Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie czytał tekstu, z którego nic nie rozumiał, albo nie upraszczał własnych słów. Na styku relacji inżynierów z humanistami jest jeszcze gorzej. Długie, wielokrotnie złożone zdania, pełne absurdalnie dziwnych sformułowań są na porządku dziennym. Branżowcy piszą, a reszta społeczeństwa otwiera oczy, bo tekst jest nudny i choć w języku ojczystym – to zupełnie nie po polsku.

Niezależnie od formy czy intencji, zanim położymy palce na klawiaturze lub weźmiemy do ręki długopis, musimy się zastanowić, do kogo się zwracamy. Nie chodzi wyłącznie o formy grzecznościowe, ale o treść i dobór słownictwa. Zupełnie inny komunikat będziemy nadawać do własnego dziecka, w inny sposób zwrócimy się do partnera, co innego napiszemy do kolegi po fachu, a odrębny tekst wyślemy do kogoś spoza branży. Każdą rzecz można przekazać na kilka różnych sposobów, a wybór odpowiedniego da nam sukces w obustronnym zrozumieniu. Chodzi przecież o to, żeby nadawca nadał, a odbiorca odebrał informację, przetworzył i zrozumiał. W przeciwnym wypadku będziemy mieli do czynienia z monologiem.

Postawmy sprawę jasno. Nie wszyscy dziennikarze znają się na tematach, o których piszą. Korzystając z kontaktów z mediami, które zajmują się różnoro...