20 lipca Komisja Europejska przedstawiła projekt ograniczenia emisji gazów cieplarnianych z sektorów znajdujących się poza systemem handlu emisjami.

Przypomnijmy: w Unii Europejskiej redukcje emisji gazów cieplarnianych osiągane są na dwa sposoby. Po pierwsze, przez system ETS (emmissions trading system). Jego uczestnicy, czyli przemysł i operatorzy obiektów spalania większych niż 20 MW, musieli kupować uprawnienia do emisji tych gazów. System ten miał promować inwestycje w technologie niskoemisyjne, a co za tym idzie, obniżenie ogólnego poziomu emisji. Miał on doprowadzić do osiągnięcia redukcji emisji na poziomie 20% od roku bazowego 2005 (tzw. cele 20-20-20, czyli 20% redukcji emisji, 20% udziału energii odnawialnej w koszyku energetycznym do roku 2020). Już w 2016 roku możemy powiedzieć, że cele te zostaną spełnione, a co za tym idzie, system spełnił swoją funkcję. W poprzednim felietonie pisałem o reformie ETS, która ma przystosować system do osiągnięcia kolejnych celów redukcyjnych, przewidzianych na 2030 rok.

Różne kraje, różne cele

Warto jednak zauważyć, że emisje przemysłowe to tylko część emisji globalnych, a także że coraz trudniej jest osiągnąć ich redukcję bez narażenia kolejnych gałęzi przemysłu na upadek. Mimo dołączenia do systemu ETS transportu lotniczego i morskiego poza nim znajdują się sektory znacząco przyczyniające się do emisji CO2, które ze względu na ich strukturę trudno ...