Wracam do tematu zielonych certyfikatów, których ceny utrzymują się na krytycznie niskim poziomie i nawet w obrotach pozasesyjnych osiągają minima niegwarantujące choćby najmniejszej opłacalności najtańszej i dotychczas hojnie wspieranej technologii współspalania, nie mówiąc już o marginalizowanych wiatrakach, w przypadku których obecne przychody nie wystarczają na spłatę zaciągniętych kredytów.

Jednocześnie słyszymy niewytrzymujące konfrontacji z faktami wypowiedzi, które mają ukazać, jak wiele dopłacamy do OZE, a jednocześnie nastawić społeczeństwo przeciwko tej branży. Taki sens miały m.in. słowa ministra Tchorzewskiego podczas Kongresu Gospodarczego w Katowicach, powtórzone kilka dni później w Sejmie: obywatele i przedsiębiorcy z własnej kieszeni przepłacili w 2015 r., różnie szacują, ale na pewno więcej niż pół miliarda złotych. Minister ocenił wówczas, że w każdym rachunku obywatela w 100 zł około 12-13 zł to koszty dopłat do energii odnawialnej. Opinie tego typu wygłaszane są publicznie także przez innych przedstawicieli resortu. Podawane są przy tym różne informacje, np. oszacowanie kosztów systemu wsparcia na 3 albo 4 mld zł rocznie.

Weryfikacja danych

W celu zweryfikowania tych danych PIGEOR przeprowadziła analizę na podstawie wartości z siedmiu lat (2010-2016), czyli z okresu, w którym powstało ponad 80% mocy OZE oraz wytworzono ponad 80% energii z tych źródeł. Zasadnicza c...