14 listopada 2011 r w zakładzie zajmującym się recyklingiem odpadów niebezpiecznych rozległ się głośny huk. Po chwili można było usłyszeć krzyki ludzi wołających, że się pali, a następnie nastąpiła nerwowa bieganina, próby gaszenia ognia, odgłosy kolejnych eksplozji, aż w końcu ucieczka jak najdalej od tego miejsca. Było oczywiste, że konieczne będzie zadysponowanie znacznych sił straży pożarnej na miejsce pożaru.
Pożar trudny do opanowania
Pierwsze wozy strażackie zostały obsypane eksplodującymi pojemnikami i puszkami, mimo że zatrzymały się ok. 70 m od płonącej hali i zewnętrznego składowiska. Najpierw odbyła się ewakuacja ludzi z sąsiednich obiektów – hali bezpośrednio przyległej do płonącego obiektu, dwóch budynków biurowo-produkcyjnych i malarni proszkowej. Warunki budowlane dały płomieniom pole do popisu, gdyż jedynie część socjalno-biurową wydzielono pod względem pożarowym.
Oprócz produkcji w tym samym budynku magazynowano odpady, które później poddawano recyklingowi. Ich gama była bardzo szeroka, a większość z nich stanowiły materiały palne zgromadzone w puszkach, beczkach i innych pojemnikach, które spalały się bardzo gwałtownie. Duża część wybuchała. O sile tych wybuchów mogą świadczyć zniszczenia konstrukcji. Ciężkie, stropodachowe, żelbetowe płyty spadały na ziemię jedna za drugą.
Konstrukcja budynku szybko stała się niestabilna, co wykluczało możliwości jakichkolwiek działań wewnątrz czy też w niewielkiej odległości. Ratownicy musieli zmierzyć się z żywiołem, nacierając na pożar ze znacznej odległości.
W efekcie podjętych działań najszybciej ugaszono pożar zewnętrznego składowiska. Płomienie wzbijały się kilkadziesiąt metrów w górę, a nad głowami pojawiły się przelatujące puszki, pojemniki i beczki. W trakcie interwencji wykonano szereg prac rozbiórkowych, m.in. z wykorzystaniem sprzętu mechanicznego.
Ze względu na panującą wysoką temperaturę i duże odległości próby gaszenia pianą okazywały się nieskuteczne. Dlatego też pożar gaszono głównie wodą, podając m.in. strumienie z działek samochodowych i podnośnika. Zabezpieczono studzienki kanalizacyjne przed wodą spływającą z pogorzeliska. Podczas działań policja zablokowała ruch na drodze dojazdowej do miejsca akcji i zorganizowała objazdy. Współpracowano także ze służbami ruchu PKP ze względu na możliwość wstrzymania lub ograniczenia ruchu na pobliskiej trasie kolejowej.
W wyniku pożaru, którego powierzchnia wyniosła 900 m2, spaleniu uległy: hala produkcyjno-magazynowa w części produkcyjnej i magazynowej, wiata, linia technologiczna do recyklingu odpadów i samochód osobowy, a częściowo opalone zostały samochód ciężarowy i odpady zgromadzone wewnątrz budynku i na placu. Łączna wysokość strat stanowiła 1,8 miliona zł. W ponad 28-godzinnych. działaniach udział brały łącznie 24 zastępy straży pożarnej z powiatu.
Przyczyną zdarzenia były awaria polegająca na uzyskaniu w mieszalniku mieszaniny par o stężeniu zdolnym do stworzenia mieszanki wybuchowej oraz wystąpienie efektywnego źródła zapłonu. Bezpośrednia przyczyna związana z wystąpieniem warunków zdolnych do wybuchu powiązana była z awarią wentylacji mieszalnika. Gwałtowny zanik napięcia spowodował uszkodzenie lub wyłączenie silnika wentylatora mieszalnika, w którym wytwarzano paliwo alternatywne z rozdrobnionych odpadów z dodatkiem cieczy palnych, głównie zużytego oleju i smarów. Załączenie napięcia spowodowało zapłon.
Przedstawione analizy w żadnym wypadku nie powinny prowadzić do wniosku, iż właściciel – zarządca danego podmiotu branży przetwarzającej odpady jest w tym wypadku bez winy. Warto podkreślić, że nie wystarczy spełnić minimalnych wymogów zawartych w przepisach, aby ustrzec się przed przykrymi konsekwencjami nawet przypadkowego pożaru. Albo uwzględniamy to w rachunku ekonomicznym, wraz z potencjalnym odszkodowaniem, albo też interesuje nas co najmniej taki poziom bezpieczeństwa, przy którym przypadkowy pożar nie spustoszy całego obiektu.
Poszukując przyczyny
Powyższa analiza prowadzi do wielu wniosków, wśród których wskazać należy te najistotniejsze:
Komentarze (0)