Problemy ze sprzętem czy z kulawym prawem?

Pogoń za unijnymi standardami w ochronie środowiska naturalnego zwiększyła liczbę ustaw, których celem powinno być uporządkowanie gospodarki odpadami. Najnowszą jest ustawa z 29 lipca 2005 r. o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym (DzU Nr 180, poz. 1495).

Po ustawie wprowadzającej obowiązek odzysku odpadów opakowaniowych i poużytkowych oraz ustawie o recyklingu pojazdów jest to kolejna ustawa dedykowana określonej dziedzinie gospodarki. Równolegle obowiązuje ustawa o odpadach, która również zawiera wiele szczegółowych postanowień regulujących postępowanie z tymi samymi odpadami. W tych powiązanych ze sobą aktach normatywnych użyto różnych określeń do oznaczenia tych samych pojęć, a niektóre identyczne wyrażenia posiadają odmienny zakres znaczeniowy. Czyni to system prawny mało zrozumiałym, a jego stosowanie jest coraz droższe i, bynajmniej, nie są to pieniądze wydawane na usuwanie odpadów. Ustawa zwiększy wydatki firm wprowadzających sprzęt do obrotu i jest kolejnym przykładem odchodzenia od zasady „zanieczyszczający płaci”. Chyba że uznamy, iż wzrost kosztów pokryje konsument.

Wątpliwości
Wykaz sprzętu w ustawie chyba nie pomija żadnego urządzenia zasilanego prądem. Chociaż wątpliwości będą. Brak symboli klasyfikacji statystycznej (PKWiU) przy nazwach sprzętu zapewne nie raz będzie powodem rozbieżnych ocen przedsiębiorców i urzędników.
Dla niektórych nowe przepisy staną się pułapką. Objaśnienia użytych określeń (art. 3 ust. 1 pkt. 13-14) przesądzają, że ustawą objęty jest każdy sprzęt sprowadzony z zagranicy, natomiast spośród produkowanych w kraju tylko ten, który jest przeznaczony do sprzedaży. W czasach wolnego handlu na porządku dziennym jest przywóz z zagranicy urządzeń na potrzeby firmy lub okazjonalny zakup np. kalkulatora za 10 euro podczas wyjazdu służbowego. Niedługo nie będzie to takie proste. Od 1 lipca, jeszcze przed wyjazdem, trzeba będzie złożyć do Głównego Inspektora Ochrony Środowiska (GIOŚ) wniosek o wpis do rejestru (na urzędowym druku) i wnieść opłatę rejestrową – maksymalnie 7,5 tys. zł. Negując ten obowiązek, należałoby wykazać, że zaksięgowanie faktur, które dokumentują zakup sprzętu w innym kraju, nie świadczy o działalności związanej z wewnątrzwspólnotowym nabyciem tego sprzętu. Nie trzeba dużej wyobraźni, aby ocenić, w jakim stopniu ten przepis będzie przestrzegany. Może kontrole będą wyrozumiałe…
Pobieranie opłat za wpis do rejestru jest tematem samym w sobie. Zasadą w polskim systemie prawnym jest pobieranie opłat skarbowych za czynności urzędowe. Określa to specjalna ustawa, która – jedynie jako wyjątek od reguły – przewiduje możliwość innych opłat, wynikających z odrębnych przepisów. W ustawach autorstwa resortu ochrony środowiska stosowana jest odmienna zasada. Często natrafiamy na zapisy o specjalnych opłatach za typowe czynności z zakresu administracji publicznej. W efekcie za taki sam wpis do rejestru jeden wprowadzający sprzęt zapłaci 200 zł, a inny 7,5 tys. zł. To chyba pierwszy wypadek uzależnienia wysokości opłaty nie od zakresu czynności, lecz od przewidywanej zasobności kasy.
Przedsiębiorca zamierzający zbierać lub przetwarzać zużyty sprzęt również musi złożyć wniosek o wpis do rejestru prowadzonego przez GIOŚ. Ten rejestr nie podlega opłacie specjalnej. Trzeba będzie wnieść opłatę skarbową. Wcześniej należy uzyskać od starosty zezwolenie na gospodarowanie odpadami, też za opłatą skarbową.
Mnożenie urzędów, do których trzeba występować, kłóci się z ideą taniego i przyjaznego państwa. W tej samej Polsce jest też inaczej. Przy rejestrowaniu działalności gospodarczej gmina służy pomocą, a nawet częściowo wyręcza petenta w kontaktach z innymi urzędami.

Pomyłka czy fiskalizm?
Wprowadzanie sprzętu wiąże się z obowiązkiem zorganizowania oraz sfinansowania zbiórki i przetwarzania zużytego sprzętu. Obowiązek może być przekazany organizacji odzysku. Ustawa o zużytym sprzęcie przewiduje rok 2008 jako pierwszy, w którym należy wykazać się wymiernymi efektami w gospodarowaniu odpadami. Stosunkowo odległy czas daje możliwość odpowiedniego przygotowania się do przyszłych zadań, ale jednocześnie przesądza, że organizacje odzysku wcześniej raczej nie powstaną. W tym miejscu nie sposób pominąć sprawy zabezpieczenia finansowego. Od początku tego roku każdy wprowadzający sprzęt musi albo mieć zawartą umowę z organizacją odzysku (tych może nie być przez kilka następnych lat), albo wnieść zabezpieczenie finansowe w kwocie większej niż ewentualna sankcja za nieosiągnięcie wyznaczonych na 2008 r. poziomów odzysku. Zapisy ustawy są jednoznaczne i powstałych sprzeczności nie daje się racjonalnie wytłumaczyć. Czyżby nastąpiła pomyłka przy uchwalaniu daty wejścia w życie przepisów o zabezpieczeniu finansowym?

Biurokracja
Typowym odzyskiwanym odpadem jest złom stalowy. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że przedsiębiorca prowadzący stację demontażu pojazdów jednocześnie skupuje złom, a także podejmie się działalności w zakresie zarówno zbierania, jak i przetwarzania zużytych pralek, żelazek i innego sprzętu. Prześledźmy, jakich formalności musi dopełnić taki przedsiębiorca przed rozpoczęciem działalności. Po pierwsze – wystąpić do starosty o uzyskanie zezwolenia na gospodarowanie odpadami (skup złomu). Następnie – wystąpić do wojewody, aby ten wydał decyzję w zakresie gospodarki odpadami, wymaganą w związku z prowadzeniem stacji demontażu (recykling pojazdów) oraz złożyć do GIOŚ-u dwa wnioski o wpis do rejestru: przedsiębiorców zbierających zużyty sprzęt elektryczny i elektroniczny oraz do rejestru prowadzących zakłady. W obu przypadkach przedsiębiorca otrzyma numer rejestrowy, ponieważ ustawa nie przewiduje możliwości wpisu tylko do jednego rejestru dla zalegalizowania jednoczesnego zbierania i przetwarzania sprzętu. Jeżeli natomiast taki przedsiębiorca zechce zakupić jakiś sprzęt bezpośrednio za granicą, to będzie musiał zgłosić się do następnego rejestru i otrzymać trzeci numer.
W trakcie działalności nasz przykładowy przedsiębiorca musi także sporo pisać. Każdorazowo musi wypełniać kartę przekazania odpadu przy przejmowaniu odpadów z metali, wystawiać dodatkowy formularz wymagany przy skupie złomu metalowego (który generalnie zawiera te same dane co karta przekazania odpadów) i na bieżąco prowadzić ewidencję odpadów – odrębnie dla każdego rodzaju odpadu. Obowiązany jest też sporządzać i raz w roku przesyłać do marszałka województwa zbiorcze zestawienie danych o gospodarowaniu odpadami, przy odbieraniu pojazdów – wydawać indywidualne zaświadczenia o demontażu pojazdów i wysyłać je w ciągu siedmiu dni do organów właściwych dla rejestracji każdego pojazdu, a także wydawać zaświadczenia o przyjęciu niekompletnych pojazdów. Ponadto musi prowadzić ewidencję zaświadczeń o demontażu pojazdów i zaświadczeń o przyjęciu niekompletnych pojazdów, gromadzić zaświadczenia potwierdzające odzysk i odrębnie potwierdzające recykling (ale tylko odpadów powstałych z rozbiórki pojazdów), sporządzać roczne sprawozdania z działalności stacji demontażu i przesyłać je zarówno do wojewody, jak i do NFOŚiGW oraz wystawiać kwartalne zaświadczenia (25 pozycji) o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym, które należy przesłać do GIOŚ i do wprowadzającego sprzęt. Obowiązkiem przedsiębiorcy jest poza tym prowadzenie ewidencji zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego, sporządzanie kwartalnych sprawozdań o przetworzonym zużytym sprzęcie i w końcu gromadzenie otrzymanych od prowadzących działalność w zakresie recyklingu zaświadczeń potwierdzających recykling odpadów pochodzących z zużytego sprzętu. Mimo że jest to złom o takim samym kodzie odpadu jak powstały z rozbiórki pojazdów i chociaż „oba złomy” trafią jednym transportem do tej samej huty, obowiązuje inne zaświadczenie o recyklingu niż w przypadku złomu samochodowego.
Wszystkie opisane czynności, zaświadczenia, ewidencje i sprawozdania dotyczą odpadu o tym samym kodzie. Tyle tylko że najzwyklejszy złom miał nieszczęście pojawić się z tytułu różnych ustaw.

Racjonalizm?
Kilka przepisów ustawy musi skłaniać do zastanowienia, gdzie leżą granice zdrowego rozsądku. Prawo do usuwania z zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego części składowych, wymienionych w załączniku nr 2 do ustawy, wyłącznie w zakładzie przetwarzania (art. 5) jest tego przykładem. Okazuje się, że przedsiębiorca zbierający zużyty sprzęt, posiadający zezwolenie na gospodarowanie odpadami, nie może usuwać baterii ze starego telefonu, świetlówki z lampy, toneru z drukarki, a nawet nie wolno mu odłączyć kabla od odbiornika radiowego. Są to czynności, które wykonuje – bez żadnych uprawnień – zwykły użytkownik tego typu urządzeń. Powód do zdenerwowania mogą mieć również producenci sprzętu oświetleniowego. Szczególnie jeden z nich, o znanej w świecie marce. Poza produkcją lamp, od dawna i bez „pomocy” ustawy, ponosi koszty zbiórki zużytych lamp oraz zapewnia ich unieszkodliwienie. Za sprawą art. 34 ustawy o zużytym sprzęcie producent ten będzie zmuszony obowiązek odzysku i recyklingu przekazać organizacji odzysku sprzętu elektrycznego i elektronicznego. Komu przeszkadzał poprzedni stan?

Wizja przyszłości
Urzędnicy też nie będą mieli łatwo. Główny Inspektor Ochrony Środowiska ma otrzymywać od wprowadzających sprzęt (tych chyba można liczyć w tysiącach), od wojewódzkich inspektorów ochrony środowiska, od zbierających zużyty sprzęt, prowadzących zakłady przetwarzania, od recyklerów oraz od organizacji odzysku nie mniej niż 12 różnych rodzajów sprawozdań, informacji i zaświadczeń, sporządzanych w okresach rocznych, kwartalnych i na bieżąco. Ile trzeba będzie miejsca na dokumenty, wreszcie ilu ludzi do ich analizowania? Szkoda tylko, że ta praca nie usunie ani jednego odpadu więcej ze środowiska.
I pomyśleć, że jeszcze zanim ustawa ujrzała światło dzienne, nigdzie złom w postaci pralek, żelazek lub innego sprzętu nie zaśmiecał środowiska i wszystko, co złomem można nazwać, do dzisiaj w całości trafia do hut. Wyłącznie dzięki mechanizmom rynkowym, stworzonym przez przedsiębiorców.
Wymóg dbałości o środowisko naturalne jest oczywisty. Jeżeli ustawa o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym jest skutkiem powielania prawa „starych” państw członkowskich Unii, to wyjaśnia, dlaczego recykling w Polsce jest nieporównywalnie tańszy niż w innych krajach. Wygląda na to, że już niedługo koszty ulegną wyrównaniu.
Tworzenie prawa zbyt często przypomina znaną powiastkę o budowie dróg na osiedlu. Jeden inwestor układa chodniki dopiero po zimie, w miejscach gdzie śladów było najwięcej. Drugi – według spojrzenia zza biurka. Ten drugi ciągle będzie naprawiał zieleń, stawiał tabliczki „Nie deptać trawników”, wywiesi płomienne apele, może nawet zajmie się edukacją ekologiczną w pobliskiej szkole. Wreszcie postawi strażnika przy każdym krzaczku. Nie zmarnuje się ani jedna złotówka. Cóż, wniosek nasuwa się taki, że stary ustrój najmocniej tkwi w głowach reformatorów.

Tadeusz Jawniak
Oiler Organizacja Odzysku, Tczew