– Jeśli mówimy o spadających cenach surowców, trzeba sobie przede wszystkim zadać pytanie, od jakiego poziomu ten spadek mamy wyliczać? Ważniejsze jest więc w tej sytuacji to, dlaczego w drugiej połowie ubiegłego roku tak mocno wzrosły ceny RDF. Czy mieliśmy do czynienia z działaniami spekulacyjnymi, skoro na rynku niemieckim, który powinien być naszym bezpośrednim odniesieniem, średnie ceny utrzymywały się na poziomie 130-150 euro za tonę? Na to wygląda. Obecny spadek cen jest więc powrotem do pewnej normalności na rynku paliw alternatywnych – twierdzi A. Sobolewski.
Obecnie producenci RDF szukają odbiorców na rynku – albo krajowym, albo zagranicznym, choć akurat transgraniczny handel tymi odpadami nie cieszy się u nas wielkim powodzeniem. W rezultacie braku odpowiedniej liczby spalarni oraz wyczerpania się technicznych możliwości cementowni, co roku przybywa „górka” składowanej w różnych, często zupełnie nielegalnych miejscach frakcji kalorycznej. Gdyby te zasoby pojawiły się na rynku, ceny natychmiast by spadły do normalnych, europejskich poziomów.
– Nasz rynek paliw alternatywnych daleki jest od europejskiej normalności. Nie możemy także spodziewać się, że spekulacje na cenach definitywnie ustaną. Nie stanie się tak, dopóki nie zrealizujemy kompleksowej infrastruktury do termicznego unieszkodliwiania takich odpadów i nie wprowadzimy w życie technicznych możliwości ich przejmowania i zagospodarowania. Co optymistyczne, to fakt, że widać zmianę podejścia Ministerstwa Klimatu do problemu spalania RDF, co daje nadzieję na zmianę obecnej sytuacji.
Komentarze (0)