Z Mateuszem Damięckim, aktorem, który od lat angażuje się w inicjatywy związane z ekologią, ambasadorem Celów Zrównoważonego Rozwoju ONZ, rozmawiają Katarzyna Błachowicz i Małgorzata Masłowska-Bandosz.

Kenia, Madagaskar, Sri Lanka i Wietnam ? to miejsca, które odwiedził Pan w związku z realizacją serii filmów dokumentalnych ?Mapa ginącego świata?. Czy w czasie swych podróży zetknął się Pan z przypadkiem ponownego wykorzystania niepotrzebnych już rzeczy, np. jako budulca lub artystycznego tworzywa? 
Oczywiście. W muzeum w Nairobi zobaczyłem, jak Kenijczycy radzą sobie z odpadami. Można tam było np. kupić buty zrobione z opon. W Ghanie byłem zaszokowany faktem, że ludzie potrafią wykorzystać wszystko jako naczynia. Na przykład do pobierania wody służą stare beczki po benzynie, oleju i chemikaliach, ale, co ciekawe, plastikowe butelki były naprawdę rzadkim widokiem. 
Miałem też styczność z suwenirami wykonanymi z odpadów. Na Madagaskarze, gdzie ludzie żyją w biedzie, kupiłem ciekawy magnes na lodówkę, zrobiony ze starej puszki. Z jednej strony puszki maluje się lemury i wycina, a z drugiej przyczepia się kawałek magnesu. Wszystko to jest nieoszlifowane i siermiężne, a w związku z tym tanie oraz bardzo atrakcyjne dla turystów. Mam jeszcze lemura wykonanego z naturalnej szczotki, która jest powyginana i poskręcana w kształt tego zwierzaka. 
Na granicy Antananarywy widzieliśmy ludzi, którzy żyją na wysypiskach śmieci. Nie jest to recykling w europejskim rozumieniu, ale tam rzeczywiście pewne przedmioty wykorzystywane są wielokrotnie, nie marnują się, co z jednej strony jest godne podziwu, a z drugiej 
niebezpieczne. Miliony ludzi zamieszkujących składowiska żyją krótko 
(40-50 lat). W odwiedzanych przeze mnie krajach odpady nie są największym problemem, dlatego  kwestie recyklingu są spychane na bardzo odległy plan. 
 

A na co dzień segreguje Pan odpady?
Zdecydowanie tak. Codzienny problem segregacji śmieci wiąże się z tym, że coś może śmierdzieć, a to może nam bardzo przeszkadzać w byciu konsekwentnym. Myję kubeczek po jogurcie, by go posegregować, oczywiście zastanawiając się przy tej okazji, ile wody wykorzystuję w ramach tej czynności? Byłbym wdzięczny za szczegółowe kalkulacje, ile będzie kosztowało umycie kubka po jogurcie i wrzucenie go do pojemnika na segregowane, a ile kosztowałoby odzyskanie go z odpadów zmieszanych. 
 

Ekologia to tylko moda czy styl życia?
Uważam, że w dzisiejszych czasach nie należy lekceważyć PR-u. Jestem za tym, by projekty ekologiczne czynić atrakcyjnymi dla odbiorców, aby tak cenne wartości jak ochrona środowiska przyciągały uwagę społeczeństwa. I wcale nie chodzi tu o jakąś modę. Wpadłem kiedyś na pomysł, że można by ogłosić konkurs na projekt ciekawego i estetycznego pojemnika do zbierania zakrętek od plastikowych butelek, który mógłby zastąpić szare kartony. Jestem za łączeniem sztuki i kultury z recyklingiem. Ekologia czasem jest niebezpiecznym tematem, ponieważ nierzadko wiąże się z pieniędzmi. A powinna być czymś oczywistym dla każdego z nas, i to bardziej w kontekście edukacyjnym. Mówiąc o ekologii, nie wspominałbym o modzie, ale o życiowych wyborach i przestrzegałbym przed skrajnościami. Bo ludzie ortodoksyjni są w stanie zrobić dużo więcej złego niż dobrego. Ważne jest, abyśmy wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, jak wiele od nas zależy. Poprzez nasze codzienne wybory, działania lub zaniechania każdy z nas wpływa na to, w jakim świecie żyjemy i jaki pozostawimy kolejnym pokoleniom. Jako ambasador Celów Zrównoważonego Rozwoju ONZ właśnie z takim przekazem chcę dotrzeć do jak najszerszego grona osób