„Partyzantka gospodarcza”, „pospolite ruszenie”, powrót do dzikich wysypisk śmieci – tak w opinii branżowców w skrócie można przedstawić skutki projektu rozporządzenia Rady Ministrów zmieniającego rozporządzenie w sprawie opłat za korzystanie ze środowiska. Szczególnie wiele kontrowersji budzą zapisy dotyczące wzrostu opłaty za składowanie zmieszanych odpadów komunalnych nawet o… 500%!

W środowisku wrze. Szykuje się kolejna rewolucja w gospodarce odpadami. Padają pytania: czyim kosztem? dlaczego tak szybko? i gdzie tu logika? Oczywiście – jak w wielu innych tego typu przypadkach – wszyscy chcą dobrze: zarówno prawodawca, jak i reprezentanci branży odpadowej. Poseł Waldemar Starosta, przewodniczący sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, podkreśla, że zróżnicowanie podwyżek opłat za składowanie w odniesieniu do poszczególnych grup odpadów jest zgodne z przyjętą przez państwo polityką dotyczącą gospodarki odpadami, dyrektywami i oczekiwaniami Unii Europejskiej. – Jesteśmy zobowiązani do znacznego ograniczenia ilości składowanych odpadów – mówi W. Starosta. – Czyli tendencja jest taka, aby odpady były maksymalnie przetwarzane, a nie składowane. Podniesienie opłaty za składowanie odpadów jest w tej chwili pierwszym krokiem w kierunku redukcji zarówno ilości składowisk, jak i odpadów, które na nie trafiają.

Pośpiech niewskazany
Fakt wzrostu opłaty marszałkowskiej o 500% w tak krótkim czasie (początkowo wskazywano termin 1 lipca br., aktualnie mówi się już o przesunięciu go na 1 stycznia 2008 r.) nie mógł pozostać bez echa. Organizacje reprezentujące gospodarkę odpadami, przewoźnicy czy zarządzający składowiskami odpadów byli zbulwersowani. Choć – trzeba przyznać – wszyscy jednogłośnie twierdzą, że wzrost tej opłaty jest konieczny, ale powinien odbyć się stopniowo, bez pośpiechu. – Komisja Europejska już zainteresowała się, w jaki sposób radzimy sobie z gospodarką odpadami. Dlatego proponowane zmiany idą w dobrym kierunku. Jednak ich tempo jest za wysokie – twierdzi Tomasz Uciński, prezes Krajowej Izby Gospodarki Odpadami (KIGO). – Podnoszenie teraz opłat za składowanie odpadów to terapia szokowa przede wszystkim dla klientów firm wywozowych, ponieważ to oni poniosą główny ciężar tych opłat. Tego samego zdania jest Dariusz Matlak, prezes Polskiej Izby Gospodarki Odpadami (PIGO), który uważa, że stopniowy wzrost opłaty marszałkowskiej byłby lepszym pomysłem. – Nie ma obecnie lepszego i skuteczniejszego sposobu na spowodowanie ograniczania składowania odpadów niż wzrost tych opłat. Rozporządzenie sprawi, że teraz składowanie odpadów nie będzie – jak dotychczas – najtańszą metodą unieszkodliwiania odpadów. Zaczną się kalkulować inwestycje w recykling.
– Droższe składowanie odpadów przełoży się na to, że samorządy będą chciały inwestować w inne instalacje: spalarnie odpadów, sortownie, całe kompleksy przeróbki i unieszkodliwiania odpadów itp.
– potwierdza W. Starosta.
W opinii Krzysztofa Krauzego, dyrektora Zakładu Zagospodarowania Odpadów w Poznaniu, podwyżka opłat środowiskowych jest wskazana, niemniej jednak nie powinna być ona aż tak duża. Będzie to miało sens tylko wtedy, gdy mieszkańcy nauczą się lepiej segregować odpady. Zyska na tym środowisko. Wrażenie zbytniego pośpiechu w polskim prawodawstwie ma również Frédéric Petit, prezes Zarządu ONYX Polska Grupa Veolia Environmental Services. – Mój niepokój budzi przede wszystkim fakt, że w Polsce najpierw długo się debatuje nad jakimś problemem, a potem chce się go rozwiązać jednym szybkim ruchem – w tym wypadku rozporządzeniem. I mamy w ciągu kilku miesięcy prawdziwą rewolucję w gospodarce odpadami – mówi F. Petit. – Tu nie jest potrzebna rewolucja, ale spokojna ewolucja. W inwestycjach pośpiech jest niewskazany.
Celem wprowadzenia omawianej regulacji jest wdrożenie przepisów dyrektywy o odpadach, zgodnie z którymi państwa członkowskie UE powinny promować działania prowadzące do ograniczania ilości wytwarzanych odpadów. Sortowanie odpadów jest jednym z takich działań. Powyższy cel popiera Związek Pracodawców Gospodarki Odpadami (ZPGO), jednak protestuje przeciwko zbyt krótkiemu vacatio legis. Opinię tę podziela również F. Petit: – Opłata marszałkowska musi rosnąć, aby docelowo ukarać tych, którzy nie sortują odpadów. Jednak należy dać branży czas na „złapanie wiatru w skrzydła”.
Irena Litkowiec-Senderska, wiceprzewodnicząca ZPGO, określa projekt mianem „nieszczęsne rozporządzenie”. W jej przekonaniu tak gigantyczna podwyżka opłaty za składowanie zmieszanych odpadów komunalnych to krok w kierunku patologii związanych z nierespektowaniem przepisów. – Jak najbardziej popieram wzrost opłaty, ale stopniowo. Nasz Związek zaproponował Ministerstwu Środowiska, by rozłożyć podwyżkę na cztery lata. Wtedy można by ją było jakoś planowo skonsumować, bo w tej wersji jest to kęs nie do przełknięcia.

Stwarzanie pozorów
Branża wręcz krzyczy o mizernych efektach nagłego wprowadzenia wysokich opłat za składowanie, podkreślając jednocześnie negatywne konsekwencje takich zapisów legislacyjnych. Mówi się przede wszystkim o tym, że powstanie masa nowych dzikich wysypisk śmieci, a swoje kręgi poszerzy tzw. szara strefa, czyli zwiększy się popyt na tanie składowiska, niespełniające norm, nieposiadające wymaganego sprzętu (np. wag) i zaniżające opłaty marszałkowskie. ZPGO w swojej opinii wskazuje na problem „pospolitego ruszenia” w działaniach segregacyjnych jednostek wywozowych w celu obniżenia kosztów, co przy wielkim pośpiechu może prowadzić do działań nie zawsze racjonalnych ekologicznie i zgodnych z zamierzonym kierunkiem. – To głównie przewoźnicy będą szukać sposobu na uniknięcie wysokich opłat – twierdzi F. Petit. – Zaczną np. kupować taśmociągi, mówiąc, że to ich linie sortownicze. Ucierpią na tym solidne i uczciwe podmioty, które prowadzą sortownie, czym zabiegają o dobro środowiska.
O swoich obawach co do przyszłości mówi też prezes PIGO: – Miejmy nadzieję, że po wzroście opłat za składowanie ten system gospodarki odpadami okaże się na tyle szczelny, że nie nastąpią jakieś sytuacje patologiczne: znikające odpady ze składowisk, partyzantka gospodarcza wśród przedsiębiorców. Dopóki stare, niespełniające norm składowiska nie zostaną zamknięte, dopóty będą problemy, których nie rozwiąże podwyższenie opłat za składowanie, bo te obiekty przyjmą odpady zmieszane i przez długi czas będą konkurencyjne dla nowoczesnych instalacji.
Zdecydowanie negatywnie reaguje na projekt rozporządzenia I. Litkowiec-Senderska. Nic dziwnego, bowiem brak stabilizacji w polskim prawodawstwie odpadowym spowodował, że firmy wywozowe, startujące obecnie w przetargach, stoją na z góry straconych pozycjach. – Podpisując dziś np. trzyletnią umowę na wywóz odpadów, musielibyśmy ją zmieniać ze względu na nagły wzrost opłaty za składowanie – a tego zabrania Prawo zamówień publicznych. Nie można zmienić umowy na niekorzyść zamawiającego, a wprowadzenie podwyżki byłoby niewątpliwie takim przypadkiem.
500-procentowy wzrost opłat za składowanie, proponowany w projekcie, mógłby doprowadzić do masowego zrywania umów na odbiór odpadów. – Z przerażeniem wyliczyłam sobie, że w moim przypadku podwyżka opłaty za wywóz odpadów od klientów będzie oscylowała w granicach 60%. Może nawet będę musiała wypowiedzieć umowę, bo nie wiem, jak w takiej sytuacji zachowa się mój klient – mówi I. Litkowiec-Senderska. – W moim przekonaniu obciążenie mieszkańców opłatą przyniesie efekt odwrotny do zamierzonego – społeczeństwo znów zacznie wyrzucać śmieci, gdzie popadnie, a gminy będą borykały się z problemem dzikich wysypisk.
O powrocie do dzikich wysypisk wspomina też K. Krauze. – Może się to skończyć źle dla środowiska. Przede wszystkim niezbyt wygórowana podwyżka (np. o 100%) powinna mobilizować do segregacji zarówno firmy, jak i mieszkańców. Celem podwyższenia opłat na składowisku musi być zmiana postaw mieszkańców.
Dla T. Ucińskiego z KIGO problem stanowi fakt, że wiele firm wywozowych czy samorządów nie jest w stanie inwestycyjnie podołać stworzeniu instalacji do sortowania odpadów komunalnych. – Druga istotna kwestia to problem tych gór już posegregowanych odpadów. Rodzi się pytanie, czy będzie zbyt na te surowce wtórne. Jeśli nie będzie gdzie sprzedać tego strumienia wysortowanych odpadów ani możliwości jego powtórnego wykorzystania, to cała ta „nagonka” na wielką segregację będzie tylko „sztuką dla sztuki”. Bo te posortowane odpady nadal będą znajdowały się w obrębie zakładu, a nie o to chodzi – dodaje prezes Uciński.
Powyższą opinię potwierdzają również słowa prezesa ONYX Polska, który uważa, że prawodawca jakby nie brał pod uwagę bieżącej sytuacji. – Nie można wymuszać na społeczeństwie czegoś, co jest niemożliwe – twierdzi F. Petit. – Rozporządzenie zmusza do czegoś, co jeszcze nie jest gotowe. Kraj nie jest przygotowany do tego ani inwestycyjnie, ani organizacyjnie, ani w świadomości mieszkańców. I to jest duży problem. Bo myślę, że byłoby w porządku powiedzieć, że ta opłata za składowanie to będzie docelowo nawet 100 zł, ale w perspektywie kilku lat.

Pieniądze dla gmin!
Jeśli mowa o pieniądzach, to trzeba wręcz zapytać, na co podwyższona opłata marszałkowska zostanie przeznaczona. I tu zdania są podzielone, choć większość uważa, że powinny trafić do gminnych budżetów, aby wspomóc lokalnie polski system gospodarki odpadami. – Istotne jest to, w jaki sposób te środki trafiające do urzędów marszałkowskich powinny być wykorzystane, na co i przez kogo – mówi D. Matlak. – Dotychczas obowiązujące uregulowania były wielce niedoskonałe. W pierwszych latach obowiązywania podwyższonej opłaty za składowanie odpadów należy się spodziewać zdecydowanie wyższych wpływów niż dotychczas. Dlatego te środki muszą być we właściwy sposób wykorzystane – oczywiście na gospodarkę odpadami. Tylko pytanie, dlaczego są tak dzielone, że część zostaje na szczeblu wojewódzkim, część idzie do Narodowego Funduszu, a „ochłapy” trafiają do gminy? Z tak rozproszonych pieniędzy nie da się budować konkretnych inwestycji. Propozycja PIGO jest taka, żeby te środki – przynajmniej w pierwszych latach obowiązywania podwyższonej opłaty – były przeznaczone przede wszystkim na zamknięcie starych składowisk odpadów.
W opinii ZPGO, środki te powinny być rozdysponowane między gminne fundusze ochrony środowiska i gospodarki wodnej, proporcjonalnie do stopnia ograniczenia składowania odpadów niesegregowanych w stosunku do wyznaczonego roku bazowego. System ten premiowałby te gminy, które wywiązują się ze swoich obowiązków, a czynnik finansowy motywowałby do dalszych działań w tym zakresie. – Nie wiem, jak te pieniądze mają być rozdysponowane – mówi I. Litkowiec-Senderska. – Jeżeli ktoś sądzi, że dzięki wpływom z tej opłaty przygotujemy szybko inwestycje, to się grubo myli. Te pieniądze w mig się rozejdą i nic z tego nie będzie. Uważam też, że gminy nie będą zainteresowane budową obiektów zajmujących się przerobem odpadów, bo je w zasadzie interesuje składowanie. I tutaj nie osiągniemy zamierzonego efektu, czyli szybkiego zredukowania ilości odpadów na składowisku, a gwałtowne wprowadzenie opłat niczego nie zmieni – zrobi się tylko straszny bałagan.

Stopniowo i kompleksowo
Co nam pozostaje? Musimy przypatrzyć się z bliska temu, co już posiadamy, i na tej bazie kroczyć do przodu. Starać się poprawiać to, co złe, i nie powtarzać błędów. W końcu samorządy posiadają szereg narzędzi prawnych (od planów gospodarki odpadami, przez regulaminy utrzymania czystości i porządku w gminach, do wymagań wobec przedsiębiorców), pozwalających kontrolować wszystkie podmioty działające na odpadowym rynku. – Jestem przeciwny temu, że jak jest nowy pomysł na coś, to stare trzeba zburzyć i zbudować od zera – mówi F. Petit. – Była ewolucja w prawie odpadowym. Obecnie gmina jest odpowiedzialna za utrzymanie czystości miasta i realizację zbiórki selektywnej przez mieszkańców. Teraz trzeba zadbać o kolejny poziom, a mianowicie unieszkodliwianie i utylizację pozostałych odpadów komunalnych. Byłbym za tym, żeby konsekwentnie były przestrzegane założenia, które stanowiły punkt wyjścia do wojewódzkich planów gospodarki odpadami i aby te plany były obligatoryjnie przestrzegane.
Generalnie wprowadzenie podwyżki opłaty za składowanie odpadów komunalnych jest pozytywnym elementem, ale nie powinno ono następować tak szybko. Powinien być podany zakres i czas dochodzenia do pewnych poziomów opłat (tak jak to zrobiono np. w Czechach) z taką opcją, żeby samorządy, firmy komunalne i koncerny, które funkcjonują na rynku, mogły się przygotować inwestycyjnie. – Równolegle do stopniowego wzrostu opłat powinny być wdrażane zmiany legislacyjne, które spowodują, że ta góra przygotowanych odpadów będzie miała swojego odbiorcę – konstatuje T. Uciński. – I ten odbiorca będzie ekonomicznie zachęcony do wykorzystania odpadów.
W. Starosta zgadza się, że potrzebne są zmiany legislacyjne, szczególnie odnośnie wykorzystania kompostu z odpadów zmieszanych. – W tej chwili trwają prace przy nowelizacji ustawy o nawozach i nawożeniu. Kryteria odnoszące się do wymogów jakościowych kompostu pochodzącego z odpadów zmieszanych nie będą tak wyśrubowane jak dotychczas i miejmy nadzieję, że to przynajmniej w jakimś stopniu będzie odpowiedzią na oczekiwania samorządów i przedsiębiorców co do możliwości wykorzystania takiego kompostu np. w rekultywacji składowisk czy przy zakładaniu trawników – dodaje poseł.
Jak twierdzi K. Krauze, podwyżka opłat środowiskowych za składowanie ma tylko wtedy sens, gdy mamy inne, gotowe metody do zagospodarowania tych odpadów. Takie jak np. w Kopenhadze, gdzie za spalanie odpadów płaci się opłatę środowiskową 5 euro, a za składowanie – 50 euro. – I wtedy jest sprawa jasna: mamy inną metodę. Zamiast na składowisko, odpady trafiają do spalarni. Spalanie jest droższą metodą, jeżeli chodzi o ekonomię, i dlatego niższa opłata powoduje, że sumarycznie ta operacja bardziej się opłaca: i temu, który eksploatuję tę spalarnię, i środowisku.
Zdaniem W. Starosty, w Polsce istnieją instalacje, w których można przerabiać odpady. – Podwyżka dotyczy przecież tych grup odpadów, które mogłyby być posortowane, a nie są – mówi poseł. – A jeżeli mamy możliwości techniczne do przeróbki odpadów, to po co je składować?
Można zatem powiedzieć, że cel wprowadzenia regulacji jest słuszny, jednak problem segregacji i składowania odpadów powinien być rozwiązywany kompleksowo poprzez jednoczesne stopniowe podnoszenie opłat za składowanie i egzekwowanie wprowadzonych ograniczeń. Nie mniej ważne stają się tu również zachęty dla mieszkańców i przedsiębiorców, którzy dzięki nim będą decydować się na segregację odpadów. Ważnym aspektem będzie tu edukacja ekologiczna społeczeństwa, o której również wspomina prezes Matlak. – Samorządy muszą wiedzieć, że oprócz ekonomii liczy się także polityka ekologiczna państwa, a ta z kolei musi być zgodna z wytycznymi Unii Europejskiej – konstatuje W. Starosta.

Katarzyna Terek

Legislacyjny chaos
Miasto Gdynia było i jest uważane za lidera dynamicznego rozwoju – rozwoju uwzględniającego zarówno aspiracje nowoczesnego miasta, jak i uwarunkowania środowiskowe.
Dlatego w październiku 1998 r. wraz z sąsiednimi gminami (miastami: Wejherowo, Sopot, Rumia i Reda, gminami Wejherowo i Kosakowo oraz Komunalnym Związkiem Gmin “Dolina Redy i Chylonki”) powołały spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością pod nazwą Eko Dolina celem wybudowania i eksploatacji nowoczesnego zakładu unieszkodliwiania odpadów.
Obecnie Eko Dolina to jeden z najnowocześniejszych zakładów odzysku i unieszkodliwiania odpadów w Polsce. Zakład wybudowano z udziałem dotacji (72%) z funduszu ISPA/Funduszu Spójności, a jego uruchomienie miało miejsce w 2005 r. Zakład obsługuje ok. 400 tys. mieszkańców, jest wyposażony w sortownię, kompostownię odpadów zielonych, stację demontażu sprzętu RTV/AGD, rozdrabniarkę do odpadów wielkogabarytowych i kruszarkę do gruzu budowlanego. Na jego terenie eksploatowana jest ośmiohektarowa kwatera składowa, oczyszczalnia odcieków i elektrownia biogazowa. Przed nami jeszcze kolejne inwestycje: budowa kompostowni odpadów organicznych (dotację już otrzymaliśmy, a budowa ruszy lada dzień), rozbudowa sortowni i budowa kwatery B2 oraz budowa segmentu do produkcji paliwa alternatywnego.
Z dużym zainteresowaniem śledzimy wszystkie zmiany prawa w zakresie gospodarowania odpadami, mając nadzieję, że dziedzina ta zostanie jasno i przewidywalnie uporządkowana. Niestety, obserwując prace legislacyjne w kwestii zmiany rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie opłat za korzystanie ze środowiska (DzU z 2005 r. nr 260, poz. 2176), odnosimy wrażenie, że ustawodawca – zamiast porządkować stan obecny – ryzykuje wprowadzenie większego chaosu. Obawiamy się, że nasze dotychczasowe działania podjęte w celu stworzenia Eko Dolinyw przypadku wejścia w życie rozporządzenia w obecnym kształcie, zostaną zniweczone.
Ustawodawca przewiduje bowiem wzrost opłat za składowanie odpadów nawet o 450% w przypadku niektórych grup odpadów. Celem zmiany stawek, jak piszą autorzy projektu rozporządzenia, jest stworzenie warunków dla rozwoju przedsiębiorczości w zakresie gospodarczego wykorzystania odpadów surowcowych i organicznych. Zdajemy sobie sprawę, że ograniczenie składowania odpadów jest jednym z najważniejszych wymagań narzuconych nam przez Unię Europejską i, o ile nie chcemy narazić się na milionowe kary, wymagania te musimy wypełnić.
Naszym zdaniem, proponowane zmiany nie dadzą jednak pożądanego efektu. Założenie, że instrumenty ekonomiczne będą stymulować rynek, jest poprawne, ale tylko wówczas, jeśli będą one wsparte innymi regulacjami, pozwalającymi na wykorzystanie odzyskanych surowców, paliwa i kompostu – oraz o ile bilans z operacji gospodarczych będzie dodatni. Projekt rozporządzenia pomija, niestety, kwestie analizy ekonomicznej dla poszczególnych grup odpadów oraz analizy rachunku, począwszy od kosztów selektywnego gromadzenia odpadów, transportu, odzysku i unieszkodliwiania odpadów.
Z analizy ekonomiczno-porównawczej (załącznik nr 1) obejmującej koszt funkcjonowania składowiska i kompleksowego zakładu zagospodarowania odpadów można wnioskować, iż zmniejszy się różnica pomiędzy kosztami utrzymywania składowiska i zakładu zagospodarowania odpadów. Taki mechanizm byłby uprawniony, gdyby jednocześnie jasno zdefiniowano parametry odpadów, dla których możliwe jest zastosowanie obniżonej stawki za składowanie. Tymczasem samo wprowadzenie zwiększonej opłaty za składowanie odpadów – bez określenia stopnia przesortowania odpadów, poziomu odzysku surowców i składu odpadów po procesie sortowania – będzie skutkowało nadużyciami. Przykładowo odpady komunalne zmieszane z grupy 20 03 01, poddane segregacji w celu wydzielenia tylko puszek aluminiowych, po tejże ograniczonej czynności mechanicznego sortowania są uznane za poddane obróbce mechanicznej i automatycznie klasyfikowane pod kodem 19 12 12. Oznacza to, że będą zaklasyfikowane do grupy odpadów o obniżonej stawce za składowanie: z 75 zł do 30 zł. Operator składowiska nie będzie miał żadnych podstaw, by kwestionować, iż odpady te zostały poddane obróbce mechanicznej, i będzie zobowiązany do zastosowania opłaty obniżonej.
Naszym zdaniem, aby przeciwdziałać takim praktykom, konieczne jest jasne zdefiniowanie, jakie parametry winny posiadać odpady po mechanicznej oraz biologicznej obróbce, by możliwe było zastosowanie obniżonej opłaty za składowanie.
Niebagatelne znaczenie ma także obieg pieniądza wygenerowanego przez zwiększoną opłatę za składowanie. Połowa opłat za składowanie trafia do budżetu gminy (gminny fundusz ochrony środowiska), na terenie której zlokalizowane jest składowisko. Budowa i eksploatacja składowiska bez dodatkowych instalacji zasili budżet gminy w kwocie ok. 3,75 mln zł, natomiast budowa instalacji do odzysku i zagospodarowania odpadów zmniejszy te wpływy do zaledwie 0,85 mln zł. Powyższy rachunek ekonomiczny w sposób oczywisty przyczyni się do tego, iż gminy stracą motywację do budowy instalacji do odzysku.
W uzasadnieniu do projektu rozporządzenia znajdujemy szereg informacji, które nie mają odzwierciedlenia w stanie faktycznym.
Po pierwsze, znaczna ilość odpadów z grupy 19 12 12 (w analizie wykazane w pozycji odpady pozostałe po sortowaniu do składowania) zawiera duży udział (70%) odpadów wysokoenergetycznych. Mogłyby one zostać wykorzystane do celów energetycznych, pod jednym wszakże warunkiem: że powstaną instalacje do ich termicznej obróbki, spełniające wymagania tożsame ze spalarniami. Tymczasem takich instalacji nie ma, a – jak wiadomo – koszt budowy jednej instalacji sięga 400 mln zł. Nie bez przyczyny w Polsce funkcjonuje tylko jedna spalarnia odpadów komunalnych na 60 tys. Mg/rok, przy produkcji odpadów komunalnych ok. 10 mln Mg/rok.
Po drugie, frakcja biodegradowalna (46% odpadów zmieszanych) jest frakcją wymagającą szczególnego traktowania. W obecnym stanie prawnym nakłada się obowiązki na gminy i operatorów zakładów zagospodarowania odpadów, dotyczące redukcji frakcji biodegradowalnej i ograniczenia jej składowania. Wymagany docelowo 65-procentowy odzysk frakcji biodegradowalnej nie jest możliwy do osiągnięcia poprzez wdrożenie selektywnej zbiórki odpadów. Frakcję tę – w celu redukcji – można poddać procesom kompostowania, fermentacji lub spalaniu. Wspominana wcześniej jedna instalacja do spalania, istniejących kilka do fermentacji i kilkanaście do kompostowania z całą pewnością nie spowodują osiągnięcia wymaganego prawem odzysku.
Sprawdzoną i wdrożoną technologią jest natomiast kompostowanie. Tymczasem jednak sprzedaż kompostu w świetle obowiązującej ustawy o nawozach jest mocno ograniczona. Kompost można wprowadzić na rynek jedynie wówczas, gdy spełnia on bardzo rygorystyczne warunki określone w ustawie o nawozach (spełnia je jedynie kompost z odpadów zielonych). Nie przewidziano możliwości sprzedaży i wykorzystania kompostu gorszej jakości, np. do wykorzystania na cele rekultywacyjne. Kompost wyprodukowany z odpadów biodegradowalnych wydzielonych z odpadów zmieszanych z uwagi na niską zawartość węgla organicznego nie uzyskuje wymaganych parametrów, tym samym jest odpadem kierowanym do składowania (kod 19 05 03). Operator ponosi koszty kompostowania (do 130 zł/t) i nie ma możliwości sprzedaży wyprodukowanego kompostu nawet na cele rekultywacyjne terenów zdegradowanych.. Ponadto będzie karany podwyższoną opłatą za składowanie (wzrost z 9,34 do 15 zł/t). Pozwolę sobie stwierdzić, że wielce niekonsekwentną jest polityka, w której z jednej strony wymaga się redukcji masy organicznej, z drugiej zaś – uniemożliwia się gospodarcze wykorzystanie produktu z procesu redukcji organicznej, jakim jest kompost.
Idea podwyższenia stawek opłat za umieszczenie odpadów na składowisku jest z zasady poprawna, lecz wymaga stosownego vacatio legis. Wprowadzenie o 450% wyższych stawek niemalże z dnia na dzień, czyli w połowie 2007 r., przyniesie skutki odwrotne od zamierzonych. Będzie źródłem kolejnych nadużyć, o czym pisano w uzasadnieniu do rozporządzenia. Nie można zakładać, iż natychmiast po wprowadzeniu podwyższonych stawek nastąpi boom inwestycyjny. Jest to niemożliwe z uwagi nie tylko na wysokie nakłady inwestycyjne, ale także na długotrwałe przygotowanie inwestycji, które w polskich warunkach trwa od roku do trzech lat, a realizacja inwestycji wymaga dodatkowego czasu (roku lub dwóch lat).
Reasumując, za najistotniejsze uważam:
1. Jasne zdefiniowanie, jakie parametry winny posiadać odpady po mechanicznej oraz biologicznej obróbce, by możliwe było zastosowanie obniżonej opłaty za składowanie.
2. Zmianę przepisów ustawy o nawozach w taki sposób, by możliwe było wykorzystanie kompostu (na cele rekultywacyjne, zakładanie trawników miejskich itp.), którego ilość będzie z roku na rok wzrastała w związku z koniecznością redukcji odpadów biodegradowalnych.
3. Wprowadzenie regulacji pozwalających w większym stopniu na wykorzystanie frakcji wysokoenergetycznej z odpadów.
4. Udrożnienie “dopłat” opakowaniowych z organizacji odzysku – obecnie ich wysokość jest stanowczo za niska i zwyczajnie nie zachęca do inwestowania.
5. Jasne zdefiniowanie parametrów odpadów po procesach ich przekształcania.
6. Zmianę podejścia w ustalaniu stawek w odniesieniu do grup odpadów z przekształcania odpadów (19 01 termicznego, 19 05 tlenowego, 19 06 beztlenowego i 19 12 mechanicznego). Powinny one zachęcać do czynności odzysku, a nie – jak zaproponowano w projekcie rozporządzenia – za nie karać.
Dotychczasowa niestabilność i nieprzewidywalność zasad w sektorze gospodarki odpadami była i nadal jest główną przyczyną, dla której ten sektor rozwija się słabo, a oczekiwane inwestycje nie są realizowane. Uważamy, że stan ten pogłębi proponowana zmiana omawianego rozporządzenia.
List Wojciech Szczurka
prezydenta Gdyni
do Jana Szyszki
ministra środowiska
Tytuł od redakcji


Załącznik:
1. Analiza ekonomiczno-porównawcza obejmująca koszt funkcjonowania składowiska i kompleksowego zakładu zagospodarowania odpadów (przyjęto stawki opłat za umieszczenie odpadów na składowisku zgodnie z projektem rozporządzenia w sprawie opłat za korzystanie ze środowiska)