Na początku sierpnia eksperci z Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu ONZ (IPCC) przedstawili raport porządkujący stan wiedzy na temat zmian klimatu Ziemi. Z dokumentu wynika, że aktywność człowieka spowodowała wzrost globalnej średniej temperatury o ok. 1°C wobec czasów przedprzemysłowych. Bez natychmiastowych i szybkich działań na wielką skalę średnie temperatury na świecie wzrosną o 1,5°C już między 2032 a 2050 r. Najbardziej prawdopodobny obecnie scenariusz przewiduje wzrost temperatury o 2,7°C do końca XXI w., najgorszy – wzrost aż o 4,4°C.
Jak to może wpływać na świat roślin? – Pamiętajmy, że rośliny stanowią mniej więcej 80% światowej biomasy. To one tak naprawdę budują świat i od nich świat jest zależny. Dlatego wszelkie zmiany dotyczące roślinności natychmiast i automatycznie przekładają się na ogólny wygląd i funkcjonowanie całych ekosystemów. Dlatego podstawowe pytanie brzmi: którym scenariuszem (opisanym przez IPCC – PAP) pójdzie świat. W każdym z nich musimy być gotowi na zmiany w świecie roślin i zwierząt – mówi w rozmowie z PAP prof. dr hab. Marcin Zych z Wydziału Biologii UW, członek zespołu rektorskiego ds. ekologii i kryzysu klimatycznego, dyrektor Ogrodu Botanicznego UW.
Powołując się na opinie klimatologów dodał, że zmiany klimatu postępują bardzo szybko i mało realne jest osiągnięcie bardziej optymistycznych wersji ocieplenia: zahamowania szybkiej emisji CO2, co pozwoliłoby ustabilizować świat na poziomie zbliżonym do obecnego. Natomiast dalszy wzrost stężenia gazów cieplarnianych i katastrofa klimatyczna pociągają za sobą odpowiednio większe zmiany w świecie roślin.
Czeka nas pustynnienie?
– Jeśli odniesiemy się tylko do Europy czy Polski – to można powiedzieć, że czeka nas pustynnienie i silna destrukcja zbiorowisk roślinnych, zwłaszcza na Południu Europy. Z perspektywy człowieka część terenów stanie się trudna do zamieszkania, a produkcja żywności stanie się tam skomplikowana lub wręcz niemożliwa. Jeśli chodzi o Polskę, to można powiedzieć, że jesteśmy w nieco lepszej sytuacji. W ramach różnych scenariuszy życie na terenie Polski będzie możliwe, podobnie jak prowadzenie gospodarki rolnej czy hodowla zwierząt – powiedział biolog z UW.
– W szerokiej perspektywie ocieplenie oznacza dwa rodzaje poważnych zmian: w środowisku naturalnym – np. przesunięcia zasięgu różnych biomów (czyli rozległych obszarów Ziemi o określonym klimacie, faunie i florze – przyp. PAP), a także zmiany w rolnictwie – powiedział naukowiec. I przypomniał, że ze zmianą klimatu wiążą się różne parametry: zmieniają się nie tylko zmiany temperatury, ale też np. wilgotność. Ma to konsekwencje dla wielu gatunków, a w przypadku roślin mogą być one dramatyczne. – Już dziś obserwujemy ucieczkę części gatunków związanych z chłodniejszym, wilgotniejszym klimatem. Jednocześnie widać migrację na nasze tereny takich gatunków, które wytrzymują wyższe temperatury i suszę – podsumował.
We wrześniu 2019 r. Instytut Dendrologii PAN opublikował wyniki analizy dotyczącej lasów w Polsce, m.in. zmian ich wyglądu i zasięgu. – Stwierdzono wówczas, że w kilku najbliższych dekadach z terenu Polski praktycznie znikną gatunki, które kojarzymy z lasami gospodarczymi, zdominowanymi przez sosnę i świerka. Oczywiście nie oznacza to, że drzewa “wyciągną z ziemi korzenie i się przeprowadzą”. Ich wegetacja będzie jednak utrudniona, a całe zbiorowiska leśne, gdzie te gatunki są głównymi organizmami lasotwórczymi, czeka powolna degeneracja – podsumował profesor.
Za ciepło i za sucho dla świerków
– Niedawna dyskusja, a raczej spór dotyczący Puszczy Białowieskiej (PB) i metod zwalczania kornika, ma wiele wspólnego ze zmianami klimatu. Jak wspomniałem, świerk to jeden z gatunków źle znoszących wysoką temperaturę i niską wilgotność. Na terenach, na których warunki się zmieniają, już dziś jest on bardziej podatny m.in. na ataki patogenów, w tym kornika drukarza. Dlatego obecnie obserwujemy powolną degenerację borów świerkowych, nie tylko drzew w okolicy Białowieży. Jest im za ciepło i za sucho. Usilna ochrona świerka i bazowanie na nim jako na ważnym gatunku gospodarczym nie ma sensu na długą metę. Oczywiście świerk utrzyma się w enklawach. W perspektywie kilkudziesięciu lat znacznie lepiej będą się u nas czuły jednak inne gatunki drzew, mające wyższe optima temperaturowe, np. dęby czy lipy. Utopijne jest więc myślenie, że gospodarka leśna nie będzie się zmieniać. To będzie konieczne, gdyż lasy, które mamy w tej chwili – nie będą dostosowane do przyszłych warunków klimatycznych – wyjaśnia ekspert z UW.
Wysokie temperatury, ekstremalne opady i mróz
Zmiany klimatu, obserwowane i prognozowane dla danego obszaru, nie ograniczają się do wzrostu średnich temperatur – zastrzega naukowiec, ponieważ klimat jest konstruktem statystycznym, w którym liczą się średnie temperatury, ale i ich minima, maksima czy odchylenia. – Wszystko wskazuje na to, że oprócz wzrostu średniej temperatury dojdzie też do zwiększenia wariancji: z jednej strony przybędzie dni upalnych, z drugiej – będzie istniało stosunkowo wysokie prawdopodobieństwo mrozu czy przymrozków. Głoszona nieraz opinia, że “właściwie te zmiany klimatu są świetne, bo będziemy sadzić banany” – jest czymś błędnym. Część gatunków, które lepiej sobie radzą w wyższych temperaturach, będzie narażona na ekstremalne zjawiska pogodowe (np. przypadki ekstremalnych opadów, mrozów, przymrozków czy okresów chłodu – PAP). O tym, że ich przybędzie, wiemy dzięki modelom klimatycznym – przypomniał prof. Zych.
Zmiany klimatu wymuszą nowe podejście do upraw i produkcji żywności
– Uprawa roślin przeznaczonych na pasze czy będących podstawą żywności dla ludzi wymaga odpowiedniej wilgotności. Tymczasem zmiana klimatu spowoduje osuszanie terenów Polski, która i tak ma jedne z najmniejszych zasobów wodnych w Europie. Dlatego z jednej strony – z powodu większej liczby dni ciepłych – wydłuża się okres wegetacyjny, co mogłoby sprzyjać uprawie nowych gatunków, preferujących cieplejszy klimat, np. kukurydzy, słonecznika, prosa czy soi. Z drugiej jednak strony czynnikiem limitującym możliwość takich upraw jest dostępność wody. Istnieją prognozy, że część Polski nie będzie się nadawać pod uprawy właśnie ze względu na niedostatek wody – mówi naukowiec.
Przypomniał on, że sukces wzrostu roślin, dzikich i uprawnych, zależy też od obecności w środowisku różnych innych organizmów, wchodzących z nimi w relacje (gatunków mutualistycznych). Chodzi np. o grzyby mikoryzowe czy owady zapylające, dzięki którym rośliny mogą produkować nasiona i rozmnażać się. Jeżeli więc wskutek zmian klimatu zmienią się również te ekologiczne powiązania – a tak się stanie, bo także zwierzęta mają swoje optima klimatyczne – to z dużym prawdopodobieństwem dojdzie do zachwiania wzajemnych relacji. Także to może mieć negatywny wpływ m.in. na produkcję nasion w rolnictwie czy na reprodukcję roślin.
Prof. Zych podaje przykłady takich sytuacji: – Kilka lat temu prowadziliśmy ze studentami pod Warszawą obserwację leśnego gatunku rośliny, kokoryczy. Okazało się, że ciepła, ale wczesna wiosna powoduje wyraźny spadek jej sukcesu reprodukcyjnego: mniejszą produkcję nasion. Dlaczego? Podczas wczesnej, ciepłej wiosny nie są jeszcze aktywne owady zapylające. Zatem w reakcji na sygnał temperaturowy rośliny przyspieszają swój sezon wegetacyjny, ale – ponieważ jeszcze nie ma owadów niezbędnych do zapylenia – nie wytworzą nasion. Kiedy zmiana temperatur powoduje takie zaburzenia relacji w świecie roślin albo zwierząt, naukowcy nazywają to rozsunięciem okresów fenologicznych. W coraz cieplejszym świecie będzie się to zdarzać coraz częściej.
Pojawią się nowe gatunki patogenów
– Jeśli chodzi o rośliny dzikie i uprawne, ocieplenie oznacza też napływ nowych gatunków patogenów czy też takich, które w gospodarce nazywamy szkodnikami (choć sam, jako ekolog ewolucyjny, nie lubię tego określenia), np. żerujących na roślinach bezkręgowców. Widać wyraźnie, że w ostatnich dekadach z południa przybywa do nas coraz więcej takich organizmów. Przykładem jest szrotówek kasztanowcowiaczek – ćma, o której głośno od kilkunastu lat. Obecnie inny owad, który całkiem niedawno dotarł do Polski – również z południa, atakuje bukszpany w zabytkowych parkach, również w eko-ogrodzie Ogrodu Botanicznego UW. Wcześniej nie było to możliwe, dziś – jest, bo robi się cieplej i nawet ćma bukszpanowa może u nas nieźle funkcjonować. To drobne przykłady, ilustrujące szersze procesy – wymienia.
ciekawski
Komentarz #162386 dodany 2021-09-08 00:09:22
Panie prof .Zych to o czym pan pisze to nic nowego nam znane od lat tylko dlaczego naukowcy zauważyli ten problem teraz ,na kopanie studni już za późno już płoną lasy, a o tym temacie sygnalizowałem od lat ,nie będąc naukowcem tylko obywatelem wrażliwym na ochronę środowiska . A co pan powie o zabetonowaniu kostką całych terenów miejskich, wiejskich i nijakich na cholerę to było czy ludzie wykształceni nie widzą że to przyczyniło się do zalewania kraju i spływu wody w ekspresowym czasie do Bałtyku. Dobrze że nie zabetonowali wszystkiego co nie betonowe ale i w lasach, parkach, nad wodą aby wygodnie stąpać i szpilek za grube tys. nie uszkodzić już potrzeba jest i zabetonują. Od kiedy nauczyłem się obsługi P.C stwierdziłem że świat otworem jest przed mną na stole ,rewelacja bo mam 77lat a jeszcze czuję respekt przed tą maszyną. Pewnego razu w Gorzowie Wlkp około 5lat temu wybrałem się do siedziby ,,Wody Polski,, które były w trakcie przeprowadzki do nowego obiektu . Zapytałem z kim mogę rozmawiać na temat przepławek na rzeczce Kłodawka i na temat własności wody płynącej oraz zainwestowania w budowę na jej brzegach małych elektrowni . Pan spojrzał z nie dowierzaniem na mnie i odprawił mnie z kwitkiem stwierdzając że jest nie decyzyjnym pracownikiem wcisnął wizytówkę życząc pomyślności i ponownego przyjścia jak uporają się z przeprowadzką a szef będzie na miejscu .Nie zachęciło to nas do wizyt i już do nikogo nie chodziłem, a opisując tą przygodę z administracją państwową ,stwierdziłem że szkoda, pomysł był dobry lecz właściciel wody nie do przeskoczenia .Przepławek jak nie było tak nie ma ,a co do własności ,,wody,, to tragedia, nie wspólna nie miejska nie wiejska nie nasza nie wasza, nie moja, nie twoja lecz tylko nijaka, niczyja bo państwowa....To co doświadczyłem i opisałem to w większość zalążek problemów dotyczących wszystkich pomysłodawców inwestycyjnych na państwowych włościach bez pomocy odpowiednich szerokich pleców jak za ubiegłych nie mile wspominanych czasów socjalizmu . Kłodawka rzeczka zawsze płynąca niezłym nurtem za niemca była na niej elektrownia więc i ja z kolegą z niemiec chcieliśmy spróbować ,ale ta własność wody pokrzyżowała nam szyki i okazję doświadczenia skuteczności naszego pomysłu, nie spotykanego nigdzie jak dotąd, sposobie mechanicznego obrotu koła napędu generatora .Spiętrzenie od 1-2m wody to żaden problem, zastosować przelewy awaryjne i zawory bezpieczeństwa, zwiększenie ciśnienia na turbiny przy niewielkiej betonowej tamie z przepustami i odwirowywaniem zanieczyszczeń to nic do problemów z własności wody państwowej. Kolega podziękował i wyjechał, nie dając znaku życia, a sumę którą przeznaczył to około 50 mil euro, szkoda ,,co było a nie jest nie pisze się w rejest,,Ta mała rzeczka posłużyć miała nam za szablon do kopiowania nowych elektrowni dla chętnych zainwestować w tym temacie .Spiętrzając i rozlewając wodę powodujemy spowalnianie i zarazem uzyskujemy rozległy magazyn energii a potrzebne rolnikom zasoby wody do nawadniania terenów uprawnych, leśnych i mokradeł .Siła i ciężar wody poradzi sobie przy tym sposobie napędu tylko musi w wyżej położonym odcinku rzeki popadać zapełniając magazyn. W szczególnym przypadku można wykorzystać różnicę terenu do ,,przyspieszenia ,,naporu,, wody na mechanizm obrotu .Tak zniechęcono zapaleńców OZE i wybito na zawsze z głowy pomysły innowacyjnej technologii w stadium wdrożeniowym .Szkoda zachodu jak nijak wkoło. Przy pozytywnych wynikach chcieliśmy odsprzedać prototyp i zapomnieć o interesach .Gustaw P.S A co do bukszpanu w moim ogrodzie to po podlaniu zniszczyłem ćmę i większość larw a krzak odżył i zazielenił się była to woda z popiołem z kominka z bukowego drewna. Proszę o wypróbowanie ,powodzenia.