W poniedziałek (8 listopada) rano na teren miejskiego schroniska prowadzonego przez firmę zewnętrzną w Bystrym pod Giżyckiem wkroczyła policja, prokuratura, lekarze weterynarii, biegli sądowi z zakresu dobrostanu zwierząt oraz przedstawiciele organizacji społecznych – Fundacji Mondo Cane i Stowarzyszenia OTOZ Animals. Małżeństwo prowadzące schronisko zostało zatrzymane do wyjaśnienia i czeka ich postępowanie karne w związku ze znęcaniem się nad zwierzętami.
Natychmiastowa interwencja
Na terenie schroniska znajdowało się 160 psów. Kilkadziesiąt wymagało natychmiastowej pomocy weterynaryjnej, znaleziono również uciętą głowę psa. Zwierzęta już opuściły schronisko. Znalazły się pod opieką fundacji i schronisk w całej Polsce. Na prośbę prokuratury olsztyńskiej prowadzącej postępowanie oraz organizacji bezpośrednio zaangażowanych w sprawę władze Białegostoku postanowiły przyłączyć się do pomocy.
– Do naszego schroniska przyjechało we wtorek osiem psów z tego strasznego miejsca. Cieszę się bardzo, że możemy dać schronienie i opiekę zwierzętom, które nie otrzymały jej tam, gdzie otrzymać powinny – mówi zastępca prezydenta Białegostoku Rafał Rudnicki. – Jestem przekonany, że u nas szybko odzyskają dobrą formę.
Obecnie prowadzone są czynności zmierzające do likwidacji schroniska w Bystrym.
Brak właściwej opieki
– Kiedy zobaczyłam stan tego schroniska, byłam w szoku. Nie spełniało ono żadnych podstawowych wymogów. Z ulgą wróciłam do naszego, białostockiego, gdzie psy mają zapewnioną właściwą opiekę i warunki – opowiada Anna Jaroszewicz, kierowniczka schroniska dla zwierząt w Białymstoku.
Nowi lokatorzy białostockiego schroniska są w nienajgorszym stanie fizycznym, ale ich stan psychiczny jest zły. Będą wymagały od opiekunów dużego zaangażowania i pracy, aby przygotować je do adopcji.
– Nie znamy ich przeszłości. Psy nie posiadają również żadnej dokumentacji weterynaryjnej, nic nie wiadomo o szczepieniach lub zabiegach, jakie przeszły – dodaje Anna Jaroszewicz.
Komentarze (0)