Zanim w rolnictwie zaczęto powszechnie stosować nawozy sztuczne i środki ochrony roślin, niepotrzebne były takie określenia jak „ekologiczne uprawy” lub „ekologiczne metody gospodarowania”. Z dzisiejszego punktu widzenia całe rolnictwo było wtedy ekologiczne. Współcześnie odejściem od powszechnej praktyki jest nieużywanie substancji chemicznych, które podnoszą wydajność upraw. Zdecydowaną mniejszość stanowią takie gospodarstwa, w których nie korzysta się z dobrodziejstw nowoczesnej chemii. Rolnik, jeśli chce wytrwać przy dawniejszych, naturalnych metodach gospodarowania, musi włożyć pewien wysiłek, żeby nie ponieść dotkliwych materialnych kosztów tej decyzji. Rośliny pochodzące z upraw ekologicznych dają średnio o 20% niższe plony niż te uprawiane z użyciem nawozów i środków ochronnych. Żeby dochody producentów ekologicznych nie były znacząco niższe, muszą oni podnosić ceny na swoje produkty. Uzyskanie odpowiednich atestów i certyfikatów wymaga wielu starań i zabiegów, lecz usprawiedliwia podwyżkę cen. W rekompensowaniu strat wynikających z niższej wydajności może pomóc również system dopłat do upraw ekologicznych w ramach unijnych programów rolnośrodowiskowych. Ekologiczna produkcja roślinna podlega regulacjom prawa międzynarodowego. Otrzymanie certyfikatu gospodarstwa ekologicznego wiąże się z przejściem procedury inspekcji, która musi być powtarzana każdego roku. Procedura ta ma na celu sprawdzenie, czy rolnik spełnia wszystkie warunki uzyskania certyfikatu. Należą do nich przede wszystkim zakaz stosowania organizmów modyfikowanych genetycznie (GMO), utrzymanie niższych poziomów zawartości azotu (wiąże się to z limitem stosowania obornika) oraz zakaz używania syntetycznych nawozów i substancji wzrostowych. Czemu mają służyć wszystkie te zakazy i obwarowania? Najprostsza odpowiedź brzmi: podniesieniu jakości produktów rolniczych.
Nie każdemu wystarczy to ogólne stwierdzenie. Bardziej szczegółowych danych dostarczają wyniki badań Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa, który działa w ramach Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach. Okazuje się, że rośliny pochodzące z upraw ekologicznych zawierają mniej szkodliwych substancji i więcej składników korzystnie wpływających na zdrowie w porównaniu z roślinami uprawianymi konwencjonalnie. Przykładowo, spożywanie żywności ekologicznej pozwala zmniejszyć pobranie azotanów i azotynów przez organizm ludzki o ok. 50%. Równie ważna jest nieobecność pestycydów w żywności ekologicznej, bowiem spożywanie roślin uprawianych bez użycia pestycydów jest dużo bezpieczniejsze. Nie stwierdzono natomiast znaczących różnic w zawartości metali ciężkich pomiędzy produktami rolnictwa ekologicznego i konwencjonalnymi. Obecność tych pierwiastków w środowisku naturalnym wiąże się z zanieczyszczeniami przemysłowymi i pochodzącymi z transportu. Metody gospodarowania nie mają na to wpływu. Pod względem zawartości substancji korzystnych dla zdrowia rośliny pochodzące z upraw ekologicznych są wyraźnie lepsze. Stwierdzono np., że zawierają one większe ilości witaminy C, związków mineralnych oraz cukrów. Pomimo mniejszej ogólnej ilości białek zawartych w produktach ekologicznych, mają one większą wartość odżywczą, gdyż są lepiej przyswajane przez organizm. Wiele badań dowiodło też, że warzywa i owoce z gospodarstw ekologicznych wyróżniały się lepszym smakiem i zapachem, a to są dla konsumentów ważne wyznaczniki jakości artykułów spożywczych.
Jak widać, pod wieloma względami produkty rolnictwa ekologicznego przewyższają konwencjonalnie wytwarzaną żywność. Są bezpieczniejsze dla zdrowia, bogatsze w składniki mineralne i odżywcze, lepiej smakują i przyjemniej pachną. Warto zatem zapłacić za nie wyższą cenę. Nie tak dawno jeszcze w odniesieniu do tych produktów w handlu i reklamie stosowano określenie „zdrowa żywność”. Na skutek protestów producentów konwencjonalnej żywności nie używa się już tego hasła, gdyż zawiera sugestię, że ogólnie dostępne artykuły spożywcze są niezdrowe. Jak w takim razie wyróżnić produkty rolnictwa ekologicznego, żeby konsument mógł docenić ich walory? Może określenie „zdrowsza żywność” byłoby mniej kontrowersyjne, a jednocześnie uwypukliłoby wyższą jakość ekologicznych produktów. Nie sądzę jednak, by handlowcy skorzystali z tej propozycji. Pozostaje zatem szerzenie dostępnej i naukowo potwierdzonej wiedzy na ten temat. Lepiej poinformowani konsumenci będą mogli bardziej świadomie i aktywnie poszukiwać na rynku żywności z atestowanych gospodarstw ekologicznych.

Anna i Radosław Gawlikowie