– Przedsiębiorcy reprezentujący przede wszystkim branże energochłonne zmagają się z dużym wpływem cen energii na działalność firm. Ale nie tylko, bo podwyżki choćby w gastronomii są kilkukrotne i tak znaczące, że znalezienie rynkowej odpowiedzi jest praktycznie niemożliwe. Na to nakładają się jeszcze rosnące marże sprzedaży energii, co dla przedsiębiorców jest niezrozumiałe i stanowi wręcz zagrożenie kontynuacji działalności – Justyna Mirek, dyrektor ds. transformacji energetycznej i zrównoważonego rozwoju w spółce Energoprojekt-Katowice SA.
Jedna z głównych barier
Wysokie ceny energii są w tej chwili jedną z głównych barier w prowadzeniu biznesu. Jak wynika z wrześniowego badania Polskiego Instytutu Ekonomicznego i Banku Gospodarstwa Krajowego, 74 proc. polskich firm deklaruje, że jest to dla nich bardzo znaczące utrudnienie. Ceny energii zdecydowanie bardziej utrudniają działalność firmom dużym (84 proc.) niż mikroprzedsiębiorstwom (69 proc.). Natomiast uwzględniając podział na branże, widać, że wzrosty cen energii szczególnie dotkliwie odczuwają przedsiębiorstwa produkcyjne (85 proc.), handlowe, budowlane i transportowe (po 69 proc.).
– Słyszałam o wielu firmach np. cukierniczych, które piekły swoje produkty w piecach elektrycznych i które w zasadzie z dnia na dzień były zmuszone zamknąć działalność, ponieważ ceny ich produktów musiałyby wzrosnąć cztero-, pięciokrotnie, przez co zupełnie nie znalazłyby odbioru na rynku. Ale ceny wszystkich mediów i surowców poszły do góry i firmy funkcjonujące np. na gazie, który był traktowany jako paliwo perspektywiczne, bezpieczne, wręcz ekologiczne, dzisiaj też mają bardzo poważny problem – mówi Justyna Mirek.
Różne sposoby
Wobec rosnących cen energii i surowców przedsiębiorstwa szukają różnych sposobów na to, aby utrzymać się na rynku. Z wrześniowego badania PIE wynika, że 65 proc. z nich zdecydowało się już na podniesienie cen własnych towarów lub usług, a 18 proc. ma to w planach. Na podwyżki zdecydowały się przede wszystkim mikro- i średnie firmy oraz przedsiębiorstwa produkcyjne (78 proc.). Mniej skłonne do podnoszenia cen są zaś największe przedsiębiorstwa. Niektóre firmy (28 proc.) uruchomiły też nowe kanały dystrybucji, natomiast stosunkowo niewiele do tej pory zdecydowało się na zwolnienia pracowników (8 proc.) czy obniżenie wynagrodzeń (3 proc.).
– W krótkofalowej perspektywie znalezienie sposobu na przetrwanie tej sytuacji to tak naprawdę indywidualna, niełatwa walka każdego przedsiębiorcy. W dłuższej perspektywie pewnie pojawią się dotacje na produkcję energii ze źródeł odnawialnych, która jest tania w eksploatacji, ale do tego czasu trzeba jakoś przetrwać, znaleźć sposób na funkcjonowanie. I tutaj na pewno są potrzebne regulacje na wyższym szczeblu – mówi dyrektor ds. transformacji energetycznej i zrównoważonego rozwoju w Energoprojekt-Katowice SA.
2 listopada prezydent podpisał ustawę o środkach nadzwyczajnych mających na celu ograniczenie wysokości cen energii elektrycznej oraz wsparciu niektórych odbiorców w 2023 roku. W nowych przepisach ustalono maksymalną taryfę na prąd m.in. dla mikro-, małych i średnich przedsiębiorstw, co oznacza, że niezależnie od wzrostu cen na rynku hurtowym w 2023 roku w rozliczeniach z odbiorcami z sektora MŚP będzie stosowana cena maksymalna 785 zł/MWh. Jednocześnie przedsiębiorstwa obrotu energią elektryczną zostaną objęte rekompensatami. Rząd szacuje, że to rozwiązanie pozwoli ograniczyć podwyżki cen prądu dla MŚP nawet o 70 proc. i będzie dotyczyło ok. 99 proc. polskich firm.
– To też nie tędy droga, żeby dosypywać do rynku. Drogą jest znalezienie rozwiązań, które pozwolą na produkcję energii niezależnej, której cena jest przewidywalna. Jeśli przedsiębiorca pokryje koszty inwestycyjne dla źródeł OZE, to później sama produkcja energii ze źródeł odtwarzalnych w zasadzie ma stały koszt i jest przewidywalna w długoterminowej perspektywie. To znaczy, że pozwala zupełnie inaczej planować budżet, sprzedaż, działalność gospodarczą – mówi Justyna Mirek.
Inwestycje w technologie
Kryzys energetyczny napędza również inwestycje w rozwiązania technologiczne, które mają firmom pomóc ograniczyć koszty. Z badań PIE i BGK wynika, że na takie działania zdecydowało się już 37 proc. rodzimych przedsiębiorstw, a kolejne 18 proc. ma je w planach. Również raport ING Banku Śląskiego („Reakcja polskiego biznesu na szok energetyczny 2022”) pokazuje, że polskie firmy deklarują zwiększone zainteresowanie inwestycjami w efektywność energetyczną i odnawialne źródła energii. Co trzecia mała lub średnia firma zamierza inwestować w takie rozwiązania, które w przyszłości pomogą obniżyć koszty energii i pozwolą zabezpieczyć się przed ryzykiem jej niedoborów.
Jak ocenia ekspertka, problem z rosnącymi cenami energii i surowców mają w tej chwili wszystkie przedsiębiorstwa w całej Europie. Jednak polskie firmy odczuwają go szczególnie dotkliwie właśnie ze względu na wciąż mało zaawansowany proces przechodzenia na zielone źródła energii.
Nie mamy alternatyw
– W bardziej rozwiniętych gospodarkach europejskich ten problem zdecydowanie szybciej się skończy, dlatego że tam wcześniej rozpoczęła się transformacja energetyczna. Obawiam się, że w Polsce zakończenie sytuacji związanej z konfliktem zbrojnym i ze spekulacją na rynku cen gazu i ropy naftowej nie zakończy wzrostu cen, ponieważ my tak naprawdę nie mamy na ten moment alternatywy. Nie mamy szeroko rozbudowanych źródeł energii odnawialnej i w stosunku do Europy Zachodniej jeszcze dużo musi się zadziać. W Niemczech bardzo intensywnie wspomagana jest budowa farm fotowoltaicznych i innych źródeł energii odnawialnej, u nas ten proces legislacyjny jest ciągle bardzo trudny. Dlatego w krótkoterminowej perspektywie musimy upłynnić ten proces, uruchomić obiecane środki wsparcia na inwestycje proekologiczne i OZE, ułatwić decyzje środowiskowe i proces decyzyjny, który wiąże się z tego typu inwestycjami – podkreśla Justyna Mirek.
Jak dodaje, inwestycje we własne OZE w przyszłości pomogą firmom redukować swój ślad węglowy i będą istotnym narzędziem do dążenia do neutralności klimatycznej.
– Zeroemisyjność jest elementem konkurencyjności na rynku. Za chwilę – oprócz tych problemów, które firmy mają dziś z rosnącymi kosztami energii i nie tylko – okaże się, że kupując czarną energię, która emituje CO2, nie będą w stanie oferować swoich produktów na rynku międzynarodowym. Duże koncerny po prostu nie będą chciały takich podzespołów obciążonych wysokim śladem węglowym w ramach swojego łańcucha dostaw, nie będą chciały takich kontraktów w ogóle realizować – prognozuje przedstawicielka Energoprojekt-Katowice SA.
Komentarze (0)