Z analizy PIGEOR wynika, że instytucje odpowiedzialne za rozwój energetyki OZE w Polsce praktycznie od początku funkcjonowania systemu zielonych certyfikatów nie podejmowały wystarczająco skutecznych, uwzględniających długofalową perspektywę działań regulacyjnych, generując tym samym coraz większe, wykraczające poza normalne ryzyko biznesowe, zagrożenia dla przedsiębiorców, którzy w dobrej wierze przyjęli zaproszenie państwa do inwestowania w OZE.
Niezbilansowana nadwyżka
Podstawowym źródłem problemów jest niezbilansowana nadwyżka zielonych certyfikatów, od kilku lat znacznie przewyższająca poziom obowiązku ich umorzenia, co spowodowało drastyczny spadek ich wartości. Szacuje się, że nadwyżka ta na koniec 2017 r. wynosiła ok. 23 TWh, o co najmniej 20 proc. przekraczając obowiązek umorzenia certyfikatów za 2018 r.
O ile można byłoby przyjąć, że w początkowej fazie uruchamiania i rozwijania systemu brakowało niezbędnej wiedzy i doświadczenia, to z całą pewnością najważniejszą przyczyną ostatecznego rozregulowania systemu był brak politycznej woli, co najmniej od 2010 r., aby podjąć odpowiednio skuteczne działania naprawcze i zniwelować negatywne skutki błędnych decyzji i/lub wieloletnich zaniechań.
Przyczyny kryzysu
Do najważniejszych przyczyn obecnej sytuacji kryzysowej zaliczyć można:
- brak zbilansowania systemu praktycznie w całym okresie jego funkcjonowania;
- niedostosowanie obowiązku umorzenia zielonych certyfikatów do ich faktycznej podaży;
- włączenie do systemu, który z założenia miał stymulować nowe inwestycje, jednostek wytwórczych produkujących i aktywnych na rynku energii na długo przed 2005 r.;
- chroniczne niezbilansowanie, zwłaszcza w latach 2011-2016, gdy liczba wydanych certyfikatów o blisko 18 TWh przekroczyła określany administracyjnie popyt, to podstawowe źródło nadwyżki.
W drugim przypadku chodzi o obiekty tzw. dużej hydroenergetyki (> 10 MW), gdzie nie było potrzeb ani nie podejmowano działań inwestycyjnych. Po 2005 r. praktycznie nie powstały żadne nowe obiekty tej skali. Wsparcie udzielone w latach 2005-2015 „dużej” hydroenergetyce złożyło się na 2/3 aktualnej nadwyżki podaży certyfikatów.
Certyfikaty wydawano też za generację z bloków węglowych, masowo przystosowywanych po 2005 r. do tzw. współspalania biomasy. Nakłady inwestycyjne na te cele były wręcz pomijalne, stanowiąc ułamek wpływów uzyskiwanych ze sprzedaży otrzymanych certyfikatów, które wyniosły w całym okresie ok. 11 mld zł (za produkcję energii rzędu 42 TWh). Ograniczenia tego wsparcia, wprowadzone ustawą o odnawialnych źródłach energii, przyszły zbyt późno.
Komentarze (0)