To była jedna z trudniejszych batalii o coś, na czym zależy nam wszystkim ? o polski krajobraz. Uchwalona 20 marca 2015 r. ustawa krajobrazowa bez wątpienia stała się jednak przykładem pogodzenia interesów, które na pierwszy rzut oka wydawały się zupełnie rozbieżne. Nad prezydenckim projektem ustawy pracowali nie tylko posłowie i senatorowie, ale także urbaniści, architekci, samorządowcy oraz przedstawiciele branż, których przepisy dotyczą.

Przykładem zrozumienia głosu ekspertów są m.in. prace nad zapisami dotyczącymi urbanistycznych zasad ochrony krajobrazu (UZOK). Początkowo uchwalać miały je sejmiki wojewódzkie, a UZOK-i byłyby aktami prawa miejscowego tak jak miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Parlamentarzyści wsłuchali się w opinie, mówiące, że funkcjonowanie na jednym obszarze dwóch bardzo podobnych do siebie dokumentów nie przyniosłoby nic dobrego. Z tych zapisów ostatecznie zrezygnowano.

Podobnie sytuacja wyglądała w przypadku przepisów odnoszących się do dominanty krajobrazowej, czyli obiektu o wiodącym oddziaływaniu wizualnym w krajobrazie. Problem polegał m.in. na tym, że pojęcia dominanty nie zdefiniowano jednoznacznie. Miało to zostać zrobione dopiero w rozporządzeniu wykonawczym. Uchwalając ustawę krajobrazową, nikt więc tak naprawdę nie mógł być pewien, co zostałoby za taką dominantę uznane, czyli czego dotyczyłyby przepisy i czy byłyby identycznie wdrażane przez wszystkie samorządy wojewódzkie.

W przypadku ustaw...