Podstawą postępowania wszczętego przez Urząd Marszałkowski w Białymstoku są wyniki kontroli przeprowadzonej przez WIOŚ. Postępowanie może zakończyć się nawet cofnięciem tego pozwolenia.
Jak podał kilka dni temu urząd, kontrola przeprowadzona przez WIOŚ w spalarni ujawniła “szereg naruszeń dotyczących m.in. prowadzenia ewidencji odpadów, przekroczenia czasu pracy instalacji, przyjmowania odpadów spoza regionu czy braku nadzoru nad odpadami przyjmowanymi do spalarni”.
Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski powiedział w czwartek, że cofnięcie pozwolenia zintegrowanego na działalność spalarni byłoby “ewidentnym złamaniem prawa”. Cytował zapisy art. 194 ust. 1 Prawa ochrony środowiska, który mówi że “pozwolenie podlega cofnięciu lub ograniczeniu bez odszkodowania, jeżeli instalacja nie jest należycie eksploatowana, przez co stwarza zagrożenie pogorszenia stanu środowiska w znacznych rozmiarach lub zagrożenie życia lub zdrowia ludzi”.
– Tutaj takie naruszenia absolutnie nie miały miejsca – zapewnia T. Truskolaski.
Czyje odpady były spalane?
Odnosząc się do zarzutu, że w spalarni bezprawnie były spalane odpady przywożone z Warszawy (naruszenie zasady regionalizacji instalacji, która zgodnie z warunkami pozwolenia ma służyć samorządom z województwa podlaskiego) powtórzył stanowisko spółki Lech prowadzącej tę instalację, że w latach 2015-2016 do rozruchu spalarni użyto ok. 10 tys. ton odpadów ze stolicy w postaci dozwolonej tzw. frakcji energetycznej.
– Kontrola WIOŚ wykazała, że jednak były tam spalane śmieci z Warszawy, tak przynajmniej jest napisane w protokole. Ale nawet gdyby, to nie były sprowadzone przez spółkę Lech i to nie spółka za to odpowiada. Jeżeli już ktoś złamał prawo, to proszę szukać tych, którzy to prawo łamali, a nie uderzać w miasto, w mieszkańców, bo byłoby to działanie absolutnie bezprawne – twierdzi prezydent Truskolaski.
Dodał, że “mogło tak być”, że jakaś firma przywożąca odpady do spalarni mogła je z Warszawy sprowadzać “na własną rękę”. Grożenie zamknięciem spalarni porównał do sytuacji, gdy ktoś jest zatrzymany do kontroli drogowej i nie ma światła postojowego, więc za to miałby zarekwirowany samochód.
Na pytanie, że jednak kolejny artykuł tej samej ustawy mówi o możliwości cofnięcia pozwolenia lub jego ograniczenia bez odszkodowania m.in. w przypadku, gdy “eksploatacja instalacji jest prowadzona z naruszeniem warunków pozwolenia, innych przepisów ustawy lub ustawy o odpadach” odpowiedział, że “drobne uchybienia były”, ale – jak ocenił – “absolutnie nie na taką skalę, która by w ogóle pozwalała myśleć o tego typu reperkusji, czy wręcz represji”.
Trwa kontrola z różnych stron
W minioną środę na konferencji prasowej w urzędzie marszałkowskim była mowa o tym, że wszczęta została przez NFOŚiGW kontrola dotycząca tego, czy nie zostały złamane warunki tzw. trwałości projektu w przypadku działalności spalarni (ich naruszenie mogłoby skutkować koniecznością zwrotu unijnej dotacji).
“Kontrola jest obecnie na etapie analizy dokumentów” – poinformował resortu klimatu. Główny Inspektorat Ochrony Środowiska przeprowadzi szczegółową analizę zebranych w tej sprawie informacji, a w przypadku konieczności uzyskania dodatkowych ustaleń – zleci przeprowadzenie kolejnych kontroli krzyżowych oraz podejmie współpracę z innymi organami.
“Dotychczasowe ustalenia i czynności przeprowadzone przez podlaski WIOŚ w tej sprawie były prawidłowe i wyczerpujące, a ich efekty przyczyniły się do podjęcia działań przez kolejne organy i instytucje w ramach posiadanych kompetencji” – poinformował resort.
Zakład Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych w Białymstoku oddany został do użytku na początku 2016 r. Inwestycja kosztowała 333 mln zł i była wtedy jedną z największych, zrealizowanych przez Białystok. 210 mln zł na ten cel pochodziło z UE.
A już 23-24 czerwca 10. Konferencja “Paliwa z odpadów”. Zapraszamy do Olsztyna.
Komentarze (0)