W ubiegłym tygodniu Rada Miejska Wrocławia wydłużyła czas deratyzacji w centrum miasta do 10 miesięcy oraz rozszerzyła katalog miejsc, w których będzie prowadzone odszczurzanie. Zmiany w Regulaminie utrzymania czystości i porządku na terenie Wrocławia zbiegły się z publikowanymi w mediach społecznościowych wpisami mieszkańców dotyczącymi wzmożonej aktywności gryzoni.
Wiele strategii, efekt zawsze podobny
Dodała, że problem ze szczurami w wielu miastach świata jest trudny do rozwiązania. „Podejmowano wiele strategii ograniczania populacji tych gryzoni, ale skutek niemal zawsze był niesatysfakcjonujący. To jest duże wyzwanie” – powiedziała.
Dr Wincewicz podkreśliła też, że zespół, który miałby rozwiązać problem szczurów w mieście powinien składać się z m.in. statystyków, matematyków, biologów oraz ekologów. „To musi być z jednej strony podejście naukowe, wskazujące na behawior szczurów, następnie działania w terenie, dzięki którym będzie można choćby w przybliżeniu określić populację gryzoni i miejsca, gdzie szczurów jest najwięcej; następnie akcje deratyzacyjne oraz zabezpieczenia budynków i kanalizacji; w końcu działania społeczne zmierzające do zmiany nawyków mieszkańców” – mówiła naukowczyni.
Ważne zachowanie mieszkańców
Dodała, że zachowania mieszkańców miasta są w tym kontekście bardzo ważne. „Dokarmianie zwierząt w mieście, wyrzucanie żywności, to czynniki, które mają bardzo duży wpływ na wzrost populacji szczurów. Dlatego też w centrum miasta szczurów jest więcej – funkcjonuje tu dużo restauracji i jest wzmożony ruch turystyczny, a więc szczury mają większy dostęp do żywności” – powiedziała ekspertka. Dr Wincewicz zwróciła przy tym uwagę, że wraz z nadejściem wiosny szczury mogą być bardzie widoczne na ulicach, ponieważ rozpoczynają okres rozrodczy i są aktywniejsze.
Budapeszt zrobił to w latach 70. XX w.
Modelowym miastem, które w latach 70. XX w. efektywnie zmniejszyło populację szczurów, był Budapeszt. „Zrobiono wówczas rozpoznanie jak liczna jest populacja szczurów w mieście – robiąc przegląd i zbierając informacje od mieszkańców; i dopiero później przeprowadzono akcję na szeroką skalę. Wykładano trutki i jednocześnie uszczelniano budynki, zmniejszono dostęp do siedlisk, zmniejszano dostęp do żywności, czyli skutecznie zarządzano odpadami. Trutki były też wykładane zarówno na powierzchni ziemi, jak i pod” – tłumaczyła dr Wincewicz. Dodała, że przykład Budapesztu pokazuje, że aby deratyzacja miała sens musi być prowadzona kompleksowo i angażować różne służby miejskie. „To się jednak wiąże z bardzo dużymi kosztami” – powiedziała ekspertka.
Naukowczyni zwróciła też uwagę na zagrożenia związane z używaniem antykoagulantów drugiej generacji, które stosowane są jako trutka na szczury i dla których nie ma obecnie alternatywy. „Nieprzemyślane, niezorganizowane stosowanie antykoagulantów prowadzi do tego, że szczury uodparniają się na nie. Te środki są też bardzo niebezpieczne dla ludzi, zwierząt i całego ekosystemu” – mówiła.
Komentarze (0)