczno-energetycznymi 3×20% na 2020 r. W miarę zbliżania się do daty ostatecznego zatwierdzenia poprzedniego pakietu (dla Polski przewidziano uzyskanie 15% udziału energii z OZE i redukcję emisji CO2 o 20%) w kraju narastała histeria inicjowana przez strażników i beneficjentów dotychczasowego systemu energetycznego, która skończyła się decyzją polityczną o budowie elektrowni jądrowej i dalszym rozwoju energetyki węglowej z opcją CCS. Po pięciu latach widać, że oba przyjęte kierunki ?rozwoju gospodarki niskoemisyjnej? nie przynoszą żadnych efektów.

Na szczęście obowiązkowy cel dla OZE w pakiecie 3×20% zapewnił już spore korzyści krajowi. Zgodnie z wynikami badań IEO, dzięki polityce klimatycznej obecnie już ponad 220 tysięcy Polaków korzysta z mikroinstalacji OZE wytwarzających czystą energię. Polski przemysł i sektor usług energetyki odnawialnej stworzyły 34600 ?zielonych? miejsc pracy przy obrotach na rynku wynoszących 12,5 mld zł (dane za 2011 r.), co stanowiło 0,82% krajowego PKB.

Nawet w ramach realizacji obecnych celów 2020 r. można byłoby osiągnąć znacznie więcej i niższym kosztem, gdyby nie brak konsekwencji we wdrażaniu pakietu unijnego w Polsce, gdyby nie było zaniechań i płytkiego ?kombinatorstwa politycznego?. Z tego właśnie powodu zbyt wolno zmieniana jest nienowoczesna surowcowa struktura PKB. Wysoka pozostaje jego energochłonność, niebezpiecznie rośnie zależność gospodarki od importu paliw. Surowcowe podejście powoduje, że wysoce niezadowalające są wskaźniki innowacyjności kraju, czego wyrazem jest m.in. spadek udziału wynagrodzeń w wytwarzaniu PKB. Inaczej mówiąc, Polacy ciężko pracują i mało zarabiają. Olbrzymi potencjał Polski w zakresie zrównoważonego rozwoju w kontekście działań na rzecz ochrony klimatu pozostaje ciągle niewykorzystany. Potrzeba zmiany dotychczasowego paradygmatu polityki energetycznej oraz nowego impulsu do zmian na rzecz dalszego unowocześnia gospodarki i państwa po 2020 r. Dlatego nowe unijne cele na 2030 r. są niezbędne, ale muszą być one ambitne i konkretnie sformułowane, aby odblokować potencjał rozwojowy kraju, obniżyć ryzyko i wyjść z marazmu.

Ubiegłoroczne analizy IEO wskazują, że przy redukcji emisji CO2 na poziomie 40-50% w latach 1990-2030 najtańszy na 2030 r. miks energetyczny powinien uwzględniać minimum 24-30% energii z OZE w zużyciu energii finalnej. Jest to niemal dwukrotnie wyższy udział niż uwzględniany w obecnej polityce energetycznej. Potwierdza to niejako, że cel emisyjny i cele dla OZE są ze sobą silnie związane. Istnieje jednak obawa, że bez wiążącego celu odnośnie OZE Polska będzie dalej kluczyć i szukać ?trzeciej drogi?, a optymalizacja ekonomiczna skończy się nie trwałym obniżeniem rachunku ciągnionego kosztów energii dla krajowych odbiorców dekadzie 2020-2030, ale realizowaniem bieżących celów politycznych, możliwych do zdyskontowania w perspektywie 2-3 lat. W obecnych uwarunkowaniach Polska potrzebuje ambitnego celu wiążącego dla OZE w perspektywie 2030 r., bo bez niego sama nie wyrwie się z błędnego koła braku możliwości odejścia od strukturalnego i technologicznego zacofania energetycznego oraz lawinowego narastania kosztów, nie wspominając już o zwiększającej się zależności od importu paliw i energii.

Opinie zebrała Urszula Wojciechowska.