Projektant wobec zmian klimatu
Umiar, umiar, umiar – odmieniany przez wszystkie przypadki. I na tym powinienem zakończyć swój tekst. Jednak nie żyjemy w świecie idealnym. Wiem, że się nie da tak od razu zadziałać w 100%. Nie potrafimy zmienić naszego i inwestorów myślenia o tym, jak dostosować się do zmian klimatu w procesach inwestycyjnych w architekturze krajobrazu.
Zacznę od stwierdzenia ze wstępu: „Dostosowanie do zmian klimatu” – to taki ciekawy wytrych! Zobaczcie: dostosowanie do zmian klimatu a zapobieganie zmianom klimatu. Niby to samo, a jednak różnica jest duża. Dla mnie – nawet bardzo duża. W skrócie: dostosowanie, to jakbym sobie zamontował w rozgrzanym pomieszczeniu biura czy domu klimatyzator z Chin. Dostosowałem się? Dostosowałem, mimo że ślad węglowy i łańcuch dostawy produktów duży i korzyść tylko dla mnie. Przy okazji jeszcze zużycie prądu itp.
Inwestycje wbrew ekologii
Podobnie jest w architekturze krajobrazu. W procesach inwestycyjnych, w projektowaniu, realizacji i eksploatacji czy pielęgnacji, nawet tej pod szyldem „dostosowania do zmian klimatu”, my nadal ruszamy ziemię koparkami, wozimy torf z kopalni torfu, niszcząc wielkie magazyny dwutlenku węgla, walimy w ziemię tony betonu, korzystamy z pojazdów, nawozów i innej chemii, tniemy do zera to, co retencjonuje wodę, i niszczymy krzaki i chaszcze, żeby posadzić ro...