Od wielu lat zasady Wspólnej Polityki Rolnej były przedmiotem krytyki, nie tylko ze strony organizacji ekologicznych i partii zielonych. Skomplikowany system dopłat do produkcji prowadził do wypaczenia warunków międzynarodowego handlu żywnością, a także skutkował tworzeniem nadwyżek żywności. Góry mięsa i rzeki mleka były utrapieniem Unii Europejskiej od lat 70. Dotychczasowa polityka sprzyjała przede wszystkim wydajnej, przemysłowej produkcji żywności, której jakość nie zawsze była dobra. Czasem prowadziła nawet do prawdziwego kataklizmu, jak np. w przypadku epidemii choroby szalonych krów, zarówno wśród zwierząt, jak i wśród ludzi zarażonych prionami BSE.
Po długim okresie dyskusji i negocjacji, ministrowie 25 państw uzgodnili warunki reformy Wspólnej Polityki Rolnej. Umowa została podpisana 26 czerwca w Luksemburgu i jest kompromisem pomiędzy zasadami reformy, bronionymi przez Komisję Europejską, a – często sprzecznymi – żądaniami poszczególnych państw Unii. Najważniejszym elementem reformy jest zastąpienie premii i dopłat, wypłacanych zależnie od rodzaju i wielkości produkcji jednolitą płatnością rolną. Dzięki temu rolnicy będą mogli bardziej elastycznie reagować na potrzeby rynku. Wysokość pomocy wyliczona zostanie na podstawie dotacji wypłacanych w latach 2000-2002, a w przypadku krajów przystępujących do Unii – w oparciu o zapisy traktatów akcesyjnych. Z ekologicznego punktu widzenia, istotne jest uzależnienie pomocy od przestrzegania norm ochrony środowiska, a także zapisów, gwarantujących dobrostan zwierząt hodowlanych. Żąda się też od rolników dbałości o zachowanie tradycyjnego krajobrazu wiejskiego. Szczegółowe zasady przyznawania pomocy ujęte są w postaci 18 dyrektyw. Wiele z nich uwzględnia ochronę i potrzeby środowiska naturalnego. Kolejnym ważnym elementem reformy jest przesunięcie 5% dopłat na fundusze rozwoju obszarów wiejskich. Przesunięcie to nie obejmie gospodarstw mniejszych, które otrzymają poniżej 5 tys. euro rocznie. Przewiduje się, że w takiej sytuacji będzie w Polsce 73% rolników. W naszym kraju znacznie łatwiej wykorzystać środki na dopłaty niż fundusze rozwojowe. Zwłaszcza, że te pierwsze przyznawane będą wg uproszczonego systemu, przyjętego w Polsce, który bierze pod uwagę wyłącznie powierzchnię gospodarstw. Reforma pozwala na utrzymanie tego rozwiązania u nas na stałe. Do ważniejszych ustaleń reformy należy wyznaczenie limitu całości wydatków na rolnictwo w UE w wysokości 43 mld euro rocznie. Dla polskich rolników niekorzystna będzie rezygnacja z interwencyjnego skupu żyta bez rekompensat. Polska, obok Niemiec, jest największym producentem tego zboża pośród państw poszerzonej Unii. Spadną ceny interwencyjnego skupu masła o 25% i mleka w proszku o 15%. Straty z tego powodu mają być częściowo zrekompensowane przez dopłaty.
Reforma, która jest rezultatem kompromisu, siłą rzeczy musi być różnie oceniana przez poszczególne państwa, środowiska polityczne i grupy interesów. Główne europejskie organizacje rolników skrytykowały umowę. Nic w tym dziwnego – ograniczone przecież zostaną niektóre ekonomiczne przywileje producentów żywności. Większość polityków jest zadowolona. Spodziewają się po reformie dużo lepszego dostosowania produkcji rolnej do potrzeb rynku. Dzięki zmianie polityki, Unia po poszerzeniu ma uniknąć tworzenia ogromnych nadwyżek produkcyjnych. Wydatki na rolnictwo będą lepiej kontrolowane w ramach wyznaczonego limitu. Zasady reformy w znacznie mniejszym stopniu naruszają warunki światowego handlu żywnością. Ma to szczególne znaczenie przed kolejną, wrześniową rundą rokowań na temat liberalizacji wymiany w ramach WTO.
Środowisko polityków i działaczy ekologicznych nie jest w pełni usatysfakcjonowane treścią umowy. Ocenia ją wprawdzie jako krok we właściwym kierunku, lecz bardzo niewielki. Pomimo odchodzenia od dopłat bezpośrednich, europejskie rolnictwo będzie w dalszym ciągu wysoko dotowane.
Zmiany w kierunku przekształcania przemysłowego modelu rolnictwa na bardziej ekologiczny mogą przebiegać wielotorowo. Ostrożne reformy tylko w niewielkim stopniu wspierają ten proces. Bardziej skuteczne mogłyby się okazać preferencje konsumentów, wybierających żywność z gospodarstw ekologicznych, a także upowszechnienie się diety wegetariańskiej. Pod warunkiem, że byłyby to trendy masowe.



Radosław Gawlik,
prezes Polskiej Zielonej Sieci