Przeczytaj pierwszą część tekstu
Pytanie wydaje się uzasadnione zwłaszcza w kontekście obaw związanych ze zniesieniem (na mocy nowelizacji ustawy o u.c.p.g.) regionalizacji. Część ekspertów uważa, że może to wpłynąć na zwiększenie patologii polegającej np. na wykazywaniu transportowania odpadów tylko na papierze. Zgodnie z nowymi przepisami, odpady będą mogły być kierowane do instalacji komunalnych na terenie całego kraju.
BDO usprawni kontrolę
– Regionalizacja powodowała nieuzasadnione wzrosty cen. Śledzenie odpadów będzie odbywało się za pośrednictwem Bazy Danych Odpadowych, więc nie ma obaw o odpady przewożone nawet po całym kraju. BDO to narzędzie, które pozwoli, by szara strefa zanikała – przekonywał minister Henryk Kowalczyk.
Jak twierdzi Paweł Ciećko z GIOŚ, BDO wprowadzi „zero-jedynkową sytuację”. – Jeśli ktoś się nie zarejestruje, a od 1 stycznia musi być zarejestrowany w BDO, będzie to znaczyło, że działa po prostu nielegalnie – podkreśla.
O funkcjonowaniu BDO mówił podczas debaty „Gospodarka odpadami – skuteczny nadzór i kontrola” Krystian Szczepański, dyrektor Instytutu Ochrony Środowiska – Polskiego Instytutu Badawczego.
– BDO pozwoli śledzić odpady od momentu wytwarzania, poprzez odbiór i transport, po przetwarzanie. Będzie to element samokontroli przedsiębiorstw, które będą brały odpowiedzialność za odpady – przekonywał.
– Wprowadzimy tę bazę, bez względu na przeciwności, również te technologiczne. Wiemy, że z BDO będą problemy, staramy się je minimalizować. Termin 1 stycznia 2020 r. jest nieodwołalny. Jesteśmy gotowi od strony infrastrukturalnej. Musimy tylko ten system przetestować – zadeklarował Szczepański.
Szara strefa w gospodarce odpadami. Trudna walka z przestępcami środowiskowymi
Pomóc muszą producenci
Ostrożny optymizm związany z wprowadzeniem BDO i działalnością inspektorów ochrony środowiska (wpływających na wyhamowanie procesów działalności szarej strefy) jest dostrzegalny, ale Krzysztof Kawczyński z KIG zauważa również, że wdrożenie wyższych standardów nie pozwoli na obniżenie kosztów.
Koszty funkcjonowania (skrajnie niedofinansowanego obecnie) systemu gospodarki odpadami wynoszą około 5 mld zł rocznie. W ramach rozszerzonej odpowiedzialności producenta trafia do niego około 50 mln zł. W przeliczeniu na mieszkańca naszego kraju producenci przekazują więc raptem nieco ponad złotówkę. W krajach tzw. starej Unii – średnio 15 euro.
Obecny poziom dopłat od producentów nie zabezpiecza uczciwych warunków do wykonywania obowiązków i od lat służy głównie do tworzenia wirtualnego systemu poświadczania realizacji odzysku i recyklingu. By temu zaradzić, ROP powinna dofinansowywać gospodarkę odpadami kwotą około 2 mld zł rocznie. Miałaby ona pokrywać przede wszystkim odbiór i przetwarzanie odpadów zbieranych selektywnie. – Tu jest potrzebna rewolucja, a nie ewolucja, bo nic nam nie da podwyższanie tych kwot o 10 proc. rocznie – apelował Krzysztof Kawczyński z KIG.
Z tym, że producenci powinni ponosić część kosztów, zgadzają się wszyscy zainteresowani. ROP jest zresztą elementem dyrektywy unijnej, a stosowne przepisy muszą zostać wdrożone do polskiego prawodawstwa do lipca 2020 r. Tymczasem wdrażanie w Polsce idzie nieco opornie. W czerwcu wiceminister środowiska, Sławomir Mazurek, deklarował, że po wakacjach resort przedstawi konkretne rozwiązania. W czasie sierpniowej debaty minister Henryk Kowalczyk stwierdził z kolei: – Zabieramy się do pracy, chcielibyśmy, żeby udało się to w roku 2020 r. – mówił. – Projekt, choć bez konkretnych stawek kwotowych, powinniśmy poznać pod koniec tego roku – zapowiedział.
Wstępne i mocno ogólne założenia dotyczące wdrożenia ROP Ministerstwo Środowiska przedstawiło dopiero 2 września, podczas pierwszego spotkania, na które zaproszono przedstawicieli interesariuszy rynku: gospodarujących i przetwarzających odpady, recyklerów i producentów opakowań.
Teoretycznie do lipca przyszłego roku zostało sporo czasu. Trzeba jednak pamiętać, że w październiku w Polsce odbędą się wybory parlamentarne, a trwająca już kampania wyborcza i późniejsze przetasowania w rządzie odwlekają prace o kolejne miesiące.
Tymczasem – jak uważa Krzysztof Kawczyński z Krajowej Izby Gospodarczej – by spróbować zapanować nad szarą strefą w gospodarce odpadami, celem minimum powinno być istotne ograniczenie jej udziału w odpadach, np. do 5-10 proc. I to w ciągu najbliższych dwóch lat.
energetyk
Komentarz #23644 dodany 2019-09-20 15:47:00
Rewolucja śmieciowa i kolejne jej modyfikacje za którymi trudno nadążyć coraz bardziej komplikuje a wręcz uniemożliwia gospodarkę odpadami zgodnie z prawem generuje nieprawidłowości, wzrost cen i funkcjonowanie szarej strefy. Stwierdzenia o monopolach, chciwości są daleko idące i obrażają wielu uczciwych przedsiębiorców, którzy tak jak chwali się Główny Inspektor Ochrony Środowiska są pod stałą systematyczną kontrolą WIOŚ. Faktem jest istnienie szarej strefy, która głównie uderza w legalne instalacje przetwarzania odpadów. Jak zwykle ambitne, często utopijne założenia tylko rozmywają problemy z którymi branża odpadowa sobie nie poradzi bez korekty uregulowań prawnych a szczególnie odblokowania termicznego wykorzystania paliw z odpadów poprzez danie zielonego światłą do budowy lokalnych elektrociepłowni i inwestycji w energetyce przemysłowej. Czekamy na to aby mleko się rozlało i większość instalacji będzie zmuszona do zablokowania odbioru odpadów z uwagi na brak dalszego zagospodarowania odpadów a szczególnie frakcji palnej. Słuszne regulacje: BDO, GOZ, ROP, 6MJ/kg, , selektywna zbiórka, przy utopijnych wymaganiach poziomów recyklingu i równoległej blokadzie energetycznego wykorzystania odpadów, Kpgo 30%, tracą sens a wręcz są szkodliwe i wywracają cały system. Kontrole są pozorne a tym samym nieskuteczne bilans strumieni odpadów zgadza się tylko na papierze, braki w możliwości zagospodarowania odpadów wypełnia szara strefa, która notabene działa dzięki wydanym śmiesznym decyzjom przez Starostów i Marszałka. Panie Pawle niech Pan nie daje sobie nawijać makaronu na uszy proszę usłyszeć głos branży odpadowej i wesprzeć nas w udrożnieniu odzysku energetycznego odpadów. Mam nadzieje, że BDO zadziała i wyeliminuje z rynku nie uczciwą konkurencję i nie doprowadzi do paraliżu systemu. Ręce opadają słysząc o partactwie w prowadzeniu inwestycji w Warszawie, gdzie spalarnia osadów okazała się niewypałem, takie fuszerki tylko zniechęcają społeczeństwo do budowy kolejnych ZTPO, oby jak najszybciej udało się usunąć awarię spalarni osadów na oczyszczalni ścieków Czajka i rozwiać uprzedzenia mieszkańców do lokalizacji podobnych niezbędnych inwestycji.